Zapomniana choroba wróciła do Europy. Al Capone zmarł, bo ze wstydu się nie leczył

natemat.pl 3 godzin temu
Nieleczona może doprowadzić do zapalenia mięśnia sercowego, opon mózgowych, niepłodności. A choćby sepsy, która może skończyć się śmiercią. Rzeżączka właśnie święci w Europie triumfalny powrót. Wielka Brytania była bliska paniki i naprędce wymyśliła własne rozwiązanie. A Polska?


Co przychodzi ci do głowy na hasło "choroby przenoszone drogą płciową"? Prawdopodobnie HIV. A jeżeli jesteś milenialsem lub boomerem, to prawdopodobnie też kiła, zwana syfilisem i rzeżączka.

Raport Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Instytutu Badawczego "Choroby zakaźne i zatrucia w Polsce" pokazuje rosnącą liczbę zakażeń, jeżeli chodzi o całą trójkę.

I gdyby dotyczyło to tylko naszego kraju, można by rzec, iż nic w tym dziwnego. HIV był straszakiem, gdy zabił Freddiego Mercury'ego, od tamtej pory minęło 30 lat, a iż Polacy do bojaźliwych nie należą, nie boją się też HIV, szczególnie iż są już leki, które chronią przed AIDS, choćby po ryzykownym kontakcie intymnym. Ale problem nie dotyczy tylko Polski.

W Anglii ruszają pierwsze na świecie szczepienia na rzeżączkę


Europejskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób bije na alarm, iż w krajach Unii jest 100 tys. przypadków rzeżączki rocznie. A WHO, iż w ciągu 20 lat ta choroba stanie się jednym z największych problemów zdrowotnych świata. Bo nie dość, iż rzeżączka, która była już zapomniana, wróciła, to jeszcze staje się oporna na wszelkie możliwe antybiotyki.

W Wielkiej Brytanii, gdy okazało się, iż choćby stara, dobra penicylina, nie daje sobie z nią rady, zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Tak bardzo, iż Anglicy na początku sierpnia 2025 wystartowali z pierwszym na świecie programem szczepień przeciwko tej chorobie, choć tak naprawdę szczepionki na nią ma.

Ratują się więc szczepionką na meningokoki typu B, bo okazało się, iż w 30-40 proc. jest ona skuteczna także w zapobieganiu zakażeniom dwoinką rzeżączki (neisseria gonorrhoeae).

Objawy u mężczyzn trudniej przegapić


– Jest takie powiedzenie dermatologów, iż choroby weneryczne lubią podróżować parami. Niestety, to często jest prawdą – mówi dr Bożena Bierzniewska, dermatolog-wenerolog z Kliniki Dermatologicznej Dermedica w Warszawie.

– Dlatego w przypadku wykrycia rzeżączki, należy wykluczyć także inne zakażenia – kiłę, a także HIV, HPV, opryszczkę narządów płciowych i żółtaczkę typu C – wylicza.

– Czasem już po wyleczeniu rzeżączki może pojawić się ponownie wyciek z cewki moczowej i wtedy należy brać pod uwagę także infekcję chlamydiami, bo ta rozwija się wolniej, ale daje podobne objawy – dodaje dr Bożena Bierzniewska.

Kiła, to ta "przypadłość", o której uczyliśmy się na lekcjach historii i polskiego, iż chorym na nią odpadały nosy. I iż wśród pacjentów "doktorów od syfilisu", wielu było sławnych – kiłę mieli i Wyspiański, i Flaubert – autor "Pani Bovary", i gangster Al Capone. Ten ostatni miał zresztą kiłę razem z rzeżączką. Ze wstydu nie próbował leczyć ani jednej, ani drugiej, poddał się więc walkowerem i zmarł.

– A właśnie mężczyźni mają największe szanse na szybkie wyleczenie rzeżączki, bo u nich objawy zwykle pojawiają się gwałtownie – już po 3-4 dniach od zakażenia: wyciek z cewki moczowej, pieczenie i ból przy oddawaniu moczu. Objawów nie sposób przegapić, dzięki czemu gwałtownie trafiają do lekarza – mówi dermatolog-wenerolog, Bożena Bierzniewska.

Leczenie musi obejmować także partnera czy partnerkę


Mężczyźni, jeżeli są w heteroseksualnym stałym związku, a chorobą weneryczną zarazili się w wyniku przygodnego seksu i zdrady, często boją się do tego przyznać i próbują jak najdłużej ukrywać zakażenie przed żoną czy partnerką.

– Oczywiście, to może być bardzo trudne, ale należy być odpowiedzialnym i mając na uwadze zdrowie drugiej osoby, dać jej szansę na wyleczenie się – mówi dr Bierzniewska. Tym bardziej iż kobieta, która choćby nie podejrzewa, iż zaraziła się od partnera, łatwo może przegapić chorobę.

– Objawy rzeżączki u kobiet o wiele rzadziej bywają tak dotkliwe, jak u mężczyzn. Przez to zakażenie może niepostrzeżenie przenieść się z cewki moczowej i pochwy, także na macicę i jajniki. I doprowadzić choćby do bezpłodności – tłumaczy dr Bożena Bierzeniewska.

Choć rzeżączka najczęściej dotyczy narządów płciowych, to może umiejscowić się nie tylko tam. – W przypadku kontaktów oralnych, może dojść do zakażenia gardła. Zawsze należy to uwzględnić w diagnostyce – mówi dermatolog-wenerolog.

