Maria Mazurek: Jak często myć ręce?
Prof. Tomasz Gosiewski: Rozumiem, iż chodzi o życie codzienne?
Tak.
- Zasada jest prosta i wszyscy, przynajmniej w teorii, znamy ją już od przedszkola: ręce myjemy po wyjściu z toalety, przed jedzeniem lub przygotowaniem posiłku, po powrocie do domu. Dodatkowo w każdej sytuacji, w której czujemy, iż zostały one zabrudzone, na przykład gdy dotknęliśmy poręczy w autobusie i tak dalej.
Zatem: im częściej, tym lepiej?
- Tego bym nie powiedział. Myjąc ręce, po pierwsze, usuwamy nie tylko patogeny - mikroorganizmy, które są dla nas groźne - ale również bakterie, które fizjologicznie występują na naszej skórze, są naszymi "sprzymierzeńcami". Mówiąc obrazowo: pozbywając się ich, otwieramy wrota dla tych patogennych mikroorganizmów. Po drugie: myjąc ręce, osłabiamy nawilżająco-tłuszczową warstwę ochronną, którą produkuje nasza skóra. Wysuszona, pozbawiona naturalnej ochrony skóra nie tylko gorzej wygląda, pęka, swędzi, ale też - jest bardziej "przepuszczalna", słabsza, przestaje tak skutecznie pełnić funkcje ochronne. Więc zbyt częste mycie rąk jest w istocie przeciwskuteczne. Reklama
"Zbyt częste" - czyli jak częste?
- Kilkadziesiąt razy dziennie to zdecydowanie za często. Kilkanaście - jeżeli mówimy o standardowym dniu, nie w podróży, nie w placówce medycznej - również. jeżeli ktoś czuje przymus kompulsywnego mycia rąk co pół godziny, być może powinien poszukać wsparcia psychologa czy psychiatry. Nie jestem ani jednym, ani drugim, ale wiem, iż to może być objaw zaburzeń nerwicowych. jeżeli ktoś siedzi w domu czy w biurze i nie zamierza akurat niczego jeść, nie wkłada rąk do ust, to może spokojnie przez parę godzin ich nie myć.
- Natomiast jak już myjemy ręce, róbmy to porządnie. Niestety, większość ludzi zapomina o prawidłowej technice mycia rąk. Nie wystarczy chlapnąć zimną wodą i otrzepać ręce. Powinniśmy, po pierwsze, używać do tego ciepłej wody, a po drugie porządnie namydlić całą dłoń, nie zapominając o przestrzeniach między palcami, wewnętrznej stronie dłoni, o okolicach paznokci i nadgarstkach. Prawidłowe mycie rąk zajmuje przynajmniej 30 sekund. Na koniec powinniśmy starannie, do sucha, je wytrzeć - wilgoć jest jak klej, który łapie wszystko, czego dotkniemy: pył, kurz, patogeny. Przy czym nie wycierajmy rąk w jakiś "zbiorowy" ręcznik, który wisi w łazience, nieprany od kilku miesięcy. Powinniśmy, po pierwsze, prać ręczniki regularnie, najlepiej co tydzień. Po drugie: najlepiej traktujmy je jako osobisty przedmiot, tak jak szczoteczkę do zębów czy golarkę. Warto mieć oddzielny ręcznik do rąk, a oddzielny do ciała.
A do twarzy?
- Na pewno nie zaszkodzi. Szczególnie jeżeli ktoś ma zmiany skórne na twarzy i ciele, na przykład zakażenie grzybicze czy trądzik. Mikrobiom na skórze rąk, twarzy i ciała może się trochę różnić. Na skórze dłoni mamy na przykład bakterię Cutibacterium, która w tym miejscu występuje fizjologicznie, nic złego nam nie robi. Ale ta sama bakteria przeniesiona na twarz może wywołać już zmiany trądzikowe.
Czyli ręczniki pierzemy raz na tydzień. A pościel?
- Niektórzy twierdzą, iż z taką samą częstotliwością. Osobiście uważam, iż jeżeli niespecjalnie pocimy się w nocy, śpimy sami (jeśli w łóżku śpią dwie osoby, to naskórka i potu będzie odpowiednio więcej), nie chorujemy i nie mamy uczulenia na roztocza (mikroskopijne pajęczaki, które "przyklejają się" do martwego naskórka), to pościel wystarczy prać raz na trzy tygodnie. choćby raz na miesiąc. Ale podkreślę: to zależy od indywidualnej sytuacji, potrzeb, preferencji. Na przykład warto wyprać pościel po przeziębieniu - bo mogły zostać na niej resztki drobnoustrojów.
Poza tym ludzie dzielą się na tych, którzy kąpią się rano i wieczorem. Zakładam, iż statystycznie pościel tych pierwszych będzie się szybciej brudzić.
- Racja. Aczkolwiek teraz pojawiają się głosy - i choćby znajdują one swoje uzasadnienie w nauce - iż codzienne, dokładne mycie całego ciała wcale nie jest konieczne. Tak naprawdę na co dzień wystarczy umyć mydłem (lub innym środkiem myjącym) twarz, pachy, pachwiny, stopy, a resztę ciała spłukać wodą. "Gruntowne mycie" adekwatnie mogłoby odbywać się raz na kilka dni. Myślę jednak, iż większość ludzi woli porządnie umyć się na co dzień. Choćby dla komfortu psychicznego. A czasem jest to po prostu wskazane, na przykład jeżeli ktoś pracuje w miejscach zanieczyszczonych biologicznie, takich jak szpitale czy przychodnie, gdzie jest całe mnóstwo różnych patogennych bakterii i wirusów.
