Dawid Krawczyk: Wpisałem do wyszukiwarki „uzależnienie od seksu”. W odpowiedzi dostałem setki artykułów. Jedni gardłują, iż takie uzależnienie istnieje i niszczy życie, inni, iż to jakaś konserwatywna bujda. To istnieje czy nie?
Shane Kraus: Badania nad uzależniającym potencjałem seksu zaczęły się w latach 70., czyli prawie 50 lat temu. Jednym z pionierów był Patrick Carnes. Dyskusja w kręgach naukowych dotyczyła zawsze raczej tego, czy uzależnienie od seksu jest podobne do uzależnienia od substancji, czy jednak bardziej przypomina zaburzenie kontroli impulsów. W zasadzie ta debata wciąż jest żywa.
Światowa Organizacja Zdrowia zdefiniowała, czym są „kompulsywne zachowania seksualne”. W skrócie: to zachowania seksualne, których nie sposób kontrolować, powodują szkodę dla siebie lub innych oraz dyskomfort psychiczny. To nie zamyka dyskusji?
Nie do końca. Przy opracowywaniu najnowszej klasyfikacji chorób WHO przyjęło dość zachowawczą postawę. To, co zwykło się nazywać uzależnieniem od seksu, jest zdefiniowane jako problem z kontrolą impulsów. Tak samo było z hazardem, który 20 lat temu definiowaliśmy właśnie jako zaburzenie kontroli impulsów. Jednak w 2013 roku doszło do zmiany klasyfikacji i w tej chwili patrzymy na hazard jak na uzależnienie – podobne np. do uzależnienia od substancji psychoaktywnych.
To nie była kwestia arbitralnej decyzji, tylko kilkunastu lat badań, włącznie z wnikliwymi badaniami mózgu. Dzisiaj wiemy, iż hazard wpływa na receptor dopaminy D3 (odpowiedzialny za odczuwanie głodu) w bardzo podobny sposób, w jaki oddziałuje na niego kokaina czy alkohol. U osób uzależnionych, które przeżywają odstawienie, zachowuje się on niemal tak samo. Naukowcom udało się to ustalić dzięki milionowym nakładom na badania naukowe hazardu. O kompulsywnych zachowaniach seksualnych jeszcze za mało wiemy. Nie mamy badań, które odpowiedziałyby, jak u osób uzależnionych objawia się odstawienie, jak rośnie tolerancja na bodźce.
Niektórzy w ogóle nie uznają, iż od seksu można się uzależnić.
Rzeczywiście pojawiają się takie wątpliwości. Biorą się w dużej mierze z obawy, iż osoby z wysokim popędem seksualnym mogą zostać błędnie diagnozowane jako uzależnione od seksu. Jest też obawa, iż osoby o surowych przekonaniach moralnych zaczną określać innych, regularnie uprawiających seks, jako uzależnionych.
Wiem z rozmów z seksuologami, iż kiedy para przychodzi do nich z problemem różnicy w libido, to często jedno próbuje przekonać terapeutę, iż drugie jest „uzależnione od seksu”. Ta łatwa odpowiedź zrzuca odpowiedzialność na jedną ze stron.
Z badań jednak wiemy, iż częstotliwość kontaktów seksualnych nie ma wiele wspólnego z uzależnieniem. Dużo ważniejszy jest kontekst, w którym ten seks się odbywa. Zresztą, podobnie jak z alkoholem – dużo ważniejsze niż to, ile się pije, jest to, jak się pije.
Jeśli ktoś ma wielu partnerów seksualnych, ale nie odczuwa z tego powodu żadnego dyskomfortu, to nie ma powodu, żeby mówić o chorobie czy zaburzeniu. Problem zaczyna się wtedy, kiedy seks zaczyna przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu, budowaniu relacji czy pracy. jeżeli zdarza ci się uprawiać ryzykowny seks bez zabezpieczenia, regularnie łapiesz choroby weneryczne i zdradzasz swojego partnera lub partnerkę, to są sygnały ostrzegawcze, iż coś jest nie tak.
Jak jeszcze mogą wyglądać takie sygnały?
