UE każe przygotować się na 72 godziny. Pierwszy polski prepper: "Nie trzeba mieć bunkra. Ale..."

natemat.pl 11 godzin temu
Unia Europejska wezwała obywateli do przygotowania zapasów niezbędnych na 72 godziny. To odpowiedź na rosnące zagrożenia. Jak przygotować się na sytuację kryzysową? Praktycznych wskazówek udzielił Piotr Czuryłło, pierwszy polski prepper, ekspert survivalu, podróżnik, edukator i autor książek. – W sytuacji kryzysowej ludzie często wpadają w panikę lub wypierają rzeczywistość – mówią sobie: "to nie dotyczy mnie", "zaraz przejdzie", "jakoś to będzie". To prowadzi do bycia ofiarą, zamiast do działania – zauważa w rozmowie z naTemat.pl.


Aleksandra Tchórzewska, naTemat.pl: Jak ocenia pan tego typu zalecenia i porady?


Piotr Czuryłło, prepper: Aby rzetelnie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba za każdym razem podejść do tematu indywidualnie, analizując realne zagrożenia w naszym otoczeniu. Najważniejsza jest trafna ocena sytuacji, w której się znajdujemy. Każde przygotowanie to w gruncie rzeczy odpowiedź na określoną, przewidywaną sytuację.

Trudno przecież szykować się na wybuch wulkanu czy trzęsienie ziemi, jeżeli żyjemy w rejonie, gdzie takie zjawiska nie występują.

Dane i obserwacje jasno pokazują, iż w tej chwili największym niepokojem dla nas są zagrożenia geopolityczne, przede wszystkim ryzyko wojny. To, co dzieje się na Ukrainie, mimo pozornej stabilizacji frontu, wciąż budzi obawy. Napięcia z Rosją nie maleją, co chwila pojawiają się nowe wątki.

Warto też pamiętać, iż dla Polaków wojna to szczególnie traumatyczne doświadczenie – zarówno historycznie, jak i kulturowo. Mamy głęboko zapisane w zbiorowej pamięci cierpienie, chaos i strach.

W ostatnich miesiącach coraz częściej mamy też do czynienia z incydentami dywersyjnymi i cyberatakami – nie tylko w innych krajach Europy, ale także w Polsce. Wspomnę chociażby o próbach zatrzymania pociągów, o zamachu na transport - na przykład na samolot transportowy – czy też o całej serii podpaleń. Dziś już stało się jasne, iż za tymi działaniami, za zakłóceniami łączności czy systemów energetycznych, stoi Rosja.

Bardzo ciekawym i wiele mówiącym wątkiem był też kryzys energetyczny, który dotknął takie kraje jak Francja, Belgia czy Holandia. Przecież blackout, który tam się pojawił, ewidentnie pokazał, iż brak prądu potrafi być jednym z największych wyzwań: stajemy się wtedy całkowicie bezradni, jesteśmy jak dzieci we mgle.

Kolejną bardzo istotną rzeczą, którą dziś obserwujemy, są zjawiska pogodowe: fale upałów, susze, pożary lasów, burze z ulewami. To wszystko dzieje się również u nas. Praktycznie bez przerwy docierają do nas doniesienia o powodziach, suszach lub ekstremalnych opadach deszczu.

Choć pandemia COVID-19 nieco się wyciszyła, wciąż docierają do nas sygnały o nowych mutacjach wirusów, przypadkach ptasiej grypy czy innych chorób odzwierzęcych. Przypomina to, iż świat nie wrócił do pełnej stabilności, tylko raczej wszedł w erę wielowarstwowych kryzysów.

Warto podkreślić jedną rzecz: przez lata wielu ludzi traktowało prepping jako modę. Tymczasem coraz częściej okazuje się, iż jest to naturalna reakcja na rosnącą liczbę sytuacji kryzysowych, które nas dotykają. To moim zdaniem wręcz ewolucyjna odpowiedź na świat, który staje się coraz mniej przewidywalny i stabilny.

Według badań Eurobarometru aż 50 proc. obywateli Unii Europejskiej już po trzech dniach zostałoby bez dostępu do wody i jedzenia. Czy to oznacza, iż naprawdę nie mamy żadnych zapasów?

To i tak dość optymistyczne dane. Owszem, lepiej być przygotowanym na 72 godziny niż na nic – ale czy mamy pewność, iż służby zdążą? Że nie będą w tym czasie rozpisywać przetargu na beczkowóz?

