"Moja córka skończyła właśnie osiem lat i w sobotę robiliśmy jej małe urodziny wśród bliskich. Przyszła rodzina, moja siostra z mężem i dziećmi, szwagier z żoną i córeczką oraz dziadkowie z obu stron. Zaprosiłam też sąsiadkę z synem, bo moja Kalinka bardzo lubi się z nim bawić.
Udekorowałam dom serpentynami i balonami, był tęczowy tort i same jej ulubione smakołyki. Goście przynieśli prezenty, Kalinka była zachwycona. Każdym się cieszyła, a potem układała je na stosiku na komodzie.
I wtedy rozpętało się piekło! I to za moją sprawą! Powiedziałam, iż pora na prezent od nas i weszłam do pokoju z dwoma prezentami. Jeden był w dużym pudle, a drugi w małym. Ten duży wręczyłam jej (był to aparat instax, o którym marzyła, ale zapakowany dla niepoznaki w duży karton, żeby było więcej frajdy z odpakowywaniem), a mały jej 2-letniemu braciszkowi.
Kalinka, jak zobaczyła, co robię, rzuciła swój prezent na podłogę (jeszcze bez odpakowywania) i wyrwała pudełko z rąk brata. – To są moje urodziny! – krzyknęła. – To mój prezent! Dlaczego dajesz mu mój prezent?! On nie ma urodzin!
Wszyscy zamarli. Mówię jej, iż to taki mały drobiazg dla Kacperka, żeby nie było mu przykro, iż nic nie dostał, a ona tak dużo. Ale ona zaczęła krzyczeć i płakać, iż to nie fair i iż on nie powinien dostawać prezentów. Zdeptała jego prezent i uciekła do swojego pokoju. Oczywiście trzaskając drzwiami.
Próbowałam z nią rozmawiać, ale strasznie krzyczała i kazała mi się wynosić.
Goście byli w szoku, sąsiadka zabrała syna i sobie poszli, reszta stała z rozdziawionymi ustami, a faceci nagle zaczęli czegoś pilnie szukać w telefonach. Oczywiście babcie też zaczęły się dobijać do Kalinki, ale im też kazała się wynosić.
No i teraz cała rodzina komentuje, jaka Kalinka jest niegrzeczna i źle wychowana. Szwagierka zasugerowała wizytę u psychologa. Mnie się dostało od wszystkich, a najbardziej od męża, iż to wszystko moja wina, bo kto wpada na taki kretyński pomysł, żeby dawać prezenty innym dzieciom w takim dniu?
No ja nie wiem, przeczytałam o takim pomyśle w jednej grupie dla mam. Kobiety pisały tam, iż tak robią i iż to jest fajny zwyczaj. I pomyślałam, iż to rzeczywiście fajne i iż też tak zrobię… No ale teraz już sama nie wiem. Czy naprawdę to było głupie z mojej strony? I czy Kalinka nie przesadziła? Wieczorem przeprosiła i powiedziała, iż było jej po prostu przykro. Kacperek płakał bardzo, kiedy zniszczyła mu prezent, ale jest mały, więc wieczorem już choćby o tym nie pamiętał.
Będę wdzięczna za opinie waszych czytelniczek. Czy one dają prezenty rodzeństwu jubilatów? I czy ich 8-latki tak by się zachowały? Przyznam szczerze, iż jestem dalej rozbita po tym wydarzeniu i bardzo się wstydzę za Kalinkę przed rodziną".
Czy prezenty dla rodzeństwa w dniu urodzin dziecka to dobry pomysł?
Z lektury komentarzy matek w internecie i z rozmów ze znajomymi rodzicami wynika, iż zdania są podzielone. Część dorosłych uważa, iż dawanie niewielkiego upominku rodzeństwu dziecka, które obchodzi urodziny, jest miłym gestem. Dzięki temu dziecku nie jest przykro, nie czuje się pominięte. Wskazują, iż to ważne szczególnie w przypadku maluchów, które jeszcze nie wszystko są w stanie zrozumieć.
Drugi obóz jest zdania, iż to przesada i efekt nadopiekuńczości współczesnych rodziców, niezdrowej próby usuwania wszelkich trudnych emocji z życia dziecka oraz wspieranie konsumpcjonizmu i postawy "bo mi się zawsze należy".
Psycholog dziecięcy Richard Woolfson powiedział w "Daily Mail", iż w jego ocenie taki zwyczaj może wyrządzać więcej szkody niż pożytku. Potwierdza też argumenty przeciwników dawania prezentów rodzeństwu solenizanta:
– Jesteśmy tak nadopiekuńczy, iż staramy się uchronić dzieci przed każdym trudnym doświadczeniem i emocją. Nie chcemy nawet, żeby widziały, iż ich rodzeństwo jest w centrum uwagi.
Psycholog radzi, żeby porozmawiać z dzieckiem przed urodzinami rodzeństwa i wytłumaczyć mu, co będzie się działo. Powiedzieć: "Wiem, iż może być ci trudno patrzeć, jak twoja siostra/brat dostaje dużo ładnych rzeczy, ale w twoje urodziny to ty będziesz je dostawać".
Chodzi o to, jak podkreśla Woolfson, żeby nie odbierać dzieciom możliwości rozwijania odporności psychicznej na życiowe wyzwania, których przecież przyjdzie im w życiu doświadczać.
Rozumiemy, iż nasza czytelniczka chciała jak najlepiej i naprawdę nie sądzimy, iż powinna mieć wyrzuty sumienia z tego powodu. Nie mogła przecież przewidzieć takiego zachowania córki. jeżeli martwi się, czy ta reakcja była adekwatna do jej wieku, najlepiej będzie, jeżeli poradzi się psychologa, np. w szkole. Specjalista udzieli jej najlepszej odpowiedzi.