
Jeśli mówimy o jakichś groźnych nałogach, to najczęściej mamy na myśli alkoholizm i narkomanię. W dalszej kolejności wymienia się przeważnie uzależnienie od hazardu, palenia papierosów oraz wielu innych jeszcze ułomności, od których trudno się uwolnić. Zestaw uzależnień jest zresztą tak bogaty i stale się rozszerza, iż zaśmiecanie nim pamięci byłoby niemal kolejnym nałogiem.
Ostatnio wśród dręczących ludzi chorobliwych nawyków wymienia się również fonoholizm i okazuje się, iż dotyka on nieprzebrane masy społeczeństwa, w tym w dużej mierze nieletnich, a choćby całkiem małych człowieczków. Sama nazwa pozostało mało znana, więc warto wyjaśnić, iż fonoholizm to uzależnienie od telefonu komórkowego. Badania wykazały, iż ten nałóg ma podobny przebieg, jak w przypadku alkoholu, papierosów czy narkotyków. Prowadzi bowiem do utraty kontroli nad korzystaniem ze smarfona, a w rezultacie do zaniedbywania pracy, nauki, potrzeby wypoczynku i ogólnie zdrowia.
Nie trzeba być specjalistą od uzależnień, by sprawdzić, iż jest to już nałóg masowy. Niemal na każdym kroku widzimy przecież ludzi, którzy w każdym miejscu i o każdej porze dnia i nocy niemal nie rozstają się ze swoimi telefonami. Są na ulicy, w komunikacji miejskiej, a także – co gorsze – za kierownicami swych pojazdów. Bywają choćby tacy kierowcy, którzy wyjeżdżając z domu do pracy natychmiast włączają telefoniczną nawigację, choć ich trasa do roboty jest krótka i znają ją na pamięć, gdyż przemierzają ten odcinek od wielu lat.
Nosy nieustannie wlepione w telefony, które wpadły w ich szpony, powodują zupełne oderwanie od rzeczywistości. Fonoholik musi mieć nieustannie włączoną komórkę, a jeżeli z jakiegoś powodu choćby przez chwilę nie może z niej korzystać, to odczuwa lęk, rozdrażnienie i potężne zdenerwowanie. Dotyczy to osób obu płci, w różnym wieku i o różnym wykształceniu.
– Potencjał, by uzależnić się (od telefonu) jest dziś większy niż kiedykolwiek, bo niemal każdą czynność „znarkotyzowaliśmy” – powiedziała w rozmowie z Onetem amerykańska psychiatra prof. Anna Lembke z Uniwersytetu Stanforda, specjalistka od leczenia uzależnień. Podkreśliła przy tym, iż właściciele i twórcy mediów społecznościowych doskonale zdają sobie sprawę z funkcjonowania swych produktów i specjalnie projektują je w taki sposób, by korzystający z nich użytkownicy popadali w nałóg. – Od 15 lat mówię, iż trzeba usunąć telefony ze szkół – konstatuje profesor Lembke. Podobnego zdania są inni naukowcy, także polscy.
Tymczasem u nas przez cały czas nie ma przepisów, które zakazywałyby korzystania z komórek w szkołach. Jedynie pojedyncze placówki wprowadziły taki zakaz w swych regulaminach. Nic zatem dziwnego, iż najmłodsi często biorą przykład z rodziców, którym telefony także mocno wpadły w szpony, przez co w wielu domach nie ma już normalnej sytuacji rodzinnej, bo dorośli praktycznie też nie rozstają się z telefonem. A jeżeli zakazują swym dzieciom chwilowego korzystania z komórki, to tylko za karę.
Temat jest obszerny i nie da się go omówić w krótkim felietonie. Więc najwyższy czas, by władze oświatowe urzeczywistniły mądre rozwiązania, które ocalą nasze dzieci od tego nałogu i na początek wprowadziły właśnie przepis zabraniający uczennicom i uczniom korzystania z komórek w szkołach.