Anna Makowska to dietetyczka i doktor nauk farmaceutycznych. Jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Chętnie tropi różne żywieniowe absurdy i dzieli się nimi w sieci. Tym razem natrafiła na prawdziwy „hit”. W jednym ze swoich ostatnich postów opublikowała zdjęcie pewnego popularnego przysmaku, nadesłane przez czytelniczkę. Chodzi o czekoladę marchewkową znanej marki. Klient, czytając nazwę produktu mógłby pomyśleć, iż chodzi o zdrowszą alternatywę tradycyjnych słodyczy. Czy na pewno? Prawda szokuje i bulwersuje.
Absurdy w składzie popularnej czekolady
Jak zauważa dr Anna Makowska, w składzie czekolady marchewkowej, w zasadzie nie ma marchewki. Okazuje się, iż w 100 gramach znajduje się zaledwie 0,5 g suszonego warzywa. To mniej niż szczypta na całą tabliczkę.
Nie bawi mnie robienie z konsumentów debili. No ludzie kochani, czy jest jakaś granica absurdu? Kto takie etykiety wymyśla? Kto je zatwierdza? Kto to drukuje? Dlaczego nie można nazwać takiego produktu inaczej? I jeszcze ta marchewka na rysunku – grzmi dietetyczka.
Warto zwrócić uwagę na fakt, iż we wskazanej czekoladzie znajduje się również wiele szkodliwych składników, między innymi tłuszcz palmowy. Zawiera on bardzo dużo nasyconych kwasów tłuszczowych, których należy unikać w diecie. Ich nadmierne spożycie może przyczyniać się bowiem do wzrostu stężenia „złego cholesterolu” w organizmie. Tym samym zwiększa ryzyko rozwoju otyłości oraz chorób sercowo-naczyniowych, na przykład miażdżycy.
Doktor Anna Makowska zwraca również uwagę na dodatek tłuszczu shea. Zdaniem ekspertki to zbędny składnik. W zupełności wystarczyłby wyłącznie sam tłuszcz kakaowy. Trzeba pamiętać, iż masło shea jest bardzo kaloryczne. Co więcej, może ono wywołać reakcje alergiczne. Nie powinno być więc spożywane w zbyt dużych ilościach.
Co zrobić, by nie dać się nabić w butelkę podczas zakupów?
Przede wszystkim nie należy wierzyć chwytliwym hasłom reklamowym. Trzeba natomiast zwracać baczną uwagę na etykiety kupowanych towarów. Dotyczy to nie tylko czekolady, ale również innych produktów, na przykład bułki tartej, jogurtów czy lodów. Warto czytać skład artykułów spożywczych i pamiętać o jednej prostej, ale bardzo ważnej zasadzie – im wyżej dany składnik znajduje się na liście, tym większe jego ilości w danym produkcie.