2 września przypadał Międzynarodowy Dzień Dużego Rozmiaru. To temat, który do mocnych dyskusji nie potrzebuje ani święta ani specjalnych dat.
Rozmiar duży kojarzy się z hasłem plus size. Wg internetu, plus size to nie skok w otyłość a jedynie “trochę więcej niż norma”. I tu pojawia się pytanie, co to jest norma.
I gdzie leży granica po przekroczeniu której, zaczyna się „duży rozmiar „?
Zdań w tym temacie jest wiele, bo też zależy, kto je wygłasza. Według danych z opracowań podanych w sieci, plus size zaczyna się tam, gdzie kończy rozmiar 38, czyli klasyczna M-ka (M – od Medium z j.ang. „średni”).
Wg innych źródeł, granica leży tuż za rozmiarem 40, czyli L-ką (L – od Large z j.ang „duży” ) lub rozmiarem 42 – XL (XL – od Extra Large z j.ang: „bardzo duży”).
I, o ile plus size czyli rozmiar „ciut ponad normą”, (przyjmując za normę wachlarz M-L) jest jakąś małą, nieszkodliwą nadwyżką, o tyle rozmiary sporo wykraczające poza te widełki do szkodliwości już prowadzą.
Warto wiedzieć, iż każdy dodatkowy X przed L oznacza coraz to większy rozmiar, co w statystykach lekarskich brzmi już jak stan nadający się do kontroli i pracy.
Patrząc na ostatnie lata, świat trochę zapomniał się w galopującym pędzie po rekord w ilości X-ów przed L-ką. Z tego powodu mało kto postrzega duży rozmiar inaczej niż XXL i wzwyż, choć, przez wpadanie w takie skrajności, za ideał zwłaszcza w świecie mody i fashionistek przez cały czas uważa się rozmiar 0 lub XS (XS od Extra Small – z j. ang: „bardzo mały” ). To z kolei rodzi niezdrowy trend odchudzania się z rozmiaru 40, 38, a choćby 36.
Ludzi w dużym rozmiarze jest tak wiele, iż powstało święto. Dzień Dużego Rozmiaru promować ma pozytywny stosunek do własnego ciała i akceptację swojej sylwetki. Warto jednak podejść do tego ważnego tematu z szerszym spektrum, traktując ten dzień także jako dzień przestrogi, profilaktyki, uważności i dbałości o zdrowie.
Bo trzeba podkreślić, iż duży rozmiar wpadający w rozmiar ogromny, to ogromne zagrożenie dla zdrowia.
W dzisiejszym świecie idea ta ma jednak spore trudności, by trafić do adekwatnego odbiorcy. Dzieje się tak dlatego, iż w obecnych czasach całkowicie zatraciły się proporcje mające nakreślać… adekwatne proporcje.
Innymi słowy często promuje się postawy i sylwetki odbiegające od normy. Co, samo w sobie, złem nie jest, bo, jak głosi obiegowa opinia – ideały, jeżeli w ogóle istnieją, to bywają nudne
Niemniej dziś promuje się sylwetki nie tyle odbiegające od tej przysłowiowej normy, co wręcz promuje się stany chorobowe, za rozmiar duży uznając już bardzo dużą otyłość. Bo należy podkreślić, iż zarówno nadmierna szczupłość, jak i nadmierna tusza to stany chorobowe. Czerwone flagi, nad którymi, dla własnego dobra należy się pochylić z uwagą.
Temat dużych rozmiarów wzbudza kontrowersje. I niepokój. Włącza też od razu mechanizmy ochronne. Faktem jest bowiem, iż osoby z nadwagą, zwłaszcza tą znaczną, borykają się z odrzuceniem społecznym, ostracyzmem, potępieniem i piętnowaniem. Ocenia się je, nie znając przyczyn stanu, w jakim się one znajdują. A bywa on przecież kluczowy.
To z kolei prowadzi osoby w problemie otyłości do nienawiści do własnego ciała, braku akceptacji i pewności siebie a także, samoizolacji i depresji. Podkreślić trzeba, iż krytyczne, choćby “delikatne” uwagi wygłaszane nie w porę, działają nie motywująco a destrukcyjnie na psychikę osoby, która jest ich odbiorcą.
