Hipercholesterolemia to problem nie tylko otyłych dorosłych

mzdrowie.pl 1 dzień temu

Badanie poziomu cholesterolu zostało dołączone do bilansu sześciolatka. Pozwoli ono wykryć hipercholesterolemią rodzinną i inne zaburzenia lipidowe, zanim pojawią się objawy związane ze skutkami do jakich one prowadzą np. zawał serca. Do pokonania pozostają wciąż częste obawy przed farmakoterapią.

21 mln Polaków ma zaburzenia lipidowe. Ponad 160 tys. osób rocznie umiera w naszym kraju z przyczyn sercowo-naczyniowych. Większość dorosłych zdaje sobie sprawę ze związku poziomu cholesterolu z chorobami krążenia, jednak rzadko kiedy mają świadomość tego, iż podwyższony poziom cholesterolu może być problemem osób szczupłych i wysportowanych, a tworzenie blaszki miażdżycowej nie powoduje objawów. Hipercholesterolemia pobudza rozwój miażdżycy, a ta z kolei ujawnia się w momencie, gdy już wystąpi stan bezpośredniego zagrożenia życia m.in. zawał serca czy udar mózgu.

W czasie debaty zorganizowanej przez Koalicję “Liga Walki z Cholesterolem”eksperci wskazywali na wiele kwestii systemopwych i organizacyjnych, które wymagają poprawy. “Jest duże forum antystatynowe. Ludzie się boją, mimo iż badania mówią jednoznacznie o ich działaniu. (…) Ludzie nie boją się jeździć po polskich drogach, nie boją się jeździć po alkoholu, nie boją się brać paracetamolu, ale boją się statyn, podczas gdy w nadmiarze umieramy na miażdżycę” – zauważyła dr Agnieszka Gorgoń-Komor, lekarz kardiolog i senator RP. Dodała, iż sukcesem ostatnich miesięcy było wprowadzenie badania cholesterolu do bilansu sześciolatka – “Ważne aby badać cholesterol już w młodym wieku, tak aby zidentyfikować rodziny z hipercholesterolemią rodzinną”.

Profesor Maciej Banach (przewodniczący Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego) przypomniał o konieczności oceny kalcyfikacji blaszki miażdżycowej w tomografii komputerowej. Uzyskany wynik calcium score pozwala przewidzieć ryzyko rozwoju miażdżycy, a tym samym podjąć decyzję o wdrożeniu leczenia lub jego zintensyfikowaniu. Dwoma najważniejszymi modyfikatorami ryzyka jest stan zapalny i podwyższenie stężenia Lp(a). Innym istotnym czynnikiem ryzyka chorób sercowo-naczyniowych jest poziom LDL. W przypadku osób po zawale mięśnia sercowego, im jest niższe stężenie LDL, tym mniejsze ryzyko kolejnego nagłego stanu w układzie krążenia.

“Nie ma takiej wartości LDL, której nie moglibyśmy obniżyć” – podkreślił prof. Banach, mówiąc o skuteczności współcześnie stosowanych schematów farmakoterapii. Nie można zapomnieć o tym, iż poziom LDL nie jest jedynym czynnikiem ryzyka. Tymczasem nie wierzymy i nie doceniamy tego, co gwarantuje nasz system ochrony zdrowia. “Pani minister zdrowia Hiszpanii myślała, iż w ogóle mówimy o Francji czy Holandii, bo to niemożliwe, iż w kraju Europy Środkowo-Wschodniej, aby istniało tyle fantastycznie funkcjonujących programów. To jest element komunikacji. My musimy komunikować, iż potrafimy być w Polsce bardzo skuteczni” – powiedział prof. Banach, wspominając w jak pozytywny sposób polskie rozwiązania bywają odbierane i oceniane za granicą.

