Numero uno

ekskursje.pl 1 rok temu

Z powodów zawodowych często stykam się z ludźmi, którzy mają mniej niż ten blog. W przyszłym roku będzie obchodzić osiemnastkę (hmmm…?).

To mnie oswaja z osuwaniem się w nieistotność. Tę mniej ciekawą (osobistą), jak ciekawszą: nieistotność tematów, którymi się kiedyś wspólnie ekscytowaliśmy (przed wojną, przed pandemią, przed pisem…).

W tej zamierzchłej epoce dużo uwagi zajął nam niesławny wywiad Cezarego Michalskiego z Michałem Cichym. Co zabawne, przez cały czas sobie wisi na stronie Dziennika Gazety Prawnej, jakby nigdy nic.

Streszczanie pełnego kontekstu osobom, których PESEL zaczyna się od zera czy choćby dziewiątki, jest ponad moje siły. jeżeli komuś nic te nazwiska nie mówią, to go to nie zaciekawi choćby z dodatkowymi wyjaśnieniami.

W poszukiwaniu kontekstu można zajrzeć do starych notek – ówczesnej oraz napisanej rok później, gdy Krytyka Polityczna skompromitowała się w moich oczach nawiązując współpracę z Cezarym Michalskim. Najlepiej zrobić to przez wayback archive, bo jak zwykle najciekawsze rzeczy działy się w komciach.

Po latach nawiasem mówiąc mogę powiedzieć, iż miałem rację. kooperacja z Michalskim była głupim pomysłem – nie tylko dla Krypola zresztą.

Jeszcze żadna redakcja nie wyszła dobrze na zapraszaniu Cezarego Michalskiego do współpracy. A jednak ciągle go ktoś zaprasza, co dla mnie jest równie niepojęte, jak niegdysiejszy fenomen Tomasza Wołka, seryjnego zarzynacza tytułów prasowych.

Tamten wywiad z Cichym też się ukazał już w ostatnich miesiącach, w których Michalski w ogóle mógł robić takich rzeczy. Cztery miesiące później wyleci, zrobiwszy tej gazecie pięknego Wołka – co kwitowałem szyderczą blogonotką.

Michalski dziś zwalcza prawicę, wtedy był jej ultrasem. Jarosław Gowin to przy tym człowieku mąż prawy i lojalny.

W ostatnich miesiącach bycia ważnym prawicowym redaktorem, Michalskiemu udało się zdobyć Świętego Graala polskiej prawicy. Był to dowód czarno na białym, iż „Gazetą Wyborczą” kierują antypolscy żydowscy nacjonaliści. Ujawniał mu to wieloletni kierownik działu kultury, Michał Cichy!.

Po 12 latach, pisząc na Facebooku o pogrzebie Pawła Smoleńskiego, Cichy wreszcie napisał prawdę o tym wywiadzie. Sprowadza się do lakonicznych paru słów: udzielił go „w stanie zaostrzenia dwubiegunówki”.

Przez te 12 lat osoby znające sprawę – do których się niestety zaliczam – były w sytuacji bez dobrego wyjścia. Wykorzystanie chorego człowieka przez Cezarego Michalskiego było podłością, o której nie wolno nam było mówić wprost.

Aż do dziś zawsze pisałem o „wykorzystaniu osobistych problemów” Michała Cichego, bo to określenie na tyle ogólne, iż nic nie zdradzające. Wtedy, w 2009, bardzo to wkurzało np. komcionautę Lustera („walicie aluzjami do niepoczytalności (?), ale napisać wprost nikt się nie odważy”).

Komcionauta Czerwoneiczarne oburzał się przeciwko „sugerowaniu schizofrenii”. O tym akurat mogłem go zapewnić, iż to z całą pewnością nie schizofrenia.

Nie wejdę w szczegóły, żeby o tym nie ujawniać więcej niż sam Michał – ale przechodził dwubiegunówkę bardzo ostro. Cezary Michalski nie mógł o tym nie wiedzieć, bo po prostu w 2009 po krótkiej rozmowie z Michałem każdy od razu widział, iż coś jest nie tak.