Wyobraź sobie, iż siedzisz na parkingu w samochodzie, kilka pięter wyżej w biurze twojej firmy trwa od kilku minut ważne spotkanie, na którym powinieneś być. Ale zamiast siedzieć na spotkaniu, spóźniasz się na nie, bo zostajesz w samochodzie, wyciągasz telefon i odpalasz sobie na nim stronę z filmami pornograficznymi. To jeden z wielu scenariuszy – rzecz w tym, iż aktywność seksualna ogranicza zdolność funkcjonowania w innych obszarach życia.
Kolejna ważna kwestia to czy mogę przestać podejmować jakieś zachowanie seksualne, które szkodzi mnie albo ludziom w moim otoczeniu. W terapii często zaczynamy od próby przerwania szkodliwego zachowania – jeżeli klient wraca po dwóch tygodniach i mówi, iż miał bardzo silne poczucie głodu, nie mógł się na niczym skupić i normalnie funkcjonować, zanim nie odpalił sobie filmu pornograficznego, to wtedy warto rozpocząć adekwatną terapię.
Czy trudno zdiagnozować u pacjenta kompulsywne zachowania seksualne?
Na pewno warto, żeby zarówno osoby diagnozujące, jak i diagnozowane były świadome swoich uprzedzeń i tego, jak ich światopogląd może wpływać na postrzeganie seksualności. Czasami przychodzi pacjent przekonany, iż ma problem z uzależnieniem od seksu, a tak naprawdę tego problemu nie ma. Seks może wywoływać u niego dyskomfort i poczucie braku samoakceptacji, ale nie dlatego, iż wpływa negatywnie na codzienne funkcjonowanie, tylko ze względu na przekonania moralne. Dla diagnosty istotne powinno być to, czy są realne szkody w życiu pacjenta, jego relacjach i zdrowiu.
Wiemy, jak powszechne są kompulsywne zachowania seksualne?
Dotyczą stosunkowo niewielkiej części populacji, według różnych badań to 1–3 proc. W Niemczech przeprowadzono parę dobrych badań społecznych, które wykazały, iż z kompulsywnymi zachowaniami seksualnymi mierzy się ok. kilku procent badanych. W Stanach Zjednoczonych, gdzie takie badania są wyjątkowo drogie, udało się ustalić, iż problem dotyczy 1–2 proc. Amerykanów. Jedno z badań, przeprowadzone w 42 krajach, wykazało zróżnicowane wskaźniki – też w granicach kilku procent.
Powszechność telefonów i rozwój technologiczny mogą zwiększać częstość występowania kompulsywnych zachowań seksualnych. Dostępność pornografii i przygodnego seksu za pośrednictwem aplikacji wzrosła w ostatnich latach znacząco, a łatwiejszy dostęp prowadzi zwykle do zwiększenia liczby korzystających z danej rozrywki czy używki, a co za tym idzie, rośnie liczba tych, którzy mogą się uzależnić.
Kiedy mówimy o kompulsywnych zachowaniach seksualnych, to tak naprawdę mamy na myśli masturbację do pornografii czy raczej seks z innymi osobami?
Chciałbym, żebyśmy mieli dokładne dane, które dostarczyłyby precyzyjnej odpowiedzi, ale w tej chwili ich po prostu nie ma. Na podstawie obserwacji klinicznych można natomiast powiedzieć, iż generalnie, jeżeli chodzi o mężczyzn, to problemem jest kompulsywna masturbacja do pornografii. Znalezienie osoby do przygodnego seksu nie jest dla nich tak łatwe. Z tym zastrzeżeniem, iż jest łatwiejsze dla mężczyzn homoseksualnych i biseksualnych. Natomiast w przypadku kobiet kompulsywne zachowania seksualne częściej oznaczają ryzykowny seks z drugą osobą.
Przeglądałem badania naukowe poświęcone uzależnieniu od seksu. Często skupiają się mocno na mężczyznach. Dlaczego tak jest?
Mężczyźni mają więcej problemów z uzależnieniami, zarówno behawioralnymi, jak i od substancji psychoaktywnych. Statystycznie mężczyzna ma większe prawdopodobieństwo uzależnienia się od hazardu, kokainy czy seksu.
Trochę ponad dekadę temu, kiedy pisałem doktorat na temat pornografii, nie przyszło nikomu do głowy, żeby w próbie uwzględnić kobiety. Na uczelni panowało przekonanie, iż nie korzystają z pornografii. Dzisiaj oczywiście biję się w pierś i przyznaję, iż powinienem to zrobić. Przez długi czas w nauce nie byliśmy wystarczająco zainteresowani doświadczeniem kobiet, ich relacjami z pornografią. Teraz nadrabiamy zaległości.
