Mamy już 39 uczelni i 8 tys. miejsc na studiach lekarskich, 3,6 lekarza na 100 tys. mieszkańców. Powinniśmy się zastanowili nad tym, ilu lekarzy potrzebujemy, by nasz system ochrony zdrowia działał sprawnie. Odpowiedź na to pytanie jest najważniejsza. Taka analiza powinna być punktem wyjścia do podejmowania decyzji, czy przez cały czas mają powstawać nowe kierunki medyczne – mówi wiceminister zdrowia Urszula Demkow.
Sejmowa komisja zdrowia dyskutowała o funkcjonowaniu nowych wydziałów lekarskich, uruchomionych w latach 2015-2023. Informacje przedstawiła wiceminister zdrowia Urszula Demkow. W 2005 r. w Polsce było 3 tys. miejsc na kierunkach lekarskich, natomiast w roku akademickim 2022/2023 już ok. 8 tys. Na 100 tys. mieszkańców przypada w tej chwili w Polsce 3,6 lekarza. Średnia europejska – to 3,7, a więc jesteśmy blisko średniej. Spośród państw EOCD najmniej lekarzy na 100 tys. mieszkańców przypada w Japonii – 2,6 (“system ochrony zdrowia działa tam perfekcyjnie”), w Kanadzie 2,81, w Belgii 3,25. Najwięcej lekarzy jest w Grecji – ponad 6 lekarzy na 100 tys. mieszkańców (“system ochrony zdrowia działa słabo”). „Widać więc, iż liczba lekarzy nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na sprawność systemu” – skomentowała dane wiceminister.
„Z analizy przygotowanej przez Departament Analiz i Strategii MZ wynika, iż globalna liczba lekarzy nie jest największym problemem. Problemem jest ich rozmieszczenie oraz specjalizacje, jakie wykonują. Problemem jest także luka pokoleniowa. Przeważają medycy w starszym wieku, w średnim wieku jest ich mało, dopiero teraz przybywa lekarzy młodego pokolenia. Z tego powodu debata na temat przyszłości szkół wyższych, czy otwierać nowe kierunki, czy nie, powinna być prowadzona wokół tego wątku, ilu lekarzy tak naprawdę potrzebujemy” – stwierdziła Urszula Demkow.
Częstym zarzutem pod adresem nowo powstałych kierunków lekarskich jest słaba jakość kształcenia. Kryteria przyjęcia stawiane kandydatom z roku na rok się obniżają. W ostatnim analizowanym roku w tych szkołach nie zostało obsadzonych 447 miejsc. A więc choć można się łatwo dostać na studia, nie ma tylu chętnych, jak zakładały uczelnie.
11 uczelni bez akredytacji PKA
Uprawnienia do prowadzenia kierunków medycznych posiada aktualnie 39 uczelni wyższych z czego 29 to uczelnie publiczne, a 10 uczelnie prywatne. 7 uczelni ma status szkół wyższych zawodowych, 32 to uczelnie akademickie. Trzy kolejne uczelnie znajdują się w procesie weryfikacji – otrzymały negatywną opinię Polskiej Komisji Akredytacyjnej (PKA) i negatywną opinię ministra edukacji i nauki (obecnie ministra nauki i szkolnictwa wyższego). Aktualnie wszystkie złożyły wnioski do ministra o ponowne rozpatrzenie sprawy.
„Na 39 uczelni wyższych 17 otrzymało uprawnienia do prowadzenia kształcenia na kierunku lekarskim w roku akademickim 2022/2023 w wyniku liberalizacji przepisów ustawy prawo o szkolnictwie wyższym. Dodatkowo przepisy umożliwiły ubieganie się o zgodę na prowadzenie studiów na kierunku lekarskim także tym uczelniom, które nie posiadają doświadczenia w prowadzeniu studiów na jakimkolwiek kierunku medycznym, pod warunkiem, iż należą do grona tzw. uczelni badawczych” – poinformowała wiceminister zdrowia.
