Quebec jest jedyną prowincją Kanady, która za sprawą Canada-Quebec Accord z 1991 roku. ma autonomię w zakresie polityki imigracyjnej, Quebec ustala własne kryteria, takie jak znajomość języka francuskiego, aby wspierać tożsamość kulturową i językową prowincji, gdyż dąży do ochrony swojego dziedzictwa kulturowego i językowego.
Czy do dziwi? Skądże znowu, to chyba oczywiste podejście – po prostu chcemy, aby przyjezdni nie ustawiali nam mebli w domu, ale jak najszybciej się asymilowali, przyjmowali nasze wartości, podejście do życia, potrafili się porozumieć we wszystkich sprawach, nie stanowili dla nas zagrożenia.
Polityka imigracyjna od dawna była przedmiotem debaty w takich krajach jak Kanada czy USA i nikt nie kwestionował takiego podejścia. choćby w czasach amerykańskich „otwartych drzwi”, pod koniec wieku XIX i na początku XX, kiedy to pod Statuą Wolności wyokrętowały się miliony nowych osadników, a wśród nich olbrzymie rzesze Polaków, wielu odprawiano w drogę powrotną, gdy okazywało się, iż są chorzy, zaś w przypadku samotnych kobiet, gdy nie miał ich kto odebrać. Ellis Island była „wyspą łez” dla tych, których władze USA uznały za niepożądanych, bo mieli problemy zdrowotne np. gruźlicę, choroby oczu, choroby psychiczne, czy epilepsję. Deportowano także anarchistów, poligamistów, złodziei, prostytutki, a także osoby nieletnie bez opiekunów.
Słowem, Ameryka nie była dla wszystkich; Ameryka była dla tych, których chcieli Amerykanie. Warto o tym pamiętać dzisiaj, gdy globalni lewacy twierdzą, iż powinno się przyjmować jak leci i gdzie tylko mogą otwierają do tego szerokie półlegalne kanały. Tak jak każdy z nas ma prawo bronić własnego domu przed squaterami, tak każde poważne państwo musi bronić obywateli przed cudzoziemcami, którzy mogą stanowić dla nich ciężar i zagrożenie. W przeciwnym wypadku, po co nam granice i po co nam państwo?!
Masowy najazd ludności „globalnego południa” na kraje Zachodu, w tym USA i Kanadę został zorganizowany z ideologicznych powodów głównie przy pomocy organizacjami pozarządowymi, aby dokonać właśnie to, przed czym kryteria dotychczasowej polityki imigracyjnej miały chronić; aby przemodelować instytucje państwowe i skład ludnościowy, zerwać więzy tożsamościowe i narodowe, wymieszać ludzi różnych kultur przez co uczynić ich bardziej bezbronnymi i uzależnionymi od władzy i jej kanałów dystrybucyjnych.
Widać to jak na dłoni i uzasadnianie otwarcia granic względami humanitarnymi oraz twierdzenie iż napływ migrantów jest spontaniczny to wierutne kłamstwo. Przeciwnie, wytworzenie przez – m.in. europejskich globalistów imigracyjnego ssania – naraziło na śmierć tysiące ludzi, którzy zwabieni, wyruszali w często karkołomną i niebezpieczną podróż.
Dzisiaj kraje, takie jak Niemcy usiłują wypychać swoich migrantów do Polski i gdzie tylko się da pod różnymi fałszywymi pretekstami. Berlin twierdzi, iż odstawiają jedynie tych, którzy z Polski do nich wtargnęli, ale nikt nie ustala, czy to prawda.
Polska potrzebuje racjonalnej, spójnej polityki imigracyjnej. Jest wielu Polaków, którzy choć mają obce korzenie, są bardziej polscy niż ci z polskim rodowodem. Ostatnio spotkałem w sklepie U Eddiego wspaniałego Polaka, greckiego pochodzenia. Na YouTubie można znaleźć wiele wypowiedzi ludzi, którzy w minionych latach uznali Polskę za swój dom; wypowiedzi po polsku, pełnych szacunku dla polskiej kultury, religii i tradycji. Polska nie potrzebuje mniejszości etnicznych, ale ludzi łatwo asymilujących się do jej cywilizacji. Polska dla wzmocnienia poczucia narodowej solidarności potrzebuije także ludzi, których zostawiła na Wschodzie.
Gdyby w Warszawie był narodowy rząd deportowanie niepożądanych i kontrola granic zostałyby podjęte natychmiast. Polska dla Polaków! Również tych urodzonych w innych krajach, innych ras i kultur, ale zasymilowanych i szanujących polskość, wpuszczonych legalnie przez państwo polskie. Reszta won!
Andrzej Kumor