#PsalmNadzień
„Z łona jutrzenki jak rosę Cię zrodziłem” (Ps 110,3).
Rosa nie ogłasza swojego przyjścia grzmotem – przychodzi nocą, cicho, niemal niezauważalnie. Tak samo Mesjasz: narodził się w stajni, nie w pałacu. Wzrastał w ukryciu Nazaretu, nie na dworach Rzymu. Jego królestwo nie przyszło z zewnętrzną potęgą, ale jak wilgoć wsiąkająca w spieczoną ziemię – powoli, ale nieodwracalnie.
Współczesny świat krzyczy: „Więcej! Głośniej! Szybciej!” Ale Bóg działa inaczej. Jezus uzdrawiał pojedynczych ludzi, rozmawiał z celnikami przy studni, dotykał trędowatych w ukryciu. Nie organizował kampanii reklamowych, nie zabiegał o rozgłos. A jednak Jego słowa i gesty wstrząsnęły historią.
Psychologia mówi: najtrwalsze zmiany rodzą się w ciszy. Trauma krzyczy, ale uzdrowienie często przychodzi szeptem. Depresja zagłusza, ale nadzieja odradza się w małych krokach – jak poranna rosa na zwiędłym liście.
Czy potrafisz dostrzec Boga w codziennej ciszy? W uśmiechu nieznajomego, w wietrze między gałęziami, w chwili przebaczenia, które przychodzi bez rozgłosu? On nie potrzebuje twoich wielkich czynów – chce twojego otwartego serca, gotowego przyjąć Jego wilgoć życia.
