Unikamy płaczu dziecka, wyciszamy. Tymczasem psycholodzy mówią, iż popełniamy błąd

mamadu.pl 6 godzin temu
"Nie płacz", "Nie ma powodu do łez" – brzmi znajomo? Większość z nas słyszała te słowa w dzieciństwie. I większość – często w dobrej wierze – powtarza je dziś swoim dzieciom. W końcu nikt nie lubi patrzeć na cierpienie ukochanej osoby, zwłaszcza tak małej i bezbronnej. Płacz dziecka budzi w nas niepokój, bezsilność, czasem poczucie winy…


Dlatego próbujemy go jak najszybciej zatrzymać – przytulić, zagadać, odwrócić uwagę, zająć czymś innym. Robimy wszystko, by łzy zniknęły.

Tymczasem psycholodzy i psychoterapeuci coraz częściej ostrzegają: to błąd. Nie dlatego, iż dziecku nie należy pomagać. Wręcz przeciwnie – ale ta pomoc powinna wyglądać inaczej, niż wyciszanie emocji.

Mechanizm samoregulacji


Współczesna psychologia emocji i neurobiologia jasno pokazują: płacz nie jest oznaką słabości ani zachowaniem, które trzeba jak najszybciej wyeliminować. To naturalna reakcja organizmu na silne napięcie emocjonalne, sposób na rozładowanie stresu i powrót do równowagi.

O jego sile oczyszczania mówi w jednym z nagrań Lisa Damour, psycholożka i autorka książek o młodzieży:

"Płacz resetuje centralny układ nerwowy. Pozwala przepłynąć i uwolnić wszelkie trudne emocje, które dziecko odczuwa. W rezultacie pozwala na to, by poczuć się lepiej. Przynosi więc ulgę, ale nikogo nie krzywdzi" – mówi Damour.

Ten mechanizm działa również u dorosłych – przecież nie raz po dobrej rozmowie i wypłakaniu się w ramionach bliskiej osoby czuliśmy się lżej. Dlaczego więc odmawiamy dzieciom tego samego prawa? Dlaczego ich łzy traktujemy jak coś niewłaściwego, co trzeba powstrzymać?

Wyciszenie to nie ukojenie


Wielu dorosłych myli dwie rzeczy: wyciszenie z ulgą. Kiedy mówimy "nie płacz" i dziecko przestaje płakać, odnosimy wrażenie, iż "problem minął". Jednak często to tylko pozory. Dziecko przestaje płakać nie dlatego, iż już wszystko jest w porządku, ale dlatego, iż odebrało jasny komunikat: "Twoje emocje są za dużo. Nie są mile widziane".

Tłumienie emocji nie sprawia, iż one znikają. Przeciwnie – pozostają w ciele i psychice, nierozładowane. Z czasem mogą kumulować się w postaci napięcia, drażliwości, lęków, a choćby objawów psychosomatycznych. A wszystko to dlatego, iż nie pozwoliliśmy im wypłynąć i wybrzmieć.

Nauczmy się słyszeć


Małe dzieci nie potrafią jeszcze nazwać swoich emocji, opowiedzieć o tym, co przeżywają. Ich językiem jest ciało – płacz, krzyk, tupanie, zaciskanie piąstek. Zamiast traktować te reakcje jako problem do naprawienia, warto spróbować je zrozumieć. Co dziecko próbuje mi powiedzieć? Z czego wynikają te łzy?

Empatyczne podejście nie polega na ignorowaniu cierpienia dziecka, ale na towarzyszeniu mu w nim. Czasem wystarczy powiedzieć:

"Widzę, iż jest ci bardzo trudno".

"Jestem z tobą, kiedy płaczesz".

"To w porządku, iż teraz potrzebujesz się wypłakać".


Takie słowa nie zatrzymują łez – i dobrze. Bo łzy nie są czymś złym. Są oczyszczeniem. Dziecko, które może bezpiecznie wypłakać się w obecności kochającego dorosłego, nie czuje się samotne ze swoimi emocjami. To doświadczenie wzmacnia jego poczucie bezpieczeństwa, przynależności i akceptacji.

Płacz jako część rozwoju emocjonalnego


Nie możemy oczekiwać, iż dziecko będzie od razu umiało regulować swoje emocje w dojrzały sposób. To umiejętność, która rozwija się przez lata, a jej podstawą jest doświadczanie i przetwarzanie emocji – również tych trudnych. jeżeli nie pozwolimy dziecku płakać, uczymy je jednego: iż nie może być sobą, gdy przeżywa coś intensywnego.

Dziecko wychowane w środowisku, które unika emocji, może z wiekiem zacząć je wypierać. Będzie miało trudność w rozpoznawaniu, nazywaniu i wyrażaniu uczuć. To z kolei wpływa na relacje, samoocenę, zdrowie psychiczne i fizyczne.

Z kolei dziecko, które nauczy się, iż płacz to coś naturalnego i akceptowanego, lepiej radzi sobie z napięciem, potrafi szukać wsparcia i ma większy kontakt ze sobą. To prawdziwy fundament emocjonalnej odporności.

Co zamiast uciszania?


Zamiast uciszać płaczące dziecko, warto:


Być blisko – fizycznie i emocjonalnie. Czasem wystarczy obecność, przytulenie, spokojny ton głosu.

Nazwać to, co widzimy – "Wygląda na to, iż jesteś bardzo smutny/zły/przestraszony".

Zaoferować bezpieczną przestrzeń – "Możesz się wypłakać. Ja tu jestem".

Nie oceniać – "Nie przesadzasz", "Masz prawo tak się czuć".

Nie spieszyć się z rozwiązaniami – Płacz to proces. Czasem, zanim dziecko usłyszy "wszystko będzie dobrze", musi najpierw wypłakać "wszystko jest źle".


Pozwól mu


Płacz nie jest dowodem porażki wychowawczej. Nie oznacza, iż dziecko "sobie nie radzi". Wręcz przeciwnie – oznacza, iż radzi sobie tak, jak potrafi najlepiej w danej chwili. Naszą rolą jako dorosłych nie jest to wyciszać, ale towarzyszyć. Nie minimalizować bólu, ale go współodczuwać. Nie zakazywać łez, ale je przyjąć.

Jeśli chcemy wychować dzieci, które nie tylko "dobrze się zachowują", ale także dobrze się czują same ze sobą – musimy im pozwolić czuć. Ze wszystkimi emocjami, także tymi zalanymi łzami.

Bo płacz to nie wstyd. Płacz to ulga. Płacz to język emocji. A my możemy być dla dziecka jego tłumaczem.

Idź do oryginalnego materiału