W nocy z soboty na niedzielę, z 25 na 26 października, po raz kolejny cofniemy zegarki z godziny 3.00 na 2.00. Oznacza to, iż pośpimy godzinę dłużej, a Polska – podobnie jak większość państw Europy – przejdzie z czasu letniego na zimowy, czyli środkowoeuropejski (CET). Choć dla wielu to drobiazg, zmiana czasu ma długą historię i wciąż budzi kontrowersje.Skąd wzięła się zmiana czasu?Pomysł wprowadzania dwóch systemów godzinowych – letniego i zimowego – narodził się ponad sto lat temu. Po raz pierwszy zastosowano go w czasie I wojny światowej, głównie w Niemczech i Wielkiej Brytanii, aby oszczędzać węgiel i energię elektryczną. W Polsce systematycznie wrócono do tego rozwiązania w latach 70., w czasie kryzysu energetycznego. Wtedy argument był prosty – dłuższe korzystanie ze światła dziennego miało ograniczyć zużycie prądu.Z czasem jednak technologia i styl życia zmieniły się na tyle, iż oszczędności energii stały się znikome. Dziś większość ekspertów przyznaje, iż bilans korzyści i strat jest co najmniej wątpliwy. w tej chwili Polska stosuje zmianę czasu w podstawie rozporządzenia Unii Europejskiej. W 2019 roku Komisja Europejska zapowiedziała koniec zmian czasu, ale pandemia i brak jednomyślności między państwami członkowskimi spowodowały, iż temat utknął w martwym punkcie. Część państw wolałaby na stałe pozostać przy czasie letnim, inne – jak Polska – przy zimowym. Dopóki nie ma wspólnej decyzji, zegarki będziemy przestawiać dalej.Kiedy znów przestawimy zegarki?Na czas letni wrócimy 29 marca 2026 roku. Wtedy zegary przesuniemy z 2.00 na 3.00, tym razem tracąc godzinę snu. Do tego czasu obowiązywać będzie czas środkowoeuropejski – czyli tzw. zimowy – ten sam, który stosują m.in. Niemcy, Czechy i Węgry.CZYTAJ TEŻ:Międzyrzec Podlaski. Przygotowali komiks historycznyMyślą o drugiej linii autobusowej do dworca PKPGdzie się udać w Janowie Podlaskim? Pracownicy Punktu Informacji Turystycznej podpowiedzą