Lejtmotivem urojeń Michała była apokalipsa. Wypatrywał znaków nadchodzącego końca świata i uważał, iż przypadła mu do odegrania szczególna rola – widział siebie jako kogoś, kto ma uratować świat.

Prawdopodobnie tym się kierował, zgadzając się na ten wywiad. Michał zwykle chciał ratować świat przez zapobieganie konfliktom. Marzył, iż uda mu się pogodzić Izrael z Hamasem, Tajwan z Pekinem, szyitów z sunnitami, Wisłę z Cracovią, prawicę z lewicą, Axel Springer z Agorą (brzmi jakbym żartował, ale nie żartuję).

Widać po tym wywiadzie, iż Michał bardzo chce dogodzić Michalskiemu i mówi mu to, czego on chce usłyszeć. Stąd ten groteskowy dopisek – „Informuje on czytelników DZIENNIKA, iż na znak zaufania do rozmówcy zrezygnował z autoryzacji wywiadu (powyższy tekst został zaproponowany przez Michała Cichego)”.

Szukając pojednania z Michalskim, proponuje mu alians typu: „my, pokolenie stanu wojennego, powinniśmy się trzymać razem – na przekór starszym, którzy nas nastawiają przeciw sobie”. Stąd tytuł: „Wojna pokoleń przy użyciu „cyngli””.

W tej misji pokojowej składa w ofierze swoich przyjaciół z „GW”. Opiszę to jego słowami: „Spotwarzyłem tam Pawła i inną koleżankę z redakcji, Agnieszkę Kublik, i naopowiadałem mnóstwo głupstw o Adamie Michniku i mojej przecież tak ukochanej szefowej Helenie Łuczywo”.

Zakończenie „wojny pokoleń” nie było jedyną misją pokojową, którą Michał wtedy próbował przeprowadzić. O jego chorobie wiedziało wielu ludzi, bo wysyłał wiele maili i wykonywał wiele telefonów (także w środku nocy, rzecz jasna).

Ja też wiem o niektórych – bo do mnie też dzwonił. Jego plany zwykle wyglądały tak, iż wszyscy się przestaną kłócić, jeżeli pewna Znana Osoba uświadomi sobie, jak dużo ją łączy z inną Znaną Osobą i się publicznie pojednają.

Jako były szef działu kultury, miał namiary praktycznie na wszystkich literatów, aktorów, piosenkarzy (itd). Nie wiem ilu zdążył obdzwonić, ale nie zdziwię się, jeżeli po prostu wszystkich.

Miał dużo czasu, bo miał etat, ale nie miał żadnych obowiązków. Jak mawiała Helena: nie można go w takiej sytuacji zostawić bez ubezpieczenia, przetrwał więc zwolnienia zbiorowe.

Nawet w tej nagorszej fazie w pewien paradoksalny sposób budził sympatię ludzi. W końcu nie pragnął nic dla siebie, pragnął się poświęcić dla dobra świata.

Chociaż już wtedy były tabloidy, serwisy plotkarskie i społecznościowe, nikt nie wykorzystał choroby Michała. A przecież dla redaktora serwisu plotkarskiego to był materiał do ukręcenia klikalnego nagłówka o Znanych Osobach.

Nikt? Ach, lupka z Asterixa powiększa nam Warszawę…

Ależ tak, znalazła się jedna osoba wystarczająco pozbawiona skrupułów! Gratulacje, panie Czarku – raz w życiu okazał się pan numero uno, to musi być wspaniałe wspomnienie, ja takiego nie mam (prawie zazdroszczę).

Skoro Michał już napisał prawdę o tamtym epizodzie, ja też mogę napisać to, czego nie wolno mi było napisać w dyskusjach sprzed 10-13 lat. jeżeli pan tu jeszcze zagląda, panie Luster, to wreszcie zna pan nazwę choroby. Lepiej panu z tą wiedzą?

Idź do oryginalnego materiału