13 stycznia 2022 r. rodzice zauważyli u córki brak apetytu, zmniejszoną aktywność ruchową, okresowe prężenie ciała bez cech bolesności jamy brzusznej. Dziecko domagało się większej ilości płynów niż zwykle, ale temperatura pozostawała w normie.
Następnego dnia wystąpiły stan podgorączkowy i pokasływanie. Rodzice wezwali pogotowie ratunkowe. Lekarz wykonał test na covid, którego wynik był negatywny. Zbadał palpacyjnie brzuch, podał paracetamol i podejrzewając nieurazowy ból jamy brzusznej, zdecydował o przewiezieniu do szpitala.
W izbie przyjęć dziewczynkę zbadał lekarz stażysta, który nie był choćby rezydentem robiącym specjalizację pediatryczną.
Podczas trzygodzinnego pobytu w izbie postawiono wstępne rozpoznanie: nieokreślone odoskrzelowe zapalenie płuc. Przeprowadzono badanie RTG płuc. Stażysta poprosił o konsultację specjalistkę z zakresu pediatrii, która podtrzymała wcześniejsze rozpoznanie. Nie zarządziła też dodatkowych badań, o co upominali się rodzice. Nastąpiła niezbyt uprzejma wymiana zdań i rodzina opuściła izbę przyjęć. Zrobili to także dlatego, iż wytłumaczono im, iż dziecko zostało nawodnione, wypisano mu receptę na leki, w tym antybiotyk, które można podawać w domu w ramach opieki ambulatoryjnej.