Czy istnieje różnica między płciami, jeżeli chodzi o kompulsywne zachowania seksualne, to zgoła inne pytanie. Na pewno istotną rolę odgrywają czynniki biologiczne, takie jak testosteron, który napędza ryzykowne zachowania u mężczyzn. Nie powinniśmy tego pomijać, ale to na pewno nie znaczy, iż należy pomijać kobiety w badaniach.
Temat pornografii potrafi być elektryzujący, bo ze względu na łatwy dostęp korzystają z niej też dzieci. Czy mamy badania wskazujące, iż ekspozycja na treści pornograficzne w młodym wieku może negatywnie wpływać na rozwój seksualny – np. zwiększać podatność na kompulsywne zachowania seksualne?
W Laboratorium uzależnień behawioralnych, którym mam przyjemność kierować na University of Nevada w Las Vegas, powstaje praca doktorska, która ma odpowiedzieć właśnie na to pytanie. Udało nam się zebrać reprezentatywne dane dla całych Stanów Zjednoczonych, pochodzą od 4 tys. dorosłych.
I co udało się ustalić? Dziecko korzystające z porno ma większe szanse, iż wyrośnie na dorosłego uzależnionego od seksu?
Żeby udzielić rzetelnej odpowiedzi na to pytanie, musimy jeszcze trochę poczekać. Ciągle analizujemy dane, ale już teraz mogę powiedzieć, iż zauważamy następujący trend: wiek pierwszej ekspozycji na pornografię jest coraz niższy. Kiedyś, przed epoką internetu pierwszy kontakt z „Playboyem” był raczej we wczesnych latach nastoletnich. Dzisiaj dzieci w wieku 11–12 lat praktycznie regularnie korzystają z pornografii.
Myślę, iż będzie pojawiać się coraz więcej dowodów na to, iż na serio powinniśmy zająć się ograniczeniem dostępu do pornografii dla nieletnich. W Las Vegas nie pozwalamy 12-latkom na hazard. Właściciele kasyn bardzo poważnie to kontrolują, a ochrona interweniowałaby natychmiast, gdyby nieletni dotknął automatu do gry.
Słuchaj podcastu „Wychowanie płci żeńskiej”:
A gdy już ktoś będzie miał to nieszczęście, iż zauważy u siebie symptomy kompulsywnych zachowań seksualnych, to na jaką pomoc może w tej chwili liczyć w Stanach? Jak wygląda terapia?
Pierwsze, co zalecamy osobom, które podejrzewają, iż mogą mieć taki problem ze swoim seksem, to spróbować zmienić swoje zachowanie. jeżeli uważasz, iż używasz zbyt dużo pornografii albo spędzasz więcej czasu, niżbyś chciał, szukając seksu w aplikacji randkowej, to po prostu postaraj się zrobić przerwę. Nie możesz sam skutecznie tego ograniczyć? Wtedy należy zgłosić się do lekarza rodzinnego lub na psychoterapię. Istnieją grupy wsparcia, takie jak Anonimowi Seksoholicy. W ciężkich przypadkach opcją są również leki – wiemy, iż paroksetyna i naltrekson potrafią być skuteczne w leczeniu.
Jak działają? Ograniczają popęd seksualny?
Działają na różne sposoby. Paroksetyna to lek należący do grupy selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI), pomaga zmniejszyć lęk i działa antydepresyjnie, co może być niezwykle pomocne w terapii. Z kolei naltrekson blokuje w mózgu receptor odpowiedzialny za odczuwanie przyjemności m.in. z alkoholu, opioidów czy pornografii. Redukuje przyjemność, ale również poczucie głodu wynikające z odstawienia. Farmakologia to jednak ostateczność. Pierwszy krok to rozpoznanie problemu i próba zmiany zachowania, a w tym najlepiej pomaga terapia.
Jakiś konkretny nurt wykazuje wysoką skuteczność?
Na podstawie tego, co mamy obecnie, możemy powiedzieć, iż terapia poznawczo-behawioralna wykazuje skuteczność, podobnie jak terapia akceptacji i zaangażowania (ACT). Nie znam badań, które potwierdziłyby skuteczność terapii psychodynamicznej w tym zakresie.
