Łokieć tenisisty – przypadek kliniczny

enedu.pl 10 miesięcy temu

Łokieć tenisisty, czyli ból w okolicy nadkłykcia bocznego kości ramiennej, potrafi spędzić sen z powiek zarówno pacjentowi jak i terapeucie. Patologia ta jest trudną do wyleczenia i wymaga nieco szerszego spojrzenia na ten problem niż tylko koncentracji na miejscu bólu.

Z gabinetowych doświadczeń

Ostatnio do mojego gabinetu trafił pacjent, który miał objawy łokcia tenisisty w obu kończynach górnych. Problem trwał od 5 lat…

Informacja o długości trwania problemu od razu powinna zaświecić nam lampkę żeby wysłać pacjenta do reumatologa bądź internisty w celu sprawdzenia, czy nie ma żadnych problemów metabolicznych typu: cukrzyca, rzs, hipercholesterolemia itp. W przypadku mojego pacjenta nie było żadnych zaburzeń. Nie pali także papierosów i bardzo rzadko sięga po alkohol.

Pacjent ma 45 lat, pracuje w kopalni, ale od 10 lat nie wykonuje pracy fizycznej. Codziennie robi 30 pompek i od czasu do czasu jeździ na rowerze. Zgłasza również trwające od lat parestezje obu rąk, zwłaszcza w nocy i zauważa, iż gorzej mu się oddycha i szybciej się męczy w czasie chodzenia po górach.

Pierwszy raz poczuł ból w okolicy nadkłykcia bocznego kości ramiennej prawej w czasie wykonywania remontu, który ustąpił samoistnie w ciągu kilku dni. Po tygodniu odezwał się drugi łokieć kiedy skręcał meble. Od tego czasu, z różnym nasileniem odczuwa bóle w obu łokciach, które zwiększają się w czasie obciążania kończyny. Najgorzej jest w zimę, kiedy chce używać pogrzebacza do rozpalenie kominka – duży ból i brak siły w rękach.

Pacjent odwiedził już kilku specjalistów, w tym neurologa, ortopedę i odbył wiele sesji fizjoterapeutycznych. Miał robioną falę uderzeniową, masaż przedramienia, laseroterapię, TENS, iniekcje z osocza i dwukrotnie został podany steryd. Przestał przez kilka tygodni robić pompki (które w pewnym momencie wykonywał z bólem) i ćwiczył zgodnie z zaleceniami fizjoterapeuty. Efekty były krótkotrwałe i niezadowalające. Ból wracał jak bumerang.

Biorąc pod uwagę powyższe informacje można wnioskować, iż mamy do czynienia z przewlekłą tendinozą, czyli zwyrodnieniem ścięgien prostowników, często asymptomatycznym, które wchodzą w tendinopatię, czyli ból i ograniczenie funkcji. Zastosowane sposoby leczenia powinny pomóc w ciągu kilku miesięcy, tak się jednak nie stało. Pytanie – dlaczego pacjent się nie goi? Gdzie jest problem?

Diagnostyka i terapia

Pracę rozpocząłem od globalnego badania całego ciała w poszukiwaniu zaburzeń w strukturze, gęstości i sprężystości tkanek. Swoją uwagę bardzo gwałtownie zwróciłem na obszar przepony i kątów żylnych, który był, kolokwialnie mówiąc, zabetonowany. Po prostu nie mogłem wykonać żadnego ruchu kompresji. W osteopatii nazywa się to zaburzeniem pracy kolumn ciśnień. Od razu przypomniałem sobie męczliwość pacjenta, problemy z głębokim oddychaniem i parestezje rąk.

Wiedząc, iż unaczynienie kończyn górnych biegnie od tętnicy podobojczykowej, przez pachową, ramienną, łokciową, promieniową i jej liczne odgałęzienia, a wraz z tętnicami biegną żyły, które się nie kurczą i krew płynie w nich dzięki różnicom ciśnień w jamach ciała, w mojej głowie powstała hipoteza robocza…

Wcześniej wykonałem także test Cozena i Maudsleya, które oczywiście były dodatnie. Wiedziałem, iż ścięgna goją się głównie przez odpowiednie zarządzanie obciążeniami, ale także bardzo duży wpływ ma warstwa zewnętrzna ścięgna – macierz zewnątrzkomórkowa, która jest niezwykle aktywną biologicznie warstwą. Za to warstwa wewnętrzna ścięgna jest metabolicznym leniuchem, dlatego swoją uwagę terapeutyczną powinniśmy także zwrócić na poprawę funkcjonowania obszaru wokół ścięgna, czyli głównie poprawa drenażu.

Przechodząc od kątów żylnych do badania przegród kończyny górnej, jak można się domyśleć, również było sztywno, twardo i nieelastycznie.

Terapia pierwsza obejmowała pracę z odcinkiem szyjnym, głównie poziom C3-C5 skąd wychodzi nerw przeponowy, dalej technika BLT na obojczyki w celu poprawy ich ruchomości w stawach barkowo i mostkowoobojczykowym. Następnie przystąpiłem do inhibicji żaber (unoszenie żeber do uczucia rozluźnienia), po których rozpocząłem pracę z przeponą – pozycyjne rozluźnianie i technika recoil. Wykonałem także technikę hvla (dog) w celu manipulacji odcinka piersiowego segmentów Th4-Th5, co, zgodnie z embriologią, może mieć wpływ na układ autonomiczny kończyn górnych i na koniec wykonałem techniki GOT dla kończyn górnych i obszaru szyi w celu poprawy drenażu.

Co pokazały wizyty kontrolne?

Na kolejną wizytę pacjent przyszedł za tydzień. Co ciekawe, z euforią zauważył, iż drętwienie rąk w nocy zmniejszyło się o 80%, wchodzenie po schodach jest dużo łatwiejsze i może swobodnie wziąć głęboki oddech. jeżeli chodzi o łokcie zauważył poprawę o 50%, co mógł przetestować w czasie wieszania szafki i pracy śrubokrętem (specjalnie nie użył wkrętarki).

W czasie badania była zauważalna wyraźna zmiana w sztywności klatki piersiowej i okolic kątów żylnych, które opracowałem jeszcze raz. Następnie skupiłem się na rozluźnianiu mięśniowo-powięziowym całej kończyny prawej i lewej. Uwolniłem także obszar między głowami tricepsa, gdzie przechodzi nerw promieniowy unerwiający prostowniki przedramion. W samych prostownikach, głównie w promieniowym krótkim, zlokalizowałem bolesne triggery, w które wbiłem igły. Miało to na celu naruszenie cytoszkieletu tkanki i zapoczątkowaniu procesów naprawy. Zaleciłem także jedno ćwiczenie neuromobilizacji nerwu promieniowego oraz, w przypadku zmniejszenie się bólu łokci do 3-5/10 w skali VAS, ćwiczenia z obciążeniem z wydłużoną fazą ekscentryczną prostowników.

Pacjent zgłosił się do mnie za dwa tygodnie. Drętwienia rąk ustąpiły całkowicie, a ból łokci uległ zmniejszeniu do 3/10 w skali VAS. Pacjentowi zadałem kilka ćwiczeń oporowych zgodnie z odpowiednią periodyzacją, a także jedno ćwiczenie oddechowe. Na kontrolę miał zgłosić się za miesiąc.

Przyszedł za dwa. Ból w łokciach zniknął zupełnie. Próbował choćby wywoływać ból grzebiąc pogrzebaczem w kominku mimo, iż było lato.

Podsumujmy

Czy pacjent został wyleczony? jeżeli chodzi o ból można zaryzykować, iż na chwilę obecną tak. jeżeli chodzi o ścięgna to raczej nie, gdyż zmiany w degeneracyjnym ścięgnie realizowane są niezwykle wolno. Musielibyśmy monitorować pacjenta przez kilka miesięcy i jeżeli przez cały czas nie miałbym objawów tendinopatii to możemy zaryzykować stwierdzenie, iż jest dobrze.

Podsumowując, przykład mojego pacjenta niech posłuży za dobrą radę, iż o ile coś nie goi się zgodnie ze zbadaną długością regeneracji danej tkanki, to znaczy, iż ta tkanka ma jakiś problem i trzeba trochę szerzej spojrzeć na możliwe zaburzenia. Znając anatomię i fizjologię organizmu możemy zrozumieć co nie działa tak jak powinno i połączyć terapeutyczne kropki. Nie zawsze jest to łatwe, ale przecież nikt nie obiecywał, iż będzie łatwo.

Jeśli chcesz zgłębić ten sposób podejścia do pracy z tendinopatiami, przez pryzmat kilkunastu lat mojego doświadczenia gabinetowego to zapraszam Cie na szkolenie stacjonarne, które zapewni Ci odpowiednie fundamenty wiedzy i ogromny wachlarz narzędzi terapeutycznych i ćwiczeniowych.

Kliknij w poniższe zdjęcie by poznać szczegóły

Idź do oryginalnego materiału