Kiedy ciało mówi nie!

mamadu.pl 2 lat temu
„Gdzie kończy się ciało, a zaczyna umysł? Gdzie kończy się umysł, a zaczyna duch? Nie sposób ich oddzielić, gdyż są ze sobą powiązane i stanowią po prostu różne aspekty tej samej boskiej świadomości, która przenika wszystko”. B.K. S. Iyengar



I jeszcze jeden cytat, który pasuje jak ulał, a gdy go czytałam po raz pierwszy był dla mnie utuleniem, wyrazem bliskości, ratunkiem... "niezależnie od tego, jak duży jest ładunek bólu, dopóki pozwalamy sobie czuć i przeżywać, co jest w nas, oddychać głębiej, wibrować, dopóty zwracamy się w stronę życia" - Marzena Barszcz


Ciało... Jakie masz skojarzenia z tym słowem? Biologia, fizyczność, trawienie, oddychanie, spanie...? A może cellulit, krzywy nos, duże biodra? A może nowa fryzura, torebka od Prady i najmodniejszy fason spodni?


Ciało...


Kiedyś kojarzyło mi się z niskim wzrostem, problemami na lekcjach w-fu, wrodzoną wadą wzroku, dużymi biodrami po rodzinie matki i koniecznością dyscyplinowania dietą... Ciało... Dyscyplinowanie ciała to część życia kobiety. Już małe dziewczynki uczą się, iż atrybutem kobiecości są szpilki mamy i czerwona szminka oraz dopasowywanie się do modowych wyznaczników... Czy to źle, nie mnie oceniać... Mi to nigdy nie zrobiło dobrze...

A gdyby tak dla odmiany, zamiast celebrować dopasowywanie ciała do kanonów mody, zacząć rozpowszechniać pogląd, iż to kanony mody mają dopasować się do ciała...? A może w rzeczywistości tak jest, tylko moje młodociane założenia były błędne...?



Zarówno szpilki, kolor katany jak i kolejna szminka przestają być ważne w momencie, gdy usłyszysz słowo "choroba"... (a ile minie czasu, zanim to słowo usłyszysz...?!!! Od ilu lekarzy się odbijesz? Ilu ludziom będziesz musiała udowodnić, iż to nie twoje wariactwo, to coś z ciałem dzieje się nie tak, choć badania wychodzą niejednoznacznie...?!!!)



Dlaczego ciało choruje? Dlaczego ono, te nieidealne, cellulitowe ciało ośmieliło się zacząć batalię przeciw Tobie?


Inne pytanie brzmi - dlaczego akurat ja? A jeżeli już ja, to co teraz? Nic teraz? A może to w ogóle jest zły sen? To inne ciało, nie te moje...? (i tak przez wszystkie fazy oswajania się z własnym stanem zdrowia).

W całej sytuacji "choroby" zatrważające jest nie tylko to, iż życie okazuje się kruche, ale to, iż idziesz do lekarza, a on ma swoją teorię, idziesz do innego lekarza, a ten ma jeszcze inną, inni specjaliści - inne wersje tej samej, by się zdawało, choroby... Czyli co? XXI wiek, a tu same znaki zapytania? Więc szukasz na własną rękę, bo dość masz, iż medycyna patrzy na ciebie jak na pojedynczy organ... oko...wątroba...jelita... A jak zaczynasz szukać, to cały zapas twojej życiowej energii i optymizmu zużywa się z prędkością światła... Co forum, to inne rewelacyjne diety, suplementy i podejścia do życia... A "ciałujcie" się wy wszyscy w... Lęk miesza się z rezygnacją, poczucie winy ze wstydem, a głowa krzyczy coraz głośniej "dlaczego ja? ciało moje?".

Choroby o ostrym przebiegu dają inne objawy i tu medycyna akademicka daje dość szybkie i pomocne pomysły, gorzej z chorobami przewlekłymi, które atakują podstępnie, powoli, odbierając euforia istnienia, odcinając powoli kupony od puli życia... Ty cierpisz, a badania nic nie wykazują, a przynajmniej nie tyle, na ile się czujesz...



Można by tak wymieniać bez końca, mnożyć przykłady ludzi, których choroby dają niejednoznaczny obraz, a oni sami w kołowrotku gonią sami siebie...


Jeśli tak jak ja, chcesz wziąć odpowiedzialność za życie w swoje ręce, czytaj dalej... jeżeli jednak dalej zamierzasz tkwić w przekonaniu, iż ktoś inny może wziąć za Ciebie odpowiedzialność... no cóż... szkoda czasu, pożegnajmy się od razu...

Widziałeś film "Za duży na bajki"? Ciocia Waldusia (genialna w tej roli Dorota Kolak) miała jedną złotą zasadę - "trzeba coś robić, nie można nic nie robić"... O tak! Szukanie rozwiązań naszych stanów zdrowotnych, poszukiwanie osób, które jednak chcą nam jakoś po-móc (czyli dać moc, jak cudownie mówił Marek Tarant), to zawsze lepsze rozwiązanie niż siedzenie bez celu jak główny bohater filmu...



