Wolność jest na szczycie naszych list marzeń. I to zarówno na poziomie indywidualnym, jak i zbiorowym. Chcemy po prostu być wolni.
W tym miejscu chciałbym przyjąć następujące założenie: pisząc o wolności, mam na myśli chęć możliwie jak największej nieograniczonej przestrzeni do działania według naszej woli i realizacji naszych życzeń i pomysłów. Mówiąc jeszcze jaśniej: w ramach wolności chcielibyśmy robić wszystko to, na co mamy ochotę w tej chwili, co nam odpowiada tu i teraz i co uważamy za słuszne i ważne. Według nas, rzecz jasna.
Czy to wyczerpuje rozumienie wolności? Z pewnością nie.
Od wieków ludzie debatują, a choćby spierają się o to, co można i co należy rozumieć pod pojęciem wolności. Liczba perspektyw, teorii i przekonań dotyczących tego, czym jest i co oznacza, jest prawie nie do opanowania. Chciałbym zatem zająć się tylko jednym punktem widzenia, i to bardzo prowokacyjnym.
Ta perspektywa spojrzenia na wolność mówi: wolność, opisana i pożądana jak wyjaśniam powyżej, nie istnieje. Innymi słowy: aby wolność istniała tak, jak byśmy chcieli, musiałby istnieć nośnik, w naszym konkretnym przypadku osoba (JA, ego), która byłaby w stanie działać swobodnie, czyli niezależnie od jakichkolwiek uwarunkowań, a w oparciu o to co opisujemy jako “moje/twoje/nasze/wasze”.
Na podstawie tego, co w tej chwili o sobie wiemy, założenie to wydaje się raczej mało prawdopodobne. Oczywiście możemy stłumić pewne impulsy, wykonując z kolei inne impulsy w ramach działań aktywnych lub pasywnych. Z reguły właśnie tę zdolność kontrolowania impulsów nazywamy wolnością. Możemy tłumić złość, łzy, reakcje ucieczki i całą masę innych emocji i działań będących reakcją na impulsy. To prawda. I właśnie to robimy, często z pozytywnym skutkiem dla nas samych i społeczności, w których żyjemy.
Ale czy naprawdę możemy swobodnie wybierać, czy będziemy źli, czy smutni?
Czy jednak sedno wolności nie leży w umiejętności realnego wyboru impulsów, emocji, myśli i uczuć?
Pierwsza umiejętność, czyli zdolność kontrolowania różnych impulsów, jest czymś, co dzielimy z wieloma innymi żywymi istotami. Prawie wszystkie zwierzęta żyjące w społecznościach mają czasami złożone formy kontroli impulsów. Ale tylko zwierzę, które nazywa siebie człowiekiem i myśli, iż nie jest już zwierzęciem, utożsamia kontrolę impulsów z określaniem impulsów swobodnych.
Możemy więc ćwiczyć umiejętność kontrolowania różnych impulsów. Uczestnictwo we wspólnocie jest przez cały czas jednym z głównych celów naszej edukacji. To, które impulsy są „wychowane”, a które nie, nie zależy od obiektywnie istniejących wartości, ale od aktualnego ducha czasów i przekonań konkretnej wspólnoty, w której się urodziliśmy i wykształciliśmy nie znaleźli śladu wolności.
Choć niektóre grupy ideologiczne tak twierdzą, kilka wskazuje na to, iż w sposób wolny wybieramy fakt swoich narodzin, społeczność, w której się rodzimy, czy zasady, według których jesteśmy wychowywani i uwarunkowani. Nie wybieramy myśli, które się w nas pojawiają, ani nie determinujemy tych, które pojawią się za kilka minut. To samo dotyczy naszych uczuć i emocji. Nie selekcjonujemy ich również z góry i według niezależnie istniejących kryteriów.
Z drugiej strony istnieją pewne dowody sugerujące, iż nasza perspektywa pierwszoosobowa (“ja jestem”) jest cudownie złożonym procesem, który powstaje w wyniku niezliczonych interakcji z chwili na chwilę. To prowadzi nas z powrotem do miejsca, w którym znajdujemy się jednocześnie ze wszystkim innym: pośród tajemniczego cudu życia. A pośród tego cudu tajemnicą są dla nas nie tylko inni ludzie i żyjące istoty, ale przede wszystkim my sami. I to dobrze.
Gdzie w tym wszystkim miejsce na zen?
Choćby tutaj:
zen nie odkrywa tajemnicy życia, a raczej pozwala nam się w nim obudzić.
_________
Jeśli ten wpis Cię zainteresował czy zainspirował, wesprzyj naszą redakcję.
Książki Alexandra Poraj-Żakieja wydane w Polsce znajdziecie TUTAJ