Ustawę o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia politycy Prawa i Sprawiedliwości wprowadzili w 2017 r. – zapisano w niej, iż co roku, 1 lipca, pensje w ochronie zdrowia będą zwiększać się wraz ze wzrostem średniej krajowej. Po ostatniej nowelizacji pielęgniarki z wykształceniem magisterskim i specjalizacją mają wyższy wskaźnik płacy – 1,29. Ich wynagrodzenie zasadnicze to więc dziś co najmniej 8,2 tys. zł. Pensja minimalna pielęgniarki, która nie ma magistra albo specjalizacji, to 6,5 tys. zł (wskaźnik 1,02). Pielęgniarka ze średnim wykształceniem i bez specjalizacji ma 0,92, czyli 6 tys. zł podstawy. Kwota może być większa, bo dochodzą dodatki za dyżury czy wysługę lat. Różnica w zarobkach młodej, dobrze wykształconej pielęgniarki i jej koleżanki po szkole średniej, ale za to z 30-letnim stażem, od której ta młoda uczy się w praktyce zawodu, wynosi więc znacznie więcej niż 2 tys. zł.
To dlatego pielęgniarki się kłócą.
Mówiła o tym w Sejmie 29 listopada – podczas czytania projektu nowelizacji ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego w podmiotach leczniczych – Iwona Borchulska z zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych – informowała o tym „Gazeta Wyborcza”.
Fragment posiedzenia do obejrzenia poniżej.