Gdy jesteś nastolatkiem, to masz w głowie mnóstwo głupich pomysłów. Tak było zawsze, dzisiejsza młodzież nie różni się pod tym względem od poprzednich pokoleń. Problem w tym, iż dzisiejsi nastolatkowie mają znacznie więcej możliwości, by na własne życzenie zrobić sobie krzywdę. I nie wiedzieć czemu, skwapliwie z tych okazji korzystają.
Szalony rajd nastolatka
Najnowszy przykład niemal samobójczego braku wyobraźni to pomysł pewnego 14-latka ze Śląska. Chłopak w nocy z 7 na 8 marca "pożyczył" auto swojej mamy i wybrał się na przejażdżkę. Na pokład zabrał trzech kolegów, też nastoletnich, i ruszył w trasę. Niby nic nadzwyczajnego. Młodych chłopaków zawsze ciągnęło do tego, by pojeździć autem przed zrobieniem prawa jazdy. Do tego, by poszpanować rajdowymi umiejętnościami przed kumplami również. Ale bohater tej historii postanowił poszpanować także przed policją, co już jest pomysłem oryginalnym.
Wszystko zaczęło się banalnie. Fiata, którym jechali chłopcy, chciał zatrzymać do zwykłej kontroli drogowej partol drogówki. Młodociany rajdowiec minął jednak radiowóz i pognał dalej. Policjanci ruszyli więc w pościg. Najpierw gonili fiata ulicami Czeladzi, potem Siemianowic Śląskich, następnie Piekar Śląskich i w końcu Bytomia. W tym ostatnim mieście kierowca się zatrzymał. Ale nie dlatego, iż w końcu doznał olśnienia i uznał, iż ucieczka przed policją to głupi pomysł. Po prostu wypadł z drogi, przywalił w barierkę i nie mógł jechać dalej.
Cała czwórka wyszła z rozbitego auta o własnych siłach. I to była najrozsądniejsza decyzja tego wieczoru. Po chwili auto stanęło bowiem w płomieniach i kompletnie spłonęło. Nastoletni "mistrz kierownicy" i jego trzej koledzy mieli więc naprawdę mnóstwo szczęścia. Teraz będą mieli jednak też mnóstwo kłopotów, bo zajmie się nimi sąd rodzinny. Wszystkimi, choć najpoważniejsze konsekwencje czekają kierowcę, który rozbił nie tylko auto swojej mamy, ale też kilka innych pojazdów.
Zatrważający brak instynktu samozachowawczego
W sprawie wypadku toczy się policyjne śledztwo. Ale prowadzący je funkcjonariusze nie udzielą odpowiedzi na najbardziej istotne pytanie – co ci młodzi ludzie mieli w głowach, iż zdecydowali się na tak niebezpieczny rajd? Dlaczego żadnemu z nich nie zapaliła się czerwona lampka? Bo ich wyczyn był wyjątkowo głupi, choćby jak na skłonnych do ryzyka nastolatków.
To, iż się nie zatrzymali do kontroli, jeszcze jakoś można usprawiedliwić. Zadziałał stres, pojawiła się panika i naturalny odruch ucieczki. Ale nie sposób zrozumieć, dlaczego potem pędzili jeszcze przez kolejne miasta i żaden nie doszedł do wniosku, iż lepiej się jednak zatrzymać. Że dalsza ucieczka to pakowanie się w coraz większe kłopoty. Że mogą kogoś zabić albo sami skończyć na cmentarzu.
Najgorsze w tej historii jest to, iż to nie jest odosobniony przypadek. Psychologowie coraz częściej alarmują, iż obecne młode pokolenie ma wyjątkową skłonność do ryzykownych zachowań, a do tego kiepsko sobie radzi z myśleniem o konsekwencjach. A to, niestety, oznacza, iż takie sytuacje jak ta z Bytomia będą się powtarzać.