Praktyki mindfulness mogą być pomocne zwłaszcza na początkowym etapie leczenia, gdzie najbardziej istotne jest zatrzymanie się i poddanie swojego zachowania refleksji, dotarcie do odpowiedzi na pytanie, czy rzeczywiście chcę robić to, co robię. Może okazać się, iż kompulsywne zachowania seksualne służą nam, żeby rozładować napięcie wynikające z innego, głębszego problemu psychicznego. Wiemy z badań, iż blisko połowa osób zgłaszających dyskomfort wywołany kompulsywnym seksem mierzy się z innym zaburzeniem lub chorobą, takim jak syndrom stresu pourazowego czy alkoholizmem. Wówczas należy zająć się tym problemem i istnieje duża szansa, iż wraz z nim ustaną kompulsywne zachowania seksualne.
W ostatnich latach na popularności zyskuje ruch NoFap – w uproszczeniu opiera się na promowaniu wstrzemięźliwości wobec masturbacji. Czy to ma sens?
Jestem naukowcem i wierzę przede wszystkim badaniom naukowym. Ruch NoFap jest tak samo często krytykowany, jak i wychwalany, chociaż nie mamy naukowej odpowiedzi na to, czy jest bardziej pożyteczny, czy szkodliwy. Z jednej strony może dawać poczucie wsparcia osobom, które próbują ograniczyć kompulsywną masturbację. Z drugiej popęd seksualny jest przecież naturalny i wstrzemięźliwość nie ma sensu dla większości ludzi. jeżeli mówimy o kimś, kto nadużywa pornografii, to pewnie miałoby sens ją ograniczyć. Ale nie powinniśmy na pewno demonizować masturbacji. Nie ma nic szkodliwego np. w tym, iż w stałym związku nie każda aktywność seksualna odbywa się z partnerem lub partnerką.
Komunikacja ruchu NoFap często opiera się na wzbudzaniu poczucia winy. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby to było coś korzystnego na dłuższą metę.
Niewielka dawka poczucia winy może być korzystna na samym początku, ponieważ pozwala zrozumieć konsekwencje swoich działań i zauważyć szkody. Ale poza tym rzeczywiście nie zalecałbym zamęczania się poczuciem winy.
Jak rysuje się przyszłość kompulsywnych zachowań seksualnych? Będzie ich mniej? Więcej? A może sobie z nimi całkowicie poradzimy i zostaną tylko wspomnieniem przeszłości?
Myślę, iż już niedługo będziemy je w stanie dużo lepiej zrozumieć. Widzę, iż w ostatnich latach pojawia się coraz więcej funduszy na badania uzależniającego potencjału zachowań seksualnych. Sam recenzuję wnioski grantowe spływające zarówno od amerykańskich agencji federalnych, jak i instytucji z Europy.
Nie spodziewałbym się, iż kompulsywne zachowania seksualne znikną w najbliższym czasie. Rozwój internetu zrewolucjonizował dostępność treści pornograficznych. Zwiększenie dostępu zwiększa liczbę problemów, z którymi mamy do czynienia. Myślę, iż w najbliższym czasie czeka nas duża dyskusja nad prawdziwym ograniczeniem dostępu do pornografii dla dzieci – realnej weryfikacji wieku użytkowników pornografii na podstawie dokumentów.
***
Wywiad powstał we współpracy z Fundacją Inspiratornia – zadanie współfinansowane ze środków Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych, na zlecenie Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom.
**
dr Shane Kraus jest dyrektorem Laboratorium uzależnień behawioralnych na University of Nevada w Las Vegas. Zajmuje się badaniem psychopatologii, zaburzeń związanych z używaniem substancji psychoaktywnych, hazardu oraz kompulsywnymi zachowaniami seksualnymi (CSBD). Szczególnie interesuje go wykorzystanie metod behawioralnych, epidemiologicznych i neurobiologicznych do oceny czynników przyczyniających się do rozwoju zachowań uzależniających oraz innych współwystępujących zaburzeń psychiatrycznych wśród grup wysokiego ryzyka (np. weteranów armii USA, młodych dorosłych). Doktor z zakresu psychologii klinicznej (ze specjalizacją psychologii społecznej) na Bowling Green State University.