
W szkolnej codzienności słowo pełni funkcję przewodnią. To nim uczymy, kierujemy, wspieramy i stawiamy granice. Słowo wydaje się nieodzowne w pracy nauczyciela – narzędzie, które pozwala zapanować nad klasą, przekazać wiedzę i zbudować relację. Ale są sytuacje, kiedy słowo przestaje pomagać. Staje się ciężarem, przeciążeniem, kolejnym dźwiękiem, który boli. Tak właśnie działa świat ucznia z nadwrażliwością słuchową – często w spektrum autyzmu – dla którego każdy hałas, choćby pozornie neutralny, może być przytłaczający. Cisza w takim świecie to nie pustka. To ulga. To ratunek.
Wyobraźmy sobie klasę w zwyczajny dzień. Odgłos otwieranych piórników, krzeseł przesuwanych po podłodze, rozmów między uczniami. Potem dzwonek – głośny, metaliczny, długi. I jeszcze nauczyciel – mówi, tłumaczy, instruuje. W tej przestrzeni dziecko z nadwrażliwością słuchową odbiera wszystko jednocześnie. Mózg nie filtruje dźwięków. Każdy z nich trafia do układu nerwowego z taką samą intensywnością. Brakuje bufora, który wyciszyłby tło i pozwolił skupić się na tym, co ważne. Wszystko staje się zbyt dużo.
W takich warunkach słowo nie pomaga – mimo najlepszych intencji. Polecenia, pytania, komentarze – choćby spokojnie wypowiedziane – mogą wywołać dezorientację, stres, panikę. Uczeń może zareagować wycofaniem, płaczem, ucieczką albo kompletnym zamrożeniem. Dla nauczyciela to może wyglądać jak brak zaangażowania, brak chęci, ignorowanie. Tymczasem to mechanizm przetrwania. Dziecko nie buntuje się – ono po prostu broni się przed czymś, co jego system nerwowy uznaje za zagrożenie.
Przykład z klasy: nauczyciel mówi: „Wyjmij zeszyt, zapisz temat i otwórz podręcznik na stronie 48”. Dla wielu uczniów to jasne polecenie. Ale nie dla wszystkich. Uczeń z nadwrażliwością może przetwarzać te informacje z opóźnieniem. Zanim zrozumie pierwsze zdanie, już słyszy drugie. Mózg nie nadąża. Efekt? Nieruchome ciało, wzrok wbity w stół. Nauczyciel interpretuje to jako brak reakcji i pyta: „Dlaczego nic nie robisz?” Albo: „Znowu się zamykasz?” Kolejna fala słów. A potem łzy. Cisza nie była problemem – była rozwiązaniem, którego nie zdążyliśmy uszanować.
Właśnie dlatego cisza może być najważniejszym narzędziem wsparcia. Nie wymaga żadnego sprzętu. Tylko gotowości, by zatrzymać się i nie mówić. Cisza to przestrzeń, w której dziecko może wrócić do równowagi. Może przetworzyć to, co już usłyszało. Może zdecydować, czy chce odpowiedzieć, zareagować, zaangażować się. To nie jest brak działania. To świadoma obecność.
Cisza buduje zaufanie. Gdy nauczyciel nie zagaduje, nie pogania, nie przerywa – daje sygnał: „Jestem tu. Masz czas. Nie musisz niczego robić od razu”. To dla dziecka z nadwrażliwością komunikat niezwykle istotny – bo pokazuje, iż jest bezpieczne. Że jego reakcje są akceptowane. Że może być sobą.
Jak to wygląda w praktyce?
- Zamiast serii poleceń, mów jedno zdanie. Poczekaj. Dopiero potem kolejne.
- Po pytaniu daj dziecku minimum 10 sekund na reakcję. W ciszy. Bez poganiania.
- Nie komentuj milczenia. Nie mów: „Dlaczego nie odpowiadasz?”. Możesz zapytać: „Czy potrzebujesz czasu?”.
- Zamiast słów – użyj gestów. Wspólnie ustalcie znaki: „stop”, „potrzebuję przerwy”, „wszystko w porządku”.
- Zapewnij możliwość wycofania się – kącik ciszy, słuchawki wygłuszające, własne miejsce.
- Planuj lekcje z przerwami na ciszę. Choćby minuta. Bez rozmów, bez oceny. Po prostu zatrzymanie się.
Co ważne, cisza działa nie tylko na dzieci. Również na nauczyciela. To moment obserwacji, refleksji. Cisza pozwala usłyszeć to, co niewypowiedziane – napięcie, lęk, potrzeby. W klasie, gdzie mówi się mniej, zauważa się więcej. To właśnie w ciszy buduje się relacja oparta nie na poleceniach, ale na obecności.
Cisza może być też formą nauki. Lekcja prowadzona bez mowy – tylko dzięki znaków, obrazów, pisma – może być eksperymentem. Ale też doświadczeniem, które pokazuje, iż słowo to tylko jedna z wielu dróg komunikacji. A dla niektórych uczniów – ta najtrudniejsza. Takie lekcje stają się przestrzenią równych szans. I sygnałem, iż każdy sposób funkcjonowania jest ważny.
Nie chodzi o to, by zawsze milczeć. Ale o to, by umieć milczeć wtedy, kiedy trzeba. Żeby nie zagadywać napięcia. Żeby nie przerywać procesów, które dzieją się wewnątrz dziecka. Cisza to nie brak. To wybór. To respektowanie granic. To miejsce, w którym uczeń może po prostu być – bez oceny, bez presji, bez hałasu.
Agnieszka Chmiel, autorka bloga „Głos w Spektrum”
Pedagogika Specjalna – portal dla nauczycieli
Post Cisza jako narzędzie – jak nie zagadać dziecka z nadwrażliwością sensoryczną pojawił się poraz pierwszy w Pedagogika Specjalna - portal dla nauczycieli.