W takich miejscach są też inne wytyczne dotyczące higieny rąk, prawda?
- Tak. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca pracownikom placówek ochrony zdrowia dezynfekcję rąk płynem z alkoholem w kilku sytuacjach, między innymi: przed dotknięciem każdego pacjenta, po dotknięciu pacjenta, przed wykonaniem czynności aseptycznej (na przykład wbiciem igły) czy po kontakcie z otoczeniem pacjenta (np. wpisaniem informacji medycznej do kartoteki).
Dlaczego dezynfekcja, a nie mycie rąk?
- A wyobrażasz sobie, iż lekarz czy pielęgniarka w każdej z tych sytuacji myje ręce? Przecież skóra by im dosłownie schodziła. Nie mówiąc, ile by to zajmowało czasu. Światowa Organizacja Zdrowia rekomenduje więc personelowi medycznemu mycie rąk mydłem i wodą w dwóch sytuacjach: gdy dotkną oni płynów ustrojowych pacjenta (śliny, potu, krwi, moczu, innej wydzieliny) lub gdy dotkną pacjenta, u którego występuje podejrzenie - lub pewność - iż jest zakażony bakteriami wytwarzającymi odporne na alkohol formy przetrwalnikowe (na przykład Clostridium).
W codziennym życiu też powinniśmy dezynfekować ręce takimi płynami?
- W codziennym życiu zwykle nie ma takiej konieczności - chyba iż na przykład jesteśmy w podróży, nie mamy dostępu do łazienki, a musimy coś zjeść rękami. W praktyce to wcale nie są częste sytuacje. Pamiętajmy, iż umycie rąk ciepłą wodą i mydłem jest po prostu skuteczniejsze. Dezynfekcja płynem, owszem, zabija drobnoustroje, ale nie usuwa brudu. Ręce będą zdezynfekowane, ale nie będą czyste. Zostanie na nich fizyczny brud.
Czym adekwatnie jest fizyczny brud?
- Głównie potem i tłuszczem, który wytwarza skóra oraz tym, co się do niej przykleiło: kurzem, pyłem i tak dalej.
Zapytałam o płyn dezynfekcyjny, bo na początku pandemii Covid-19 zalecano jego masowe używanie. I to nie tylko do rąk, ale też na przykład do odkażania zakupów.
- Zgadza się. Tylko iż na początku pandemii nie wiedzieliśmy, na ile ten wirus jest zakaźny, na ile śmiercionośny, jak gwałtownie się przenosi, jakimi drogami. Więc troszkę dmuchaliśmy na zimno. Dziś nikt nie zalecałby dezynfekowania zakupów. Polecam natomiast dezynfekowanie telefona. To jest przedmiot, którego dotykamy po kilkadziesiąt, jeżeli nie kilkaset razy dziennie. Przy jedzeniu. W komunikacji miejskiej. Niektórzy w toalecie. Dodatkowo przykładamy go do policzka, więc on "łapie" to, co mamy na twarzy - kremy, podkłady, różne tłuszczowe emulsje, do których "przyklejają się" bakterie. A na koniec dnia, umyci i przebrani w czyste piżamy, zabieramy ten telefon ze sobą do łóżka.
Jak często powinniśmy go dezynfekować?
- Najlepiej codziennie. Zwróć uwagę: wszyscy (mam nadzieję) regularnie czyścimy w domu toalety. O czyszczeniu telefonu pamięta mało kto. A prawda jest taka - wiemy to z poważnych badań - iż telefony mają na sobie dużo więcej patogenów niż muszle klozetowe. Są w ogóle najbardziej zanieczyszczonym biologicznie sprzętem codziennego użytku.
Co do toalet: słyszałam, iż spłukując wodę, należy zamknąć klapę. W przeciwnym razie resztki kału unoszą się po pomieszczeniu i zanieczyszczają łazienkę, osiadając na ręcznikach, umywalce, szafkach i nas samych.
- Tak. Tworzy się aerozol - to jest taki sam mechanizm jak przy kichaniu, ale większa intensywność, bo i ciśnienie w spłuczce jest dużo większe niż w naszych płucach. Powinniśmy więc zasłonić klapą toaletę przed każdym spłukaniem wody - a już szczególnie w toalecie publicznej, w której nie wiemy, kto (i na co chory) był przed nami. Niestety, wielu ludzi naprawdę nie dba o higienę. Niemycie rąk po wyjściu z toalety jest nagminne. Podobnie jest z kichaniem - ludzie robią to albo bez zasłonięcia się w ogóle, albo zasłaniając usta dłonią. Tą samą dłonią dotykają później klamek, poręczy, wszystkiego. To jest rozprzestrzenianie bakterii i wirusów, które dla nas mogą być niegroźne, ale dla innych - na przykład ludzi starszych, chorych onkologicznie, przyjmujących leki osłabiające odporność - stanowić choćby śmiertelne zagrożenie.
Egoizm czy brak wyobraźni?
- Mam nadzieję, iż to drugie.
CZYTAJ TAKŻE: