Pozwólcie dzieciom być dziećmi
Z wielką uwagą przeczytałam artykuł dotyczący głośnych i niegrzecznych dzieci w hotelach, restauracjach, na basenach i innych miejscach publicznych. Temat ten budzi we mnie wiele refleksji, bo jako babcia, która ma już swoje lata, a także doświadczenie: zarówno wychowawcze, jak i turystyczne, chciałabym podzielić się moimi przemyśleniami.
Rzeczywiście, zauważyłam, iż dzisiejsze dzieci bywają głośniejsze niż te, które wychowywały się w moich czasach. Mogłam to obserwować, będąc niedawno w termach w górskiej miejscowości, gdzie jest choćby wydzielona specjalnie strefa zabaw dla dzieci. Niemniej jednak nie jestem przekonana, iż cała wina leży po stronie rodziców, którzy rzekomo "nie stawiają dzieciom granic". Wydaje mi się, iż zapominamy o czymś bardzo ważnym – dzisiejszy świat zmienił się, a wraz z nim nasze podejście do wychowania.
Kiedyś dzieci były traktowane znacznie surowiej. Karano je za najdrobniejsze przewinienia, a wychowanie oparte było na strachu, co prowadziło do tłumienia emocji. Dzieci nie miały prawa do bycia dziećmi – musiały siedzieć cicho, nie wyrażać siebie, nie okazywać euforii ani smutku, bo to wszystko mogło zostać uznane za niewłaściwe. Sama pamiętam, iż zdarzało mi się karcić dzieci, bo mogą komuś przeszkadzać swoim głośnym zachowaniem.
Dziś rodzice mają inną perspektywę. Wychowanie dzieci bez przemocy, oparte na szacunku i rozmowie, pozwala dzieciom na wyrażanie siebie, swoich emocji, radości, a także – czasem – na hałasowanie. To naturalne, iż dzieci w takim wieku mają w sobie mnóstwo energii, której nie potrafią jeszcze okiełznać. Z tego właśnie powodu nie można ich winić za to, iż biegają po korytarzach, cieszą się w basenie czy głośno rozmawiają przy stole.
Dziś wszystkim brakuje zrozumienia
Co więcej, nie możemy zapominać, iż rodzice również mają prawo do odpoczynku. Wielu z nich stara się w trudnych warunkach łączyć kilka ról społecznych, w tym opiekuna i osoby, która chce w końcu odetchnąć. Warto spojrzeć na to z obu stron – nie obwiniać wyłącznie rodziców, którzy, mimo swoich starań, nie mogą kontrolować wszystkich poczynań swoich pociech w pełni.
Dziś, kiedy w hotelach czy ośrodkach powstają strefy tylko dla dorosłych, nie chodzi o to, iż dzieci są złe. Raczej o to, iż w tej zabieganej rzeczywistości, pełnej bodźców, dorosłym często brakuje chwili dla siebie, ciszy i spokoju. I ja to doskonale rozumiem. Sama wybieram na basenie strefę relaksu, dopłacam za ciszę, bo wiem, jak trudno jest znaleźć moment na prawdziwy odpoczynek. Jednak nie obwiniajmy dzieci za ich naturalną chęć do radości, zabawy i wyrażania siebie. Przestańcie z tymi strefami ciszy dla dorosłych, takich miejsc potrzebują też rodzice, kiedy już uda im się z kimś zostawić swoje maluchy.
Proszę pamiętać, iż to, iż dzieci dziś są bardziej "głośne" i "niegrzeczne", nie oznacza, iż nie są również bardziej otwarte, kreatywne i pełne energii, którą – moim zdaniem – warto wspierać, a nie tłumić. Zamiast patrzeć na nie z niezadowoleniem, warto pomyśleć, jak pomóc im znaleźć równowagę między zabawą a szacunkiem dla innych. I to nie tylko w hotelu, ale w każdej sytuacji życiowej.
Z szacunkiem i nadzieją na większe zrozumienie dla dzisiejszych dzieci i ich rodziców, Babcia dwóch wspaniałych dziewczynek
Od redakcji
Pojęcie "strefy ciszy" może być mylące dla niektórych czytelników. W powyższym tekście chodzi o strefy, które są przeznaczone tylko dla dorosłych np. na basenie czy w hotelu. To przestrzenie, do których często dzieci nie mają wstępu lub mają go pod warunkiem zachowania ciszy i spokoju. Sformułowanie "strefa ciszy" oznacza jednak głównie przestrzenie i pomieszczenia, w których osoby przebodźcowane, w spektrum lub z niepełnosprawnościami mają szansę na ukojenie emocji, wyłączenia bodźców działających na zmysły, wyciszenie i odpoczynek.