Pacjenci pytają, czy dermatolog jest też wenerologiem


Ryzyko rzeżączki rośnie, szczególnie gdy nie wiemy, czy osoba, z którą mieliśmy kontakt, poza nami miała także innych partnerów. Dlatego po każdym ryzykownym zachowaniu, warto jak najszybciej skonsultować się z lekarzem, choćby jeżeli objawy jeszcze się nie pojawiły.

– A jeżeli już są, w przypadku rzeżączki należy unikać samodzielnego leczenia się, bo może to prowadzić do zamazania ewentualnych objawów innych chorób wenerycznych. Lecząc rzeżączkę "domowymi" sposobami, możemy przy okazji zaleczyć np. kiłę, o której istnieniu nie mamy pojęcia. Zaleczymy ją, ale i tak nie wyleczymy – mówi dr Bierzniewska.

Mężczyźni, gdy mają objawy choroby wenerycznej, często wstydzą się pójść do kobiety – lekarza i usiłują szukać mężczyzny. A znalezienie go bywa trudne, bo większość dermatologów to kobiety.

– Niepotrzebnie się krępują, bo dla lekarza, także dla kobiety, choroba weneryczna jest, jak każda inna. Skupiam się na leczeniu i nie oceniam moralności swoich pacjentów – mówi dr Bierzniewska.

I dodaje, iż wiele osób, mając objawy rzeżączki i chcąc umówić się na wizytę, dzwoni i pyta, czy lekarz jest tylko dermatologiem, czy też wenerologiem.

– Wenerologia, czyli leczenie chorób przenoszonych drogą płciową, to część specjalizacji dermatologicznej, dlatego każdy dermatolog zna się też na chorobach wenerycznych – tłumaczy.

Lekarze leczą, nie oceniają moralności pacjentów


Idealiści mogą się łudzić, iż większa wykrywalność chorób wenerycznych to głównie efekt tego, iż dziś jesteśmy bardziej świadomi i częściej wykonujemy testy. Niestety, to nie tylko to. Rośnie po prostu liczba ryzykownych kontaktów seksualnych, bo częściej nie zabezpieczamy się choćby przypadku zbliżeń z nowopoznanymi przez internet partnerami. I zwiększa się liczba osób uprawiających chemsex, a substancje zmieniające świadomość sprawiają, iż bagatelizujemy ryzyko, lub nie jesteśmy go w ogóle świadomi.

British Association for Sexual Health and HIV (BASH), najważniejsza organizacja zajmująca się zdrowiem seksualnym w Wielkiej Brytanii, ze względu na narastający problem, zaktualizowała już wytyczne dla pacjentów. Podpowiada nawet, co robić, już po wyleczeniu rzeżączki. A raczej, czego nie robić – bo radzi, by nie uprawiać seksu przynajmniej przez tydzień po całkowitym wyleczeniu.

W Polsce rzeżączkę, póki co, udaje się leczyć dzięki cefalosporyn, ale ryzyko, iż niedługo i nas, tak, jak w Anglii, pojawią się szczepy oporne i na tę grupą antybiotyków, rośnie. Dlatego lekarze rodzinni w przychodniach NFZ coraz częściej są zachęcani do "wyławiania" zagrożonych nią pacjentów.

Ułatwić im to może kwestionariusz, którym posługują się amerykańscy lekarze, opracowany przez Centers for Disease Control and Prevention w USA. Wśród pytań są m.in. te o niepokojące objawy po kontakcie intymnym, np. nietypową wydzielinę i zmiany skórne, czy o liczbę partnerów, jakich mieli w ciągu ostatniego roku, a także czy mają kontakty hetero-, homo-, czy biseksualne, waginalne, analne i oralne, czy zabezpieczają się prezerwatywą.

Brzmi pięknie, jednak prawda jest taka, iż Polacy nie są i prawdopodobnie jeszcze długo nie będę, tak otwarci, jak Amerykanie, w każdym razie, jeżeli chodzi o rozmowy na temat życia intymnego. Dlatego trudno się dziwić, iż wielu lekarzy rodzinnych może krępować się, zadawać takie pytania, jeżeli pacjent sam nie sugeruje, iż może mieć objawy choroby wenerycznej.

– Zawsze mówię pacjentom, iż jeżeli doszło do zakażenia, to dobrze jest wyciągnąć wnioski i na przyszłość być bardziej ostrożnym, ale najważniejsze jest to, iż większość chorób wenerycznych można dziś skutecznie i gwałtownie wyleczyć. I iż dlatego nie warto zwlekać z wizytą u lekarza – mówi dr Bożena Bierzniewska.

U niektórych osób, po zachorowaniu na rzeżączkę czy inną chorobę weneryczną, rozwija się wenerofobia – lęk przed zakażeniem, choćby jeżeli wyniki badań są ujemne i lekarz nie znajduje żadnych podstaw do dalszej diagnozy.

– To trudne doświadczenie, które wpływa na codzienne funkcjonowanie i relacje. Warto wtedy porozmawiać z lekarzem nie tylko o fizycznym stanie zdrowia, ale też o wsparciu psychologicznym, jeżeli lęk przed chorobą weneryczną staje się uporczywy – przekonuje dermatolog.

Warto zaznaczyć jeszcze jedno: lekarz, przeprowadzając wywiad z pacjentem, który ma chorobę weneryczną, nie prosi go o podanie kontaktu do partnerów seksualnych. A taka wizyta przebiega w atmosferze dyskrecji i zrozumienia.

Idź do oryginalnego materiału