Zaniepokoiły mnie nietypowe ugryzienia na ciele dziecka. Winowajca ukrył się w domu

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Dzieci kiepsko znoszą ukąszenia owadów. Fot. 123rf.com


Moja starsza córka od małego mocno reaguje na ukąszenia owadów, dlatego zainwestowaliśmy w moskitiery. Tak chcieliśmy ograniczyć ilość nieproszonych gości u nas w mieszkaniu. Jakież było moje zdziwienie, gdy na ciele mojego 2-letniego dziecka nagle zaczęły się pojawiać dziwne ślady, a winowajcy ani widu, ani słychu.


Gryzie, ale co?


Byłam pewna, iż to jakiś robal. Początkowo myślałam, iż to komar, który dopadł moją córkę w parku. Kilka czerwonych bulw potwornie ją swędziało. No cóż, pewnie reakcja alergiczna, bo ugryzień było sporo. Mimo maści na ukąszenia komarów, zamiast się goić, miejsca ugryzień zaogniały się, były twarde, a na czubku każdego bąbla pojawiły się takie twarde punkciki, jakby strupki. Pomyślałam: rozdrapała i coś się sączy.

Następnego dnia rano nie dość, iż było gorzej, to i bąbli pojawiło się więcej, a kolejne także po drzemce. Wystąpił także stan podgorączkowy. Dotarło do mnie, iż winowajca przez cały czas jest w domu i bezczelnie ją gryzie, gdy śpi.

Tak małe, iż trudne do znalezienia


Nic nie latało, więc odsunęłam wszystkie meble w poszukiwaniu pająka. Wywróciłam do góry nogami łóżeczko i materac w poszukaniu pluskiew. Nie miałam pojęcia, jakiego intruza szukać. Wiedziałam, iż coś musi być w tym konkretnym pokoju. Co interesujące łóżeczko stało w sypialni, a nas nic nie gryzło. Ukąszenia się paskudziły i było ich coraz więcej. Mała była niespokojna i płaczliwa. A powstrzymanie 2-latka od drapania to istne "mission impossible". Bezradna kładłam dziecko spać na kanapie do salonie.

Sfrustrowana co chwilę robiłam przegląd całego pokoju z nadzieją, iż tym razem coś zauważę... i w końcu znalazłam.

Okazało się, iż na suficie jest kilka czarnych punkcików. Byłam przekonana, iż to muszki owocówki. Jednak to były meszki. Mało kto wie, iż to dwa zupełnie różne owady. Podczas gdy owocówka nie gryzie, to samica meszki uwielbia krew. Nie latały nad łóżeczkiem, jak zwykle robią to muchy, komary czy muszki, ale siedziały na suficie, dlatego nie mogłam ich znaleźć.

Małe, ale niebezpieczne


Meszki w odróżnieniu od komarów nie wbijają się w skórę, ale ją rozrywają. Ślina tych owadów zapobiega krzepnięciu krwi, to dlatego rany mojej córki tak bardzo się paskudziły. Drapanie oczywiście nie pomagało.


Warto wiedzieć, iż duży obrzęk, to nie uczulenie, a reakcja organizmu na toksynę, która jest obecna w ślinie tych owadów. W dużym natężeniu może wywołać gorączkę, a choćby zatrucie organizmu tzw. hararę. To z kolei może prowadzić do obrzęku płuc, czyli stanu zagrażającemu życiu. Szczególnie zagrożone są niemowlęta i osoby pod wpływem alkoholu.

Skąd meszki w domu?


Pewności nie mam, ale prawdopodobnie sami przynieśliśmy je z ogrodu. Wszystko się zaczęło, gdy przywieźliśmy z działki od teściów różne warzywa i owoce, a także zioła w doniczce, hodowane wcześniej na świeżym powietrzu.

Meszki dokuczają głównie mieszkańcom miejsc znajdujących się w pobliżu zbiorników wodnych. Warto o tym pamiętać, wybierając się na wakacyjne wyjazdy, choć owady te można także coraz częściej spotkać w miastach (w niektórych problem jest tak duży, iż robione są specjalne opryski). Szczególnie trzeba uważać, na drzemki maluszków, zwłaszcza te na świeżym powietrzu. Pamiętajcie więc o moskitierze!

Idź do oryginalnego materiału