Obecnie 11 uczelni nie posiada akredytacji PKA, część z nich mocno walczy i chciałyby być reakredytowane. „Gdyby wszystkie 11 uczelni bez akredytacji zostało zamkniętych, należałoby znaleźć miejsce dla 700 studentów. Konferencja Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych (KRAUM) jest chętna, żeby zagospodarować tych, którzy mają już za sobą co najmniej jeden rok studiów. Sprawę trzeba jak najszybciej rozwiązać. Audyt powinien się zakończyć za mniej więcej dwa miesiące” – zapowiedziała wiceminister zdrowia.
Obradujemy nad 11 uczelniami, które otrzymały negatywną opinię PKA, a mimo to Ministerstwo Edukacji i Nauki wydało im zgodę na kształcenie przyszłych lekarzy, co też robią. To co według mnie powinno się teraz zrobić – to ponowna akredytacja tych uczelni. Te z nich, które usunęły niedociągnięcia – a znam takie – powinny ponownie zostać poddane procesowi akredytacji przez PKA. Wtedy być może wśród tych 11 uczelni znajdą się takie, które przejdą ponowny proces akredytacyjny. Na pewno nie można wszystkie wrzucić do jednego worka i je zamknąć” – powiedziała podczas dyskusji poseł Alicja Chybicka (KO).
Zastępca przewodniczącego komisji Marcelina Zawisza (Lewica) dopytywała wiceminister zdrowia, jak wygląda kwestia audytu tych uczelni, ponieważ izby lekarskie i organizacje lekarskie informują, iż te uczelnie przez cały czas nie mają ani warunków technicznych ani kadrowych do kształcenia przyszłych medyków – „Porozumienie Rezydentów jest szczególnie aktywne w zgłaszaniu tych nieprawidłowości. Musimy dokładnie sprawdzić, czy absolwenci nowych uczelni, którzy już niedługo zaczną się pojawiać na rynku, będą dobrze wykształconymi lekarzami”. „Powstał ogromny bałagan w systemie kształcenia lekarzy. Na pewno odbije się to negatywnie na środowisku. Obawiam się, iż niedługo powstanie sformułowanie „neolekarz” – zauważył poseł Krzysztof Bojarski (KO).
Poseł Józefa Szczurek-Żelazko (PiS) zwróciła uwagę, iż potrzebny jest regularny proces akredytacyjny – „Chciałabym się dowiedzieć od pani minister, jakie wyniki LEK uzyskują absolwenci np. Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, Uniwersytetu Reszowskiego, w których kształcenie lekarzy zostało uruchomione w 2015 r. Jak wypadają na tle dłużej działających uczelni. Teraz z góry przesądzacie, iż te uczelnie źle kształcą, nie mają odpowiedniej kadry, odpowiedniego zaplecza klinicznego, wyposażenia. Żeby można to definitywnie stwierdzić, potrzebne są kontrolne wizyty akredytacyjne. Wiem, iż ministerstwo nauki dopiero planuje przeprowadzić takie wizyty. Czy mamy już dowody na to, iż te uczelnie, które uzyskały zgodę na kształcenie od ubiegłego roku, rzeczywiście nie spełniają standardów?”. Poseł Szczurek-Żelazko przypomniała, iż rząd PIS podjął decyzję o uruchomieniu nowych kierunków na podstawie analiz, które pokazały, iż liczba lekarzy, funkcjonujących w systemie finansowanym ze środków publicznych jest niewystarczająca. Jednak najbardziej niepokojącym wnioskiem z tych analiz była średnia wieku polskich lekarzy.
Poseł Loanna Wicha (Lewica) podkreśliła, iż zarzutem kierowanym do wielu uczelni, które od niedawna kształcą przyszłych medyków, jest brak prosektorium. „Z danych zebranych przez Porozumienie Rezydentów na 1 sierpnia 2023 r. wynika, iż 17 jednostek prowadzących kierunek lekarski nie posiada własnego prosektorium. Czy można nauczyć studentów leczenia ludzi bez prosektorium, które służy do tego, żeby wnikliwie poznali anatomię człowieka?”.
