– Dla wielu naszych sportowców ten klub to drugi dom – mówiła Danuta Tarnawska, prezeska Zrzeszenia Sportowo-Rehabilitacyjnego Start Zielona Góra. Podczas gali z okazji 60-lecia klubu dziękowała trzem pokoleniom sportowców z niepełnosprawnościami.
Radośnie, ale momentami też podniośle i wzruszająco było w piątkowy wieczór w Palmiarni, gdzie odbyła się gala z okazji jubileuszu. Szefowa Startu mównicę opanowała na kilkadziesiąt minut, a i tak wszystkim podziękować nie zdołała, choć bardzo chciała. – Najważniejsze jest to, iż trzymamy się razem. Nie każdy będzie mistrzem – mówiła działaczka, sama obecna w klubie od 1972 r.
Od Barcelony do Paryża
Przez dekady nie tylko sport osób z niepełnosprawnościami, ale i terminologia zmieniły się diametralnie. W 1965 r. powstało Międzyspółdzielniane Ognisko Kultury Fizycznej Inwalidów. Początkowo mówiło się o gimnastyce i rehabilitacji, a dopiero później o rywalizacji sportowej. „Start” do nazwy wszedł dekadę później. Pierwszym uczestnikiem igrzysk z zielonogórskiego klubu był Kazimierz Paruzel, który startował pod olimpijską flagą w 1976 r. w Toronto. Na pierwszy medal igrzysk Start czekał do 1992 r. Z Barcelony z brązowym medalem w podnoszeniu ciężarów wrócił Andrzej Greń.
– Zacząłem przygodę ze sportem od pływania, ale na siłownię miałem bliżej – wspominał na gali. – Z tym medalem mogłoby się nie udać, bo trener kazał mi przed igrzyskami zbijać wagę z 52 na 48 kg. Ostatecznie wróciłem do swojej wagi i z Finem podnieśliśmy ten sam ciężar, ale on był cięższy niecałe pół kilo i wygrałem masą ciała, choć na treningach dźwigałem choćby na srebro.
W sumie zielonogórzanie przywieźli ze zmagań pod olimpijską flagą 12 krążków. Połowa z tego dorobku to dzieło Piotra Grudnia, który podczas gali co chwilę wchodził na scenę, by odbierać nagrody. – Przychodziłem tu jako młody chłopak. Tu dorastałem i ten czas bardzo gwałtownie zleciał – przyznał sześciokrotny medalista, począwszy od Pekinu, gdzie pojechał jeszcze jako niepełnoletnia nadzieja tenisa stołowego. Wrócił ze srebrem. Cztery lata później było złoto w drużynie z Marcinem Skrzyneckim, następnie dwa brązowe krążki w Rio de Janeiro. Z pustymi rękoma wrócił tylko z Tokio, ale przed rokiem w Paryżu stał na najwyższym stopniu podium z Patrykiem Chojnowskim i na trzecim stopniu z Karoliną Pęk. – Sportowo się nie żegnam. przez cały czas lubię grać, trenować. Wiek swoje robi, ale mam jeszcze werwę – zapewnił.
Wyjść z domu
Dom i rodzina – to słowa najlepiej opisujące atmosferę w klubie. – W Starcie mamy osiem dyscyplin i dużą satysfakcję, kiedy te osoby wychodzą z domów na obiekty sportowe i łapią bakcyla – zauważył Marek Marucha, wiceprezes klubu i trener strzelectwa, potwierdzając dewizę klubową, że: „Start zmienia życie poprzez sport”.
W tym roku klub liczył 148 aktywnych członków, ale chce być większy. – Skupiamy się już na dzieciach, bo mamy 50 najmłodszych, którzy zaczynają od pływania, fantastycznej formy rehabilitacji ruchowej. Później przechodzą do innych dyscyplin – podsumowała Tarnawska.
(mk)









