Posłanka Paulina Matysiak ponownie interweniuje w sprawie Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego. Tym razem stawia konkretne zarzuty o nepotyzm, mobbing i zastraszanie pracowników.
Wojna o karty SIM
Urząd marszałkowski województwa łódzkiego w odpowiedzi na pierwszą interwencję poselską kategorycznie zaprzeczył problemom z teletransmisją EKG. Twierdzi, iż z prawie 700 kart SIM w jednostce potrzebnych było tylko 360, a dezaktywacja nieużywanych linii miała na celu racjonalizację kosztów.
Jednak pracownicy WSRM przedstawiają inną wersję wydarzeń. Według ich relacji, problemy z teletransmisją rzeczywiście występowały w pierwszej połowie czerwca, szczególnie w powiatach pabianickim, łaskim i kutnowskim. Posłanka Matysiak wskazuje, iż dezaktywacja kart w karetkach rezerwowych może prowadzić do bezpośredniego zagrożenia życia pacjentów w sytuacjach awaryjnych.
Mobbing w pogotowiu
Najpoważniejsze zarzuty dotyczą wywierania presji na pracowników. Posłanka podaje, iż były kierownik obszaru działania w powiecie łaskim oraz bełchatowskim mieli być zmuszani do rezygnacji z umów o pracę na rzecz samozatrudnienia.
Działania dyrekcji miały polegać na łączeniu powiatów — jak łaskiego i sieradzkiego — w celu eliminacji „niewygodnych” osób ze stanowisk. Tymczasem inne osoby, jak Beata Świątczak z powiatu zgierskiego, utrzymały umowy o pracę, prawdopodobnie ze względu na pełnioną funkcję radnej powiatowej.
Rodzinne interesy
Szczególne oburzenie budzi sprawa możliwego nepotyzmu. Rafał Wasilewski objął stanowisko po odwołanym wcześniej kierowniku, pomimo bliskich powiązań rodzinnych z dyrektorem medycznym. Jeszcze bardziej wątpliwości rodzi przypadek Michała Chmiela, syna dyrektora medycznego WSRM, który został wybrany na stanowisko koordynatora zespołów w Łodzi. Przewodniczącym komisji konkursowej był jego ojciec — Krzysztof Chmiela.
Nawet zapewnienie o „wyłączeniu” głosu ojca nie przekonuje krytyków, którzy wskazują na naruszenie zasad transparentności w instytucji publicznej. O sprawie pisało już Radio Łódź.
Droga medycyna pracy
Finansowe kontrowersje dotyczą też medycyny pracy. Marszałek tłumaczy, iż zatrudnienie zakładowego lekarza medycyny pracy za 6000 zł miesięcznie ma być tańsze od usług zewnętrznych. Jednak pracownicy wskazują na wielokrotne zawyżenie rzeczywistych kosztów w porównaniu do wcześniejszych wydatków na podobne usługi.
Przy pełnym zakresie badań dla wszystkich pracowników szacowany koszt wyniósłby 440 tysięcy złotych rocznie, co znacznie przekracza dotychczasowe wydatki na usługi zewnętrzne.
Atmosfera strachu
Najbardziej niepokojące są doniesienia o atmosferze zastraszenia. Pracownicy opisują działania dyrektora naczelnego mające na celu identyfikację osób sygnalizujących nieprawidłowości. Część z nich została zmuszona do odejścia lub zwolniona, co wskazuje na głęboką destabilizację kadry.
Posłanka Matysiak żąda szczegółowych wyjaśnień, w tym udostępnienia dokumentacji konkursowej, zestawień kosztów medycyny pracy oraz protokołów z kontroli awarii. O odpowiedzi poinformujemy.