Temat dużego rozmiaru warto rozpatrywać z trzech stron.
– lekkich nadwyżek, które nie wpływają wcale bądź wpływają minimalnie na pogorszenie jakości życia i komfort psychiczny
– nadwyżek polekowych i “odchorobowej otyłości”, na które człowiek chory nie ma wpływu, ale za którą jest piętnowany, oceniany i wyśmiewany
– nadwyżek wynikających z zaniedbań. Ze złej diety, braku ruchu i złej organizacji życia
Duże rozmiary generalnie kojarzą się z otyłością i – bardzo znaczną otyłością. Bez wyszczególniania na to, z jakiego powodu do niej dochodzi. Nie jest to temat ani nowy, ani młody. Jest natomiast tak powszechny, iż w odniesieniu do niego ukuto pojęcie chroniące i jednocześnie narzucające pewien sposób patrzenia na siebie w kontekście kilogramowych nadwyżek. To ciałopozytywność.
W tym słowie zawarta jest cała idea. Polega ona na akceptacji swojego ciała. Bez względu na jego rozmiar, wygląd i formę . Ruch, jaki wokół tej idei się stworzył, zmienił też podejście do czynności powszechnie rekomendowanych, jako zdrowe (zajęcia fitness, aktywizacja fizyczna i ruch na świeżym powietrzu).
Jednocześnie ruch ciałopozytywny mocno upomina się o zaprzestanie szerzenia jedynego adekwatnego kanonu piękna, który mieści się w rozmiarze S albo i mniejszym i piętnuje każdy dodatkowy kilogram lub niedoskonałość, wynikającą z jego posiadania.
Na pomysł stworzenia przestrzeni dla osób zmagających się z tematem zbyt dużego rozmiaru, wpadła amerykanka – Connie Sobczak, która sama w przeszłości zmagała się z zaburzeniami odżywiania. Poczuwszy na własnej skórze ból odrzucenia społecznego i braku akceptacji własnego ciała, założyła stronę internetową “The body positive”. Z założenia miała to być przestrzeń, w której osoby takie jak ona, mogły czuć się komfortowo i bezpiecznie, nie bojąc się oceniania i wytykania palcami.
Dziś, ruch ten znany jest na całym świecie. Od czasu powstania strony, jego idee ewoluowały, co w wielu osobach budzi niepokój, czasem poczucie braku komfortu i przytłoczenia pewną narzuconą mocno narracją, która zakłada, iż kto się z nią nie zgadza, jest nietolerancyjny i brakuje mu dystansu. Niestety w tym energicznym wprowadzaniu ulepszonej filozofii ciałopozytywizmu zgubiła się gdzieś idea, jaka przyświecała Connie.
Chodziło wszak o to, by nie wykluczać ale przygarnąć.
Rozumieć, nie – oceniać.
Akceptować, nie – odrzucać.
I edukować o inności a nie narzucać własny i jedyny adekwatny punkt widzenia. Wszak z takim podejściem chciała walczyć Connie, zakładając swoją stronę motywacyjno-pomocową.
Wiedzieć należy, iż początki ciałopozytywności datują się wcześniej, niż nagłośniła to Connie Sobczak. Już w latach 60-tych ubiegłego wieku, w Ameryce Północnej założono ruch zwany Ruchem Akceptacji Tłuszczu. Jego głównym celem było przeciwstawienie się rosnącemu już w tamtych czasach, hejtowi, który dotykał ludzi nadwymiarowych. Ruch ten unaocznił i zwrócił uwagę społeczną na to, iż osoby otyłe są dyskryminowane, wykluczane i spotykają się z nienawiścią.
Ruch Akceptacji Tłuszczu zakładał również, iż osoby otyłe wcale nie muszą być chore. Innymi słowy, iż otyłość nie zawsze wiąże się z chorobą, z uwagi na fakt, iż osoby otyłe dobrze czują się pod względem fizycznym. To dość ryzykowna teza zważywszy na liczne obserwacje poparte dowodami, dowodzącymi dziś, iż otyłość w znacznym stopniu wpływa na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Jak dowiodły badania, także ryzyko zgonu z przyczyn wieńcowych oraz zaburzeń naczyniowo sercowych jest zdecydowanie większe u osób w dużym rozmiarze. Znaczna nadwymiarowość bywa też przyczynkiem do powstawania wielu nowotworów.
