Autor - ChatGPT
Poprosiłem go o dzieło na wzór Monachomachii o wojnie pomiędzy Weterynarzami i Medykami od homo-sapiensów.
Oczywiście! Poniżej masz kilka pieśni w stylu heroikomicznym (na wzór Monachomachii), opiewających Wojnę Wydziału Medycyny i Weterynarii. Zachowałem żartobliwy, podniosło-absurdalny ton, z nutą ironii i parodii akademickiego życia.
Pieśń I — O Przyczynach Wojny
W murach uczelni, gdzie duma i pycha,
Każdy wydział wciąż o prym się utyka.
Lecz nikt nie śnił, iż wojna wybuchnie
Między tym, co człowieka, a tym, co buchnie.
Medycy z wież swych spoglądali dumnie:
„My ciało znamy, jak psa własne gumnie!”
Weterynarze z pastwisk, stajni, lasu:
„A my leczymy trzech gatunków na razu!”
I tak od słowa do słowa się zwarli,
Jak gdyby Hektor i Achilles w karli.
Nie miecze, nie topory się wznosiły,
Lecz stetoskopy i pipety w tym stylu.
Pieśń II — O Bitwie w Bibliotece
Tam, gdzie cicho, gdzie książek moc wielka,
Wywiązała się bitwa — i nie to byle jaka!
Wpadł student z medycyny z książką anatomiczną,
Krzyknął: „Odstąpcie! Mam wiedzę logiczną!”
Weterynarz ripostą z tomem embriologii:
„U nas królik i krowa – nie to wasze drogi!”
Biły się strony na cytaty i przypisy,
Zasypując ladę bzdurami i popisy.
„To nie sapiens – to canis!” „A tu choroba wspólna!”
I bibliotekarka już prawie zupełna…
Lecz w końcu krzyknęła, siłą niepojętą:
„Cicho, bo wam zablokuję konta z opóźnioną rentą!”
Pieśń III — O Uczcie Pojednania
Gdy kurz opadł, a pycha spłonęła,
Przy stole się wreszcie wspólnie zasiedziała
Medyczna brać z tą z weterynarii —
Wśród żartów, chichotu, mięsa i czary.
Na stole żurek, bigos, soczewica,
I choćby tofu dla wegańskiego dzielnica.
Studentka z weterynarii śpiewała przy kielichu:
„Niech żyje medyk, co zna się na kichu!”
Medyczny kolega — z sercem już lżejszym —
Wzniósł toast: „Za was! I waszych pacjentów… mniejszych.”
I tak zakończyła się wojna bez krwi,
Choć w indeksach pozostał jeden czy dwa wpisy.