Wrzesień, czyli początek czegoś więcej

razemztoba.pl 1 miesiąc temu

Pierwszy dzwonek zawsze brzmi tak samo – dźwięcznie, nieco nerwowo, a dla wielu z nas nostalgicznie. 1 września nie jest zwykłą datą w kalendarzu: to dzień, w którym szkoły otwierają swoje drzwi dla uczniów, nauczycieli i rodziców, rozpoczynając kolejny rozdział w zbiorowej historii edukacji. To także dzień, który – choć powtarza się co roku – za każdym razem ma inny ciężar i inny sens. To również moment, kiedy ma się poczucie, iż w polskiej edukacji znów zaczyna się rok pełen problemów, które od lat pozostają nierozwiązane.

Dla pierwszoklasistów to symboliczny moment wejścia w świat obowiązków, ale też przygód, nowych kolegów i pierwszych sukcesów. Dla maturzystów – początek ostatniej prostej, która prowadzi do egzaminów i wyboru dalszej drogi życiowej. Dla nauczycieli – świeży start, czas planów i nadziei, iż ich praca zaowocuje nie tylko dobrymi ocenami, ale także mądrością, samodzielnością i wrażliwością młodych ludzi.

Ale 1 września to także pytania i wyzwania. W dobie cyfryzacji, przeładowanych programów i presji testów szkoła nie może być tylko instytucją przekazywania wiedzy. Musi stać się miejscem spotkania – pokoleń, wartości, emocji. Miejscem, gdzie dzieci uczą się nie tylko matematyki i języka polskiego, ale także współpracy, odpowiedzialności i radzenia sobie ze stresem. Nie może, a jednak – nie ma co ukrywać – od lat szkoła coraz mniej odpowiada na potrzeby uczniów i wyzwania współczesności. Programy przeładowane są faktami, które łatwo znaleźć w Sieci, a brakuje miejsca na praktyczne umiejętności: krytyczne myślenie, pracę zespołową, odporność psychiczną. Zamiast uczyć samodzielności i kreatywności, system często produkuje sfrustrowanych młodych ludzi, którzy wkuwają materiał, by później natychmiast go zapomnieć. Szkoła publiczna, która miała być wyrównywaczem szans, coraz częściej pogłębia różnice społeczne.

Nie wolno też zapominać, iż rok szkolny to ogromne wyzwanie dla rodziców. Poranki z plecakami, organizacja zajęć dodatkowych, gonitwa między pracą a domem – to codzienność, która bywa trudniejsza niż szkolne lekcje. A jednak to właśnie rodzice są pierwszymi nauczycielami, pokazującymi swoim dzieciom, iż warto się uczyć i rozwijać. Tymczasem nauczyciele – zamiast być przewodnikami po świecie wiedzy – coraz częściej stają się urzędnikami wypełniającymi dokumenty. Biurokracja i niskie zarobki sprawiają, iż wielu świetnych pedagogów odchodzi z zawodu. Ci, którzy zostają, pracują z pasji, ale i z poczuciem, iż system nie daje im narzędzi ani wsparcia. Rodzice zaś stają przed koniecznością „łatania” szkolnych braków: korepetycje, zajęcia rozwijające, kursy językowe. To wszystko kosztuje – nie tylko pieniądze, ale także czas i nerwy.

A przecież świat nie czeka. Sztuczna inteligencja, nowe technologie, globalne kryzysy – to realia, do których szkoła powinna przygotowywać. Tymczasem uczniowie wciąż uczą się z podręczników pisanych językiem odległym od ich doświadczeń, a kreatywność przegrywa z testem wyboru.

Dlatego 1 września powinniśmy świętować nie tylko jako początek nauki, ale jako wspólną inwestycję – w przyszłość naszych dzieci i w przyszłość społeczeństwa. Edukacja bowiem nie jest prywatnym przedsięwzięciem jednostek, ale dobrem wspólnym. To, jak wygląda szkoła dziś, wprost przełoży się na to, jak będzie wyglądał świat jutro.

Niech więc pierwszy dzwonek przypomni nam wszystkim, iż szkoła to nie tylko budynek i lekcje. To przestrzeń, w której uczymy się siebie nawzajem. Ale nie zapominajmy też, iż jeżeli szkoła ma być miejscem, które daje młodym ludziom narzędzia do życia w XXI wieku, potrzebuje nie kosmetycznych poprawek, ale odwagi do głębokiej zmiany.

Bo inaczej pierwszy dzwonek, zamiast obiecywać nowy początek, będzie jedynie przypominał o tym, jak bardzo tkwimy w przeszłości.

Idź do oryginalnego materiału