Dodatkowo, co nie bez znaczenia dla stomików, a raczej, przyszłych stomików – otyłość ma znaczny wpływ na zdrowie układu pokarmowego.
Jak można przeczytać w opracowaniu zrealizowanym ze środków Narodowego Programu Zdrowia na lata 2021–2025, finansowanego przez Ministra Zdrowia.
„Coraz więcej badań wykazuje związek pomiędzy nadmierną masą ciała, a zmianami w składzie mikrobioty jelitowej. U osób z otyłością obserwuje się mniejszą liczebność i różnorodność korzystnych dla zdrowia bakterii z jednoczesną przewagą obecności drobnoustrojów patogennych w przewodzie pokarmowym. ” – (źródło: “Nadwaga i otyłość – małymi krokami do zdrowia”. Opracowanie: Izabela Pawluk, Paula Gosa, Magdalena Jodkiewicz, Monika Kaczorek, Paula Nagel, Sylwia Pacyna, Aleksandra Wedziuk-Reszka, Katarzyna Wolnicka)
W Dniu Dużego Rozmiaru, jak już wspomniane zostało na początku artykułu chcielibyśmy do tego ważnego tematu i zjawiska społecznego podejść ciut inaczej.
Stawiając zarówno na akceptację jak i na zdrowie. Ciałopozytywność jest ważna, ale wtedy, gdy nie zachęca i nie promuje działań wpływających na utratę zdrowia lub życia.
Zdrowie to najwyższa wartość, jaką może posiadać człowiek. Ma ono jednak swoje ramy i normy. Otyłość niestety zaburza i przesuwa te normy usiłując je spisać na nowo, tak, by pasowały do nowej sytuacji i – wagi.
Natomiast, co należy mocno podkreślić – hejt jest zły. Podobnie jak krzywdząca i niekonstruktywna krytyka.
Jako Fundacja walcząca z wykluczeniami, walczymy też z hejtem i niezrozumieniem. I o tym, jak wiele może zdziałać dobre słowo i pomoc w pracy nad sobą – wiemy naprawdę sporo.
O dużych rozmiarach należy więc mówić. Należy też pomagać zrozumieć złożoność tego tematu. Zwłaszcza, kiedy wpadają one w rozmiar przez lekarzy określany jako “chorobowy i niebezpieczny zarówno dla zdrowia jak i dla życia”.
Trzeba zatem mówić, edukować i dawać przykład, iż hejt i wykluczenie nie rozwiązuje tematu. Rozwiązaniem tematu jest rozmowa, edukacja i realna pomoc. Nie – narzucenie listy zadań do zrobienia, ale też rzeczywista pomoc w ich realizacji.
Bez względu na rozmiar, jaki mamy, my ludzie jesteśmy wartościowi i jakościowy. Wszyscy, bez wyjątku. Nie należy o tym zapominać.
Często rozmiar zmienia się nam przez chorobę. Nierzadko jednak również przez własne zaniedbania, złą dietę i brak ruchu. Bez względu na to, jaka jest przyczyna zmiany rozmiaru, najważniejsze to próbować wrócić od zasady złotego środka. Samemu, jeżeli pozostało na to miejsce, lub z pomocą.
I należy tu podkreślić z całą mocą, to, iż czasami potrzebujemy pomocy, nie jest powodem, by wątpić w swoje możliwości i swoją wartość. Ważne jednak, by tej wartości nie przedawkować, idąc w zaparte i polemizując z lekarzami w kwestii własnego zdrowia. jeżeli jest szansa, by utrzymać lub odzyskać zdrowie, nie wahajmy się tego zrobić. Ciałopozotywność to wszak nie tylko akceptacja wielkości, to też akceptacja jakości. Postawmy zatem na jakość. Dużo zdrowia Drodzy, Kochani. Wszystkim i wszędzie.
………………………
Tekst Iza Janaczek
Zdjęcia Pixabay.com