Andrzej Tikhonov to niewidomy maratończyk i triathlonista. Można go nazwać „człowiekiem-orkiestrą”, który spełnia się w bardzo wielu różnych obszarach. Jest jedynym niewidomym maratończykiem we Wrocławiu i jedynym niewidomym maratończykiem w Polsce posiadającym stopniem naukowym doktora (w dyscyplinie nauk o polityce i administracji). To także muzyk, nauczyciel języków obcych, a także Specjalista ds. Dostępności w Centrum Wsparcia sp. z o. o. Od 20 lat zajmuje się takimi zagadnieniami jak niepełnosprawność, dostępność, społeczeństwo obywatelskie i organizacje pozarządowe. Rozmawiamy z nim po maratonie w Walencji, który wraz ze swoim przewodnikiem – Adamem Kalusem ukończył w czasie 4:05:15, co jest kolejną życiówką Andrzeja.
Jakub Jelonek: Jak się przygotowywałeś do maratonu w Walencji?
Andrzej Tikhonov: Nie widzę w ogóle, jestem osobą całkowicie niewidomą, więc o ile robię treningi biegowe, to biegam z przewodnikiem widzącym. Jesteśmy połączeni taką linką, zakładam po prostu buff na nadgarstek. Przewodnik to trzyma w dłoni, albo też zakłada na nadgarstek. Tak wyglądają treningi biegowe. A wiadomo, poza tym na siłownię chodzę, w domu też robię ćwiczenia siłowe, żeby to wzmacniało wszystkie mięśnie.
Biorę też udział w triathlonach, więc staram się chodzić na basen. U mnie jest tak, iż robię triathlony, ale takie mniejsze. Największy, który zrobiłem, to jedna czwarta Ironmana. U mnie zwykle treningi na rowerze wyglądają tak, iż mam tandem dla dwóch osób. Treningi rowerowe i pływanie wykonuję gdzieś tak od maja do sierpnia, bo potem brakuje czasu i zwykle głównie biegam, do czego dochodzi tylko siłownia.

Do tego wiadomo, iż nie zawsze mam przewodnika. Udało mi się to teraz tak zorganizować, iż ten przewodnik jest moim asystentem. Biorę udział w projekcie Stowarzyszenia „Twoje nowe możliwości” tutaj w Wrocławiu. Działa ono bardzo prężnie i można dzięki temu mieć tak zwane godziny asystenckie, jako iż jestem osobą niewidomą. Tak więc z tym asystentem – Adamem Kalusem – głównie wspólnie trenujemy, razem biegamy. On też jest trenerem personalnym, ma bogate doświadczenie sportowe, bo w przyszłości był reprezentantem Polski w kajakarstwie na poziomie juniorskim. To również psycholog specjalizujący się w obszarach psychodietetyki i psychologii sportu oraz trener personalny stawiający na inkulzywność w aktywności fizycznej.
Więc on trenuje od dawna i zawsze podpowiada mi, jak trenować i wykonywać różne ćwiczenia siłowe. Mieliśmy też plan treningowy do tego maratonu, ale niestety to się trochę rozjechało, bo w październiku się przeziębiłem, więc dwa tygodnie po prostu nie było u mnie żadnych treningów. Wiadomo, jak zawsze, tutaj różne rzeczy mogą się wydarzyć w trakcie przygotowywania. Później szybki powrót do formy i start w Walencji.

A jakie są Twoje odczucia odnośnie samego startu w Walencji?
Nawet nie wiem od czego zacząć, bo to było dla mnie takie wielkie wydarzenie pod względem sportowym, pod względem organizacyjnym. Generalnie mogę powiedzieć, iż to jest super fajna impreza biegowa, sportowa. Była tam bardzo dobra organizacja, mega szybka trasa biegowa. U was na portalu też wcześniej czytałem, iż to jest fajna traska, żeby robić tam życiówki. Rzeczywiście tak jest.
Pod względem organizacyjnym było świetnie od samego początku, choćby jak już się zapisywałem. Na trasie była często woda, izotoniki. Woda była podawana w butelkach, co było bardzo fajne, bo można było taką butelkę ze sobą wziąć i przez dwa kilometry po prostu z tą wodą biec. No i jeszcze dla mnie ten wyjazd był wyjątkowy, bo to był pierwszy mój maraton za granicą, a było tam bardzo dużo kibiców.
Naprawdę, nie pamiętam takiego momentu, żeby zrobiła się przerwa i nikt nie kibicował. Cały czas, wzdłuż całej trasy stali ludzie, kibicowali. Było też dużo jakichś muzyków, zespołów grających muzykę na żywo czy tam z głośników. Na balkonach stali ludzie, jak przebiegaliśmy koło kawiarni, to tam też ludzie nam kibicowali. Czuć było tę atmosferę, wsparcie choćby przypadkowych osób. Więc było to coś naprawdę niecodziennego pod tym względem dla mnie.

