Depresja szkolna i jej śmiertelne żniwo. Jak szkoła potrafi dobić dzieci? Jak je ratować?

warszawa.wyborcza.pl 1 rok temu
Zdjęcie: (PIQSELS)


Kiedy dziecko zaczyna lekcje o godz. 8 i musi być na świetlicy do godz. 17, jego procesy poznawcze mogą nie funkcjonować tak, jak powinny. I kiedy ta młoda osoba wraca do domu o godz. 18, jest wykończona, być może choćby nic nie zje i położy się spać. Wtedy rodzic mówi: 'jakie to pokolenie jest słabe'. Tylko pytanie, czy szkoła jest taka sama jak kiedyś.


Magda Zalewska*: Od 10 lat pracuje pani m.in. jako psycholożka. Pamięta pani najtrudniejszy przypadek, z którym się spotkała? Może pani o nim opowiedzieć?

Dr Marlena Stradomska, psycholożka, psychoterapeutka, suicydolożka, ekspertka Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, działającym przy Ministerstwie Zdrowia: Jako biegła sądowa mam za sobą mnóstwo trudnych spraw, takich jak zaniedbania rodzinne, próby samobójcze czy różnego rodzaju tragiczne sytuacje, kiedy np. nieleczona schizofrenia paranoidalna u rodzica powoduje, iż przez te objawy choroby dochodzi do zabójstwa dzieci, a następnie samobójstwa osoby dorosłej. To są najgorsze przykłady tego, iż tragedii można było zapobiec poprzez wprowadzenie pomocy psychologicznej, psychoterapii, farmakoterapii czy innych możliwości pomocowych, a jest ich wiele.
Idź do oryginalnego materiału