Proszę sobie wyobrazić przeciętny polski dom. choćby wśród moich znajomych – osób, które od lat interesują się przygotowaniami na sytuacje kryzysowe – widzę, iż mało kto byłby w stanie funkcjonować przez trzy dni bez dostaw z zewnątrz.

Największe obawy budzi kwestia dostępu do wody. Jej brak może pojawić się nagle, bez ostrzeżenia. W takiej sytuacji zostaje nam jedynie to, co akurat znajduje się w czajniku, ewentualnie jedna czy dwie butelki ukryte w szafce.

Warto uświadomić sobie prosty, ale często pomijany fakt: dorosły człowiek potrzebuje około 4 litrów wody dziennie. Dla czteroosobowej rodziny oznacza to 16 litrów dziennie, czyli blisko 50 litrów w ciągu trzech dni. To nie są dwie czy trzy zgrzewki – to zapas, który trzeba odpowiednio przechować i regularnie odnawiać.

Dlatego najważniejsze jest nie tylko gromadzenie zapasów, ale również umiejętność pozyskiwania wody. Zastanowić się, czy mamy w domu filtry? Czy wiemy, skąd w okolicy można czerpać wodę i jak ją oczyścić, by nadawała się do spożycia?

Pewnie wielu z nas nie jest gotowych na takie sytuacje…Bo skąd mamy to wiedzieć?


Jeśli mówimy o unijnych zaleceniach, warto zaznaczyć, iż kraje członkowskie bardzo różnie podchodzą do kwestii edukowania społeczeństwa. Na przykład w Skandynawii już kilka lat temu przygotowano doskonałe broszury informacyjne z konkretnymi, praktycznymi instrukcjami. Każdy obywatel otrzymał je bezpośrednio do domu – bez konieczności szukania informacji w internecie.

U nas rząd również zapowiadał podobne działania, ale mamy już lipiec, a te obietnice słyszałem co najmniej od roku. I przez cały czas nie widać efektów. A przecież w Polsce mamy wystarczająco dużo zarówno specjalistów, jak i gotowych wzorców, które można by błyskawicznie zaadaptować.

To też pokazuje, jak działają nasze instytucje. Skoro przez rok nie są w stanie przygotować choćby prostej listy zaleceń dla obywateli, to trudno oczekiwać, iż poradzą sobie w sytuacji realnego zagrożenia.

Przez kilkanaście lat popularyzowania idei preppingu miałem wiele spotkań z różnymi osobami – także z tymi, którzy odpowiadają lub odpowiadali za przygotowanie i zabezpieczenie zasobów, które mogą pomóc społeczeństwu w sytuacjach kryzysowych. I muszę powiedzieć, iż w większości przypadków byłem zszokowany skalą ignorancji i lekceważącego podejścia.

W ostatnich latach zaczęło się to powoli zmieniać. Mówi się o odbudowie obrony cywilnej, o wyposażaniu miast i miasteczek w schrony, o edukowaniu ludzi: jak się przygotować, co powinno znaleźć się w plecaku ewakuacyjnym, skąd czerpać informacje. Niestety, za tymi zapowiedziami wciąż nie idą konkretne, zdecydowane działania.

Wspomniał pan o wodzie. A co z żywnością?


Jeśli chodzi o żywność, to powinniśmy wybierać takie produkty, które nie tylko nam smakują, są pożywne i mają długi termin przydatności, ale przede wszystkim nie wymagają skomplikowanego przygotowania. Innymi słowy: nie musimy ich długo gotować, łatwo do nich dotrzeć i od razu skonsumować, a jedzenie to nie powinno nam zaszkodzić. Te aspekty są absolutnie kluczowe.

Bez jedzenia jesteśmy w stanie wytrzymać stosunkowo długo – mówi się, iż choćby 20 czy 30 dni, choć oczywiście ze sporym uszczerbkiem na zdrowiu. Ale bez wody sobie nie poradzimy. Dlatego zdecydowanie warto przesunąć środek ciężkości na zgromadzenie odpowiednich zapasów wody.

Co powinno znaleźć się w naszym niezbędniku po wodzie i żywności?


Latarka, powerbanki, zapas baterii, radio na korbkę, podstawowa apteczka. W apteczce powinny znaleźć się nie tylko leki, które przyjmujemy na stałe, ale także leki przeciwbólowe, środki odkażające, preparaty zapobiegające odwodnieniu. Częstym problemem w kryzysie są zaburzenia żołądkowo-jelitowe: biegunka może bardzo gwałtownie prowadzić do odwodnienia, szczególnie u dzieci i osób starszych. Dlatego dobrze wyposażona apteczka powinna zawierać także podstawowe środki higieniczne.