Jak oceniasz pogodę? Na koniec temperatura mogła już stanowić pewien problem.
Niestety było trochę za ciepło, bo jak trenowaliśmy we Wrocławiu, to cały listopad był zimny i biegaliśmy w takiej pogodzie. Było poniżej zera, smog i tak dalej. A tam, na maratonie było w niedzielę, jak biegliśmy, 23 stopnie i bardzo słonecznie.
Gdy rozmawiałem też z innymi biegaczami, to praktycznie wszyscy mówili, iż pogoda trochę tam plany popsuła. Chciałem złamać 4 godziny, ale się nie udało. Być może przez to, iż było za ciepło, a w takich warunkach dawno nie biegałem. 23 stopnie Celsjusza to było chyba na początku października ostatnio, może na koniec września we Wrocławiu były takie temperatury. Więc różnica była spora.
Może udałoby się z tym łamaniem 4 godzin, gdyby było cały czas tak jak z rano w dniu maratonu w Walencji, bo tam było 10 stopni C. Ogólnie przebiegłem w 4 godziny, 5 minut i 15 sekund, więc 5 minut zabrakło. Ale biegliśmy zgodnie z planem, cały czas tempo trzymaliśmy, ale jak zawsze gdy pojawił się ten 33 czy tam 34 kilometr, to się zaczęła taka walka o każdy krok.

Ile razy w tygodniu trenujesz?
Tak od sierpnia biegaliśmy dwa razy w tygodniu, bo zawsze też czasem problem albo u mnie, albo u asystenta, u Adama, żeby znaleźć czas, który każdemu z nas będzie pasował. A w październiku i listopadzie to już trzy razy w tygodniu biegaliśmy.
Jak nie mam asystenta, przewodnika na treningu to biegam na bieżni mechanicznej, na siłowni. Ale wiadomo, iż to jest zupełnie inaczej. Muszę też sporo trenować w terenie, żeby być przygotowanym na różne takie zmienne, jak zmiana nawierzchni, ustalić, kiedy skręcamy w prawo/lewo, kiedy będzie podbieg, z górki czy większa krawędź. To wszystko trzeba wytrenować razem dopracować z przewodnikiem na treningu. Musimy ustalić taką wspólną komunikację, żebym wiedział, co oznacza jego komendy i tak dalej.
Kiedy biegniemy półmaraton, to już są większe prędkości dla mnie, np. 5 minut na kilometr. Dlatego te komendy muszą być bardzo precyzyjne i szybkie, bo tam nie ma czasu w gadanie. Więc to wszystko musimy wcześniej trenować, ustalić wcześniej i wtedy można na zawodach po prostu lepiej się czuć, swobodniej biec.
Jakie miałeś wcześniej doświadczenie sportowe? Od kiedy zacząłeś się przygotowywać?
Generalnie biegam od 8 lat. Postanowiłem któregoś dnia, iż chcę zacząć biegać. Niestety za dużo nie wiedziałem o bieganiu, jak układać treningi, co trzeba robić, czego może nie warto. Nie wiedziałem, iż warto robić ćwiczenia też siłowe, żeby to bieganie poszło do przodu. A tak od 3 lat staram się robić to bardziej już ze świadomością, co robię, jakie treningi są istotne itd. Biegam czasem sprinty i dłuższe wybiegania, żeby to miało sens. Teraz czuję, iż ta forma cały czas rośnie, szybciej biegam.

Tak w ogóle od 16 lat cały czas coś ćwiczę. Mam teraz 40 lat, a jak miałem 23 to wróciłem ze Stanów Zjednoczonych, gdzie studiowałem. Miałem nadwagę, jakieś nadciśnienie, choćby problemy z sercem. Z tego powodu postanowiłem, iż trzeba zająć się własnym organizmem. Zacząłem ćwiczyć w domu, chodzić na basen, robić trochę siłowni. A tak właśnie od około 8 lat pojawiło się u mnie bieganie i teraz taki jest główny kierunek sportowy u mnie.
Jak dużo startujesz?
Biegam dosyć często półmaratony, kilka maratonów już przybiegłem. Latem tak po prostu z koleżanką przybiegliśmy sobie maraton nieoficjalnie. Więc bardzo lubię taką aktywność fizyczną.
Czy możesz zdradzić nam kolejne plany sportowe?
Chciałbym jak najwięcej biegać i startować, ale to jest problem biegaczy amatorów, iż poza bieganiem jeszcze trzeba pracować i inne rzeczy załatwiać. Więc nie zawsze jest ta moc i energia, żeby w ogóle wyjść na trening, nie mówiąc już o zawodach. Ale w przyszłym roku chciałbym pobiec kilka połówek, na pewno zrobić w Poznaniu bardzo fajny półmaraton, bo jest tam fajna traska, też taka dosyć płaska. Może uda się tam kolejną życiówkę w półmaratonie zrobić.

Wymyśliłem też sobie, żeby spróbować pokonać jedną drugą Ironmena, ale tutaj już trzeba będzie porządnie się przygotowywać. Mam bardzo złą taką technikę pływania. Muszę to pływanie ogarnąć. Nie jest taka prosta sprawa, bo ciężko jest w ogóle osobie niewidomej wytłumaczyć choćby proste ćwiczenie. Trzeba by wszystko pokazać, a trener widzący musi to skontrolować, następnie przećwiczyć, żeby to weszło w pamięć mięśniową. Bardzo często czytam w internecie, jak jakieś ćwiczenia robić, to wydaje mi się to bardzo proste. Ale nie mogę sobie nagrać mojego ruchu albo popatrzeć w lustro. Ja tak nie mogę. Tutaj trzeba wszystko wytłumaczyć, po prostu ustawić każdą część ciała, żeby to robić poprawnie. Więc z tym pływaniem mam problem, bo nie każdy umie mi to dobrze wytłumaczyć, a ja tego niestety nie mogę zobaczyć. Ale będę nad tym pracował i mam nadzieję, iż latem zbuduję taką formę, żeby się zmierzyć z kolejnym sportowym wyzwaniem.








