Kilkulatek zrobił awanturę w tramwaju. Słowa obcej pasażerki to smutna prawda o wychowaniu

mamotoja.pl 2 godzin temu

Było po 17, ścisk, ludzie stali na sobie, każdy zmęczony, głodny, marzący tylko o tym, żeby dotrzeć do domu i zdjąć buty. Obok mnie stała młoda mama z kilkuletnim chłopcem. Wyglądali, jakby wracali z przedszkola – mały miał na sobie jeszcze błękitny worek z kapciami, a w ręku ściskał rysunek.

W pewnym momencie chłopiec zaczął płakać. Najpierw po cichu, potem głośno, aż w końcu przeszedł w pełną histerię: krzyk, łzy, wyginanie się, próby wyrwania z uścisku mamy. Ewidentnie był wyczerpany – znałam ten widok aż za dobrze. Kto ma dzieci, ten wie, iż o tej godzinie maluchy są po prostu „po wszystkim”.

Mama starała się go uspokoić. Szeptała mu coś do ucha, przytulała, próbowała odwrócić jego uwagę. Była blada, a na jej twarzy malował się wstyd – ten dobrze znany rodzicom w miejscach publicznych. Ten irracjonalny strach, iż inni pomyślą, iż jesteś „złą matką”.

I wtedy padły te słowa

W pewnym momencie odezwała się stojąca obok kobieta – elegancka, starsza, z wyraźną potrzebą udzielania rad światu.

„Jak się nie umie dziecka wychować, to nie powinno się mieć dzieci”.

Powiedziała to głośno, z wyższością i takim tonem, jakby wygłaszała oczywistą prawdę, a nie krzywdzącą ocenę.

Mama zamarła. Chłopiec jeszcze bardziej się rozpłakał. Kilka osób odwróciło wzrok, kilka przewróciło oczami. Ale nikt nic nie powiedział. Nikt jej nie obronił. A mnie te słowa po prostu zmroziły.

Łatwo oceniać. Dużo trudniej zrozumieć

Bo przecież ta scena mogła dotyczyć każdego rodzica. Każdy z nas miał – albo będzie miał – takie momenty, w których dziecko wybucha emocjami w najmniej odpowiednim miejscu. A rodzic robi, co może: tuli, szepcze, przytrzymuje, próbuje dotrwać do przystanku.

To nie jest brak wychowania. To nie jest lenistwo rodzica. To jest po prostu życie.

Dzieci nie mają przełącznika emocji, który można włączyć w tramwaju. Czasem są głodne, zmęczone, przebodźcowane. Czasem coś je zabolało, czasem coś im nie wyszło, czasem po prostu nie radzą sobie ze światem, który jest dla nich o trzy rozmiary za duży.

A rodzic? Rodzic i tak robi wszystko, co w jego mocy.

Komentarz tej kobiety to coś więcej niż brak empatii

To symbol presji, pod którą żyją współcześni rodzice. Zewsząd słyszymy, iż mamy być perfekcyjni: spokojni, cierpliwi, zawsze ładnie mówiący, zawsze z zapasowymi chusteczkami, przekąską i planem B.

A jednocześnie cały świat patrzy nam na ręce. I wystarczy jedno publiczne potknięcie, by ktoś wydał wyrok: „Nie powinna mieć dzieci”.

Tymczasem to właśnie ta mama w tramwaju pokazała mi coś ważnego – iż dobra rodzicielka to nie ta, której dziecko nigdy nie krzyczy, tylko ta, która jest przy swoim dziecku, kiedy krzyczy.

Trzyma je za rękę, choć wszyscy wokół mają do niej pretensje.

Zobacz także: 4 zgubne nawyki rodziców. Ich dzieci nie nauczą się radzenia sobie ze złością

Idź do oryginalnego materiału