Kolejny poruszony w dyskusji wątek dotyczył leczenia statynami pacjentów onkologicznych. Część skutecznych leków stosowanych u chorych na nowotwory wywołuje skutki uboczne, w tym takie jak hipercholesterolemia lub triglicerydemia. Onkolodzy często reagują na to zmniejszeniem dawek chemioterapeutyku, a nie dodaniem statyn do farmakoterapii. Tymczasem to właśnie statyny zmniejszają ryzyko zawału mięśnia sercowego. Prof. Banach poinformował o rozszerzeniu od października kryteriów wejścia do programu B.101 i ocenił – “Jest to jeden z najlepszych na świecie programów, o ile chodzi o osiąganie celów terapeutycznych. (…) Nie ma efektywniejszego leczenia w kardiologii na świecie”.

Jak wskazywali eksperci, zdecydowanie za rzadko lekarze zlecają wykonywanie lipidogramu u dzieci, tymczasem zaburzenia w sprawdzanym tym badaniem obszarze są bezobjawowe. “Najczęściej pierwszym objawem klinicznym jest pierwszy incydent sercowo-naczyniowy, który nierzadko kończy się zgonem” – tłumaczyła prof. Małgorzata Myśliwiec z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. W hipercholesterolemii rodzinnej 60. roku życia dożywa tylko 30 proc. mężczyzn I 50 proc. kobiet – “Proszę zobaczyć ile osób umiera niepotrzebnie. Rozpoznając u dziecka hipercholesterolemią rodzinną i ją lecząc, powodujemy, iż oczekiwana długość życia jest taka sama jak u osób zdrowych w danej populacji. Najczęściej są to dzieci szczupłe, wysportowane, poziom triglicerydów często mają prawidłowy. Natomiast jeżeli zapytamy o wywiad rodzinny – to jest dramat, bo jedno z rodziców, o ile jest to starsze dziecko, może już nie żyć”.

Prof. Myśliwiec zaznaczyła również – “Jeżeli rozpoznamy u dziecka hipercholesterolemię rodzinną i włączymy leczenie, to zapobiegamy incydentom sercowo-naczyniowym u tego dziecka i będzie ono żyło tak samo długo, jak rówieśnicy, którzy nie chorują na tę chorobę. Przede wszystkim jednak rozpoznamy ją też u członka rodziny”. Z uwagi na wzór dziedziczenia tej choroby po postawieniu diagnozy u dziecka, bardzo często diagnoza stawiana jest u jego bliskich. Badanie można oczywiście wykonać także u osób w innym wieku. ”Zostaje kwestia przekonania do leczenia. Jest lepiej, ale przez cały czas 20 proc. nie zgadza się na leczenie” – zauważyła prof. Myśliwiec dodając, iż leki mogą być z powodzeniem stosowane już u przedszkolaków.

Prof. Mariusz Gąsior (kierownik III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii w Zabrzu, Śląski Uniwersytet Medyczny) podzielił się swoim doświadczeniem związanym z prowadzoną na terenie Zabrza akcją “Lipidogram dla pierwszaka” – “Prawie 15 proc. dzieci ma podwyższony poziom cholesterolu”. Jego podwyższenie zawsze oznacza wzrost ryzyka wystąpienia miażdżycy – “Nasz polski program jest bardzo prosty przez to będzie bardzo skuteczny”.

„W 2023 roku program lekowy B.101 kosztował państwo 15,7 mln zł przy 1216 pacjentach. Rok później wydatki wzrosły do 29 mln zł przy 2263 pacjentach. To daje około 36 zł dziennie na pacjenta. W perspektywie życia i zdrowia pacjentów to bardzo efektywne wykorzystanie środków” – powiedziała dr Anna Gołębicka, ekspertka Centrum im. Adama Smitha, porównując te kwoty z kosztami braku reakcji, takimi jak zawał serca (21,5 tys zł na leczenie szpitalne i ok. 2 tys zł na rehabilitację) czy udar (17 tys zł na leczenie szpitalne i ok. 3-4 tys zł na rehabilitację).

Idź do oryginalnego materiału