W sytuacjach kryzysowych najbardziej będzie brakować prądu, który zasila telefony, źródła światła oraz urządzenia umożliwiające komunikację i odbiór ważnych informacji.

W kryzysie pojawiają się dezinformacja, działania dywersyjne i panika – często celowo wywoływane, by utrudnić działania wojsk i służb. Dla przeciwnika największym zwycięstwem jest zasianie paniki i chaosu. Dlatego tak ważna jest możliwość pozyskiwania i wymiany informacji.

Na liście warto byłoby uwzględnić też podstawowe narzędzia, takie jak multitool (nowoczesne narzędzie wielofunkcyjne, którego głównym elementem są składane kombinerki uzupełnione zestawem narzędzi w nich ukrytych - przyp. red.)

Na liście przygotowanej przez UE znajdują się też karty do gry.

Cieszy mnie to, iż coraz więcej mówi się o aspekcie psychicznym przygotowań. Od lat podkreślam, iż w sytuacjach kryzysowych pojawiają się nie tylko realne zagrożenia, ale też lęk, niepokój i bezczynność. Brak zadań sprzyja apatii, a ta może przerodzić się w depresję.

Dlatego tak ważne jest "zadaniowanie" dnia – planowanie, działanie, organizowanie. Dzięki temu nie tylko lepiej funkcjonujemy, ale również ograniczamy czas na czarne myśli. Mentalne przygotowanie i wewnętrzny porządek to podstawa. Nie trzeba mieć bunkra. Ale głowę na karku już tak.

To właśnie proste działania, które podejmujemy dziś, mogą zdecydować o tym, czy przetrwamy pierwsze 72 godziny kryzysu.

Gdy nagle brakuje prądu i przestają działać wszystkie urządzenia, wiele rodzin nie potrafi ze sobą normalnie funkcjonować – czujemy się skrępowani swoją obecnością. W codziennym pędzie często nie rozmawiamy ze sobą, a brak prądu to uwidacznia. Proste zajęcia, takie jak gry w karty, bierki czy domino pomagają wypełnić czas i złapać oddech. To aspekt, którego nie wolno lekceważyć.

A pieniądze?


Chociaż warto trzymać zapas gotówki na krótkie okresy, to doświadczenia z konfliktów i kryzysów pokazują, iż najcenniejsze są towary do wymiany – woda czy żywność – które można łatwiej i skuteczniej wymienić niż gotówkę.

Zwróciłbym również uwagę na higienę. Jej brak to poważne zagrożenie – w kryzysie pierwszym problemem są epidemie: zakażenia bakteryjne, wirusy, dur brzuszny, tyfus. To konsekwencja zaniedbań higienicznych i należy o tym pamiętać. Trzeba mieć również zapasowe rozwiązania – jeżeli zabraknie papieru, warto znać sposoby naszych przodków na zachowanie czystości. Zawsze warto mieć przygotowane alternatywy – jeżeli plan A zawiedzie, powinniśmy mieć pod ręką plan B, C, a choćby D.

Warto znać podstawowe umiejętności, takie jak czytanie mapy, bo nie zawsze będziemy mieli GPS, czy rozpalanie ognia.

Jesteśmy narodem bardzo zaradnym, czego dowodem są doświadczenia historyczne – wojny, zabory. Wierzę, iż potrafimy znaleźć rozwiązania i radzić sobie w trudnych sytuacjach, ale warto te umiejętności regularnie ćwiczyć, przypominać sobie praktyczne triki, które mogą pomóc przetrwać.

Czego brakuje pańskim zdaniem na tej liście?


Nie można zapominać o kwestiach termicznych i odpowiednim ubraniu. Kryzys może nadejść w niesprzyjających warunkach pogodowych, a w razie ewakuacji – czy to z powodu zagrożenia chemicznego, radioaktywnego czy innego – może być konieczne opuszczenie domu i przemieszczanie się w trudnym terenie lub chłodzie. Dlatego odzież powinna zapewniać ochronę, komfort i dostosowanie do różnych scenariuszy.

Choć nie namawiam do opuszczania domu – bo to właśnie on jest naszą twierdzą i najlepszym miejscem do przetrwania – to tam znajdują się nasze zapasy, sprzęt, a także dobrze znany teren i świadomość lokalnych zagrożeń. W większości sytuacji to właśnie dom stanowi najbezpