Od życia w garażu do odzyskanej stabilizacji

razemztoba.pl 5 dni temu

Sytuacja pana Ryszarda zaczęła komplikować się wiele lat temu, kiedy opiekował się swoją schorowaną mamą. Przez lata był przy niej niemal bez przerwy – jak sam mówi, ludzie nieraz pytali, jak to wytrzymuje, ale odpowiadał im spokojnie, iż każdy ma swoje obowiązki, a jemu przypadła opieka nad mamą.

Kobieta ostatecznie zmarła w 2021 roku w wieku 96 lat, a mieszkanie, w którym pan Ryszard mieszkał od piątego roku życia, zostało wcześniej przepisane na jego syna. Nie widział sensu, by przepisywać je na siebie – miał już swoje lata, a decyzję traktował jako formalność.

Po śmierci matki w mieszkaniu ponownie zamieszkał syn z partnerką i jej dziećmi. To nie był pierwszy raz – wcześniej również pojawili się w lokalu, tłumacząc wynoszenie mebli i ubrań matki planowanym remontem, który nigdy nie doszedł do skutku. Z czasem ich obecność zaczęła powodować coraz większe konflikty. Pojawiały się spory o pokoje, o porządek, o zasady wspólnego mieszkania. Syn zameldował partnerkę, po czym atmosfera stała się nie do zniesienia.

Zaczęły się oskarżenia i interwencje policji – aż do założenia panu Ryszardowi niebieskiej karty, całkowicie bezpodstawnie. Jak wspomina, sąsiedzi wręcz śmiali się z tej sytuacji, bo wszyscy wiedzieli, iż nigdy nikogo nie skrzywdził. Dochodziło do absurdalnych incydentów – raz wylano wodę do jego pokoju, innym razem zarzucano mu wymyślone przewinienia. W końcu partnerka syna wprowadziła do mieszkania innego mężczyznę. To doprowadziło do awantur, bójek, strzelania do okien i gróźb z użyciem noża. Interweniowała policja, a agresor został zatrzymany.

Syn, widząc wszystko, ostatecznie sam się wyprowadził. Pan Ryszard został pozostawiony w mieszkaniu z osobą, która – jak mówi – była sprawczynią całego zamieszania. Teoretycznie miał prawo tam mieszkać, co potwierdził sąd, jednak w praktyce powrót był niemożliwy. Bał się kolejnych oskarżeń, kolejnych interwencji – czuł, iż bez stałego świadka nie będzie w stanie tam funkcjonować. W efekcie został zmuszony do opuszczenia miejsca, które było jego domem przez całe życie.

Próbował zamieszkać u drugiego syna, jednak warunki były dramatyczne – brud, odłączony gaz, agresywne zachowania związane z alkoholem. Gdy syn kazał mu w ciągu 15 minut opuścić lokal, pan Ryszard przeniósł się do garażu, który pozostał mu po czasach, gdy jeszcze miał samochód.

Garaż stał się jego domem na prawie rok. Betonowy sufit, cieknące ściany, brak ogrzewania, brak bieżącej wody. Żeby się umyć, musiał kupować wodę w butelkach i podgrzewać ją na gazowym grzejniku. Mówi, iż ludzie powtarzali mu, iż tam zamarznie – i sam czuł, iż te ostrzeżenia wcale nie są przesadą. Były noce, gdy naprawdę bał się, iż ich nie przetrwa. Szukał pomocy w instytucjach – proponowano mu noclegownie, schroniska, ale czuł, iż nie poradziłby sobie w takich warunkach.

Sytuacja odmieniła się dopiero wtedy, gdy jego historia została opisana na łamach portel.pl. To właśnie dzięki temu tekstowi, popartemu komentarzami czytelników i lokalnej społeczności, o jego dramacie dowiedziała się Elbląska Rada Konsultacyjna Osób Niepełnosprawnych.

Pracownicy ERKON, poruszeni relacją, skontaktowali się z panem Ryszardem. W tym czasie prowadzono właśnie rekrutację do projektu Mosty Wspólnoty, skierowanego do osób w kryzysie bezdomności, wykluczenia społecznego oraz wymagających wsparcia ze względu na stan zdrowia czy niepełnosprawność. Po wstępnej rozmowie zaproponowano mu udział w procesie rekrutacyjnym. Pan Ryszard przyznaje, iż początkowo trudno było mu uwierzyć, iż ktoś jeszcze może mu realnie pomóc – po tylu doświadczeniach pełnych odrzucenia i lekceważenia.

Jednak komisja projektowa pozytywnie oceniła jego sytuację i zdecydowała o zakwalifikowaniu go do programu. To był punkt zwrotny.

Dziś pan Ryszard mieszka w ciepłym, w pełni wyposażonym mieszkaniu, z dostępem do prądu, kuchni, łazienki i wszystkich podstawowych wygód, które dla większości ludzi są oczywistością. On sam mówi, iż każdego ranka budzi się i wciąż nie może uwierzyć, iż nie marznie, iż ma światło, iż może normalnie przygotować posiłek.

W projekcie otrzymuje wsparcie nie tylko mieszkaniowe, ale także społeczne i doradcze. Jak podkreśla, dzięki temu zyskuje szansę na odnalezienie pracy, uporządkowanie spraw prawnych i odbudowanie stabilizacji życiowej. Chce w przyszłości wynająć własne mieszkanie i samodzielnie się utrzymać – nie potrzebuje wiele, tylko możliwości normalnego życia.

Teraz, gdy ma już bezpieczne miejsce, może wreszcie zająć się trudnymi sprawami związanymi z dawnym mieszkaniem: dostępem do swoich rzeczy, kwestiami prawnymi i postępowaniem o zachowek. Bez dachu nad głową nie byłoby to możliwe.

– Dziś mogę powiedzieć, iż po długim czasie wreszcie mam nadzieję. Zbliżają się święta i wiem, iż pierwszy raz od dawna będą ciepłe – dosłownie i w przenośni. Jestem wdzięczny za pomoc i mam nadzieję, iż teraz wreszcie uda mi się poukładać swoje życie – mówi pan Ryszard.

Idź do oryginalnego materiału