Został zakazany w Dani i Holandii. Polacy wciąż go kupują. Może mieć fatalne skutki dla zdrowia

g.pl 10 godzin temu
Ashwagandha od lat cieszy się ogromną popularnością jako naturalny środek wspierający walkę ze stresem i zmęczeniem. Teraz jednak budzi coraz więcej wątpliwości, a część państw zdecydowała się wycofać ją z rynku. Co wzbudziło obawy ekspertów? Czy osoby sięgające po ten suplement rzeczywiście mają się czego bać?
Ashwagandha od tysięcy lat zajmuje ważne miejsce w medycynie ajurwedyjskiej. W Europie jej popularność rosła z roku na rok – najczęściej jako składnika suplementów wspierających redukcję stresu, sen i koncentrację. Z czasem zaczęły się jednak pojawiać pytania, czy moda na ten adaptogen nie wyprzedziła wiedzy o jego możliwych skutkach ubocznych. Dyskusja wyraźnie nabrała tempa w 2023 roku, gdy Dania postanowiła zakazać sprzedaży suplementów zawierających ashwagandę. To był moment, który uruchomił lawinę.

REKLAMA







Zobacz wideo Michał Janczura: Niedopuszczalne jest, iż lekarka wciska ludziom suplementy rzekomo leczące guzy nowotworowe



Dlaczego ashwagandha jest zakazana w Danii? Decyzja oparta została na analizach naukowych
Ashwagandha przez lata była promowana jako naturalny środek pomagający w walce ze stresem, wspierający sen i poprawiający samopoczucie i koncentrację. W 2023 roku Dania jako jeden z pierwszych państw w Europie zdecydowała się jednak na całkowity zakaz sprzedaży suplementów zawierających tę roślinę. Powód? Wnioski z badań okazały się na tyle niepokojące, iż uznano ten adaptogen za potencjalne zagrożenie dla zdrowia publicznego. Decyzja duńskich władz nie była ani przypadkowa, ani polityczna. Opierała się na szczegółowym raporcie przygotowanym przez Duński Uniwersytet Techniczny (DTU). Naukowcy ocenili dostępne dane dotyczące bezpieczeństwa stosowania ashwagandhy.
Zobacz też: Twierdzą, iż sprzedają nam czekoladę. To tylko nazwa. Wyniki kontroli IJHARS obnażyły prawdę
Eksperci z DTU zwrócili uwagę przede wszystkim na możliwy wpływ ashwagandhy na funkcjonowanie układu hormonalnego. Analizy sugerowały, iż substancje zawarte w roślinie mogą zaburzać jego równowagę, między innymi nasilać objawy nadczynności tarczycy. Wątpliwości dotyczyły także oddziaływania suplementów na układ rozrodczy. W raporcie wskazano ryzyko zmian w cyklu miesiączkowym oraz potencjalne zagrożenia dla kobiet w ciąży. Szczególne obawy budziła możliwość wywoływania skurczów macicy i zwiększenia ryzyka poronień. Na tym jednak lista zastrzeżeń się nie kończy. W dokumentach pojawiły się również doniesienia o objawach ze strony układu nerwowego i psychiki, takich jak nadmierna senność, ospałość, zawroty głowy, rozdrażnienie, niepokój czy pogorszenie samopoczucia. Zwrócono też uwagę na możliwe problemy z wątrobą. Chodzi o podejrzenia polekowego uszkodzenia tego narządu, które może objawiać się osłabieniem, nudnościami, bólem w prawym podżebrzu, ciemnym moczem, jasnym stolcem, świądem skóry oraz żółtaczką.


Jakie są minusy ashwagandhy? Problemem nie jest roślina, ale sposób suplementowania
Naukowcy twierdzą, iż problemem może być nie tyle sama ashwagandha, ile jej masowe i niekontrolowane stosowanie w suplementach diety. Preparaty dostępne na rynku często różnią się dawkami, stężeniem ekstraktów i jakością surowca, a konsumenci sięgają po nie bez konsultacji z lekarzem. To właśnie dlatego najpierw w Danii, a następnie w Holandii uznano, iż przy obecnym poziomie wiedzy i skali popularności suplementów ryzyko przewyższa potencjalne korzyści. Stąd decyzja o całkowitym zakazie sprzedaży. Co ważne ashwagandha nie została jednoznacznie uznana za substancję niebezpieczną ani przez Europejską Agencję Leków, ani przez amerykański FDA. To raczej sygnał ostrzegawczy. W Polsce obrano inną drogę. Zamiast zakazu wprowadzono konkretne limity maksymalnych dawek oraz oficjalne rekomendacje dotyczące bezpiecznego stosowania. Ministerstwo Zdrowia oraz Główny Inspektorat Sanitarny zalecają szczególną ostrożność kobietom w ciąży, osobom z chorobami tarczycy, zaburzeniami hormonalnymi oraz pacjentom przyjmującym leki przewlekle.



Źródło: WP Zdrowie, Rynek Zdrowia
Idź do oryginalnego materiału