Podważona niezależność Polskiej Komisji Akredytacyjnej
Przewodniczacy komisji Bartosz Arłukowicz (KO) pytał obecnego na posiedzeniu przewodniczącego Polskiej Komisji Akredytacyjnej prof. Janusza Uriasza o przyczyny nieprzyznania akredytacji uczelniom, które mimo tego za zgodą ówczesnego ministra edukacji i nauki rozpoczęły kształcenie na kierunku lekarskim.
„To jest całe spektrum konkretnych zarzutów. Od niezgodności propozycji utworzenia kierunku lekarskiego z misją uczelni poprzez brak jej strategii, brak doświadczenia. Ten kierunek, musi być powiązany z badaniami naukowymi, a uczelnie nie miały żadnego doświadczenia w tym zakresie. Do tego istotne braki w infrastrukturze. Uczelnia nie musi wcześniej ponosić kosztów na przygotowanie się do prowadzenia kierunku lekarskiego. Wystarczy, iż wskaże, w jaki sposób dojdzie do posiadania odpowiedniej bazy. o ile uczelnia chce rozpocząć kształcenie za tydzień, za kilka miesięcy, to musi mieć prosektorium. o ile później – wystarczy, iż wskaże jak i kiedy je zapewni. Kadra – to też jedna z częstych przyczyn odmowy. o ile PESEL wykładowców zaczyna się od 37, to nie jest sytuacja optymistyczna. Stwierdzaliśmy też braki w programie nauczania. Mamy co do tego pewne standardy, wzorzec, zgodnie z którym uczelnia powinna przygotować program nauczania. Były również zarzuty dotyczące kryteriów przyjęcia na studia” – wyjaśniał prof. Janusz Uriasz.
Przewodniczący PKA zwrócił uwagę na niebezpieczne skutki decyzji podjętych przez ministra edukacji i nauki – „Skutkiem tych decyzji została w jasny sposób podważona niezależność Polskiej Komisji Akredytacyjnej. PKA jest członkiem wielu ciał europejskich, m.in. rejestru instytucji akredytujących European Quality Assurance Register (EQAR), za pomocą którego należące do niego państwa uznają wzajemnie wydane akredytacje. W związku z tym dyplomy wszystkich polskich uczelni, nie tylko kierunków medycznych, są uznawane automatycznie w Unii Europejskiej. Podważenie niezależności PKA powoduje, iż możemy być usunięci z EQUAR. W związku z tym wszystkie polskie dyplomy mogą być podważane”.
Pełny audyt jak najszybciej
Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Maria Mrówczyńska opowiedziała, jak będzie wyglądać weryfikacja uczelni, które rozpoczęły działalność w roku akademickim 2022/2023, a uzyskały jedną lub dwie negatywne opinie PKA – „W styczniu wystąpiliśmy do wszystkich z nich, żeby ustosunkowały się do zarzutów PKA. 14 lutego minister nauki wystąpił do przewodniczącego PAK z wnioskiem o przeprowadzenie oceny programowej na wszystkich kierunkach, które zostały uruchomione w roku akademickim 2022/2023. Oprócz tego, o ile kształcenie trwa dłużej niż rok, będzie przeprowadzona ocena po pierwszym, trzecim i całym cyklu kształcenia. Mamy nadzieję, iż taka ocena zostanie zakończona w maju. Do tego czasu nie będziemy podejmowali rozmów z Ministerstwem Zdrowia o ustalenie limitów. o ile okaże się, iż ocena PKA jest negatywna, będziemy wnioskować, by nie uruchamiać limitów na tych uczelniach. Jednocześnie zapewniam, iż wszelkie decyzje podejmowane przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego, będą miały na celu dobro studentów”.
„Będę oczekiwał jak najszybszego pełnego audytu uczelni działających bez akredytacji. Kształcą się tam teraz studenci, którzy nie są winni temu, żyją nadzieją, iż skończą studia medyczne. Trzeba podjąć decyzję, co z tymi studentami zrobić, zadbać o ich przyszłość” – podsumował przewodniczący Bartosz Arłukowicz.