Ponieważ moje obcowanie z ciałem, które "śmiało" zachorować trwa już ponad 10 lat, a do tego bezczelnie zachorowało na dwie choroby, jakby jednej było mało..., dało mi możliwość złapania dystansu, przewartościowania czy wolę modne szpilki czy wygodne trampki, dające oparcie na ziemi... (i znowu... nie krytykuję "nosicielek" szpilek, zwyczajnie mam inaczej, teraz cenię swoją wygodę). Nie mniej jednak nie stoję w miejscu, zawsze z ciekawością czytam co o "chorowaniu" mają do powiedzenia "mądre" książki. W niedalekiej przeszłości przeczytałam dwie:

Patric Obissier "Zrozumieć swoje choroby" i Gabor Mate "Kiedy ciało mówi nie". Polecam obie, pierwsza bardziej opisuje wpływ genów i pokoleniowych kodów na nasz stan zdrowia, druga... No cóż.... Zatrzymam się tu na chwileczkę!!!

Gabor Mate jest emerytowanym lekarzem, który dopiero pod koniec swojej kariery zaczął przyglądać się z większą uważnością chorobom swoich pacjentów... Zauważył, iż na stan zdrowia nie mają wpływu jedynie geny lub przypadkowe czynniki zewnętrzne (np. wirusy i bakterie), a także środowisko rodzinne, obciążenia pokoleniowe i pierwsze lata życia.

Sama książka nie musi być dla Ciebie drogi czytelniku cudownie odkrywcza, przecież nie od dziś wiadomo, iż stan emocjonalny pacjenta ma wpływ na proces zdrowienia. Książka ta stanowi kompendium wiedzy o chorowaniu, w jednym miejscu przeczytasz o tym, iż jeżeli nie umiesz stawiać granic innym ludziom (bo np. dorastałeś we wrogim środowisku, które nie brało twoich potrzeb pod uwagę), to okazać się może, iż nie umiesz zauważyć gdzie kończy się świat, a zaczynasz ty.... jeżeli Ty nie umiesz powiedzieć nie... ciało zrobi to za Ciebie! Po latach trenowania do bycia idealnym (czyli np. zasługującym na uwagę innych ludzi), poprawiania siebie bez końca, pomagania osobom, które tylko czerpią, zamiast współistnieć, twoje ciało powie "koniec"! Zapłacisz kosztowną cenę! Pamiętaj również, iż jeżeli funkcjonujesz w pewnych schematach, w tych samych schematach żyją Twoje dzieci...(nie bądź współodpowiedzialny za ich proces destruktywnego odchodzenia od siebie i ciała!) Gabon Mate podejmuje tyle wartościowych wątków, iż trudno je tu wszystkie poruszyć... Traumy dziecięce, pokoleniowe, przekonania, brak umiejętności stawiania granic i odmawiania ludziom, przejmujące poczucie wstydu i winy za obronę samego siebie, poczucie odrzucenia i samotność, brak przynależności do rodziny pochodzenia, poczucie nie zasługiwania na miłość i wiele innych, które towarzyszą chorym na choroby autoimmunologiczne czy nowotworowe... jeżeli chcesz wiedzieć, co może być podłożem Twojej choroby (lub innym powodem niż tylko tym, na który wskazują lekarze), odważ się i sięgnij po książkę, wiedza to już krok do zdrowienia. Wiem, jest trudno, czasami przejmująco źle, lęk odbiera wolę działania... wiem, stoję po tej samej stronie ciała, ale zasada cioci Waldusia dodaje mi odwagi... Z uważnością, kroczek po kroczku odkrywam sama siebie, sprawdzam, na który kawałek ukrytego w podświadomości puzzla mam już miejsce i zmieniam powolutku życie, tak by było miejsce na mnie, taką jaka jestem!



Ciało to delikatne narzędzie, żeby z nim pracować, trzeba mieć wiedzę i umiejętności, pracując z nim, miej świadomość, iż nie zawsze dużo na raz - znaczy dobrze... Dlatego tak bardzo przekonuje mnie metoda "Dotyk Motyla"... Z czułością do siebie dobieraj osoby, którym powierzasz siebie i swoje ciało, dobieraj ludzi wokół siebie, którzy chcą prawdziwie Twojego dobra, nie wahaj się odchodzić o tych, którzy Ci szkodzą! Masz do tego prawo, a wręcz obowiązek! Nikt inny nie wie, co jest dla Ciebie najlepsze, oprócz Ciebie! Granice są ważne! Najważniejsze!

A jeżeli chodzisz na szpilkach, ponieważ lubisz - świetnie, gorzej jeżeli robisz to, bo zewnętrzny świat na Ciebie napiera..., uważaj - stąpasz po cienkim lodzie... chorób, złych stanów psychicznych i wielu innych, które mogą być wywoływane potrzebą gonienia za ideałem... nie do doścignięcia...

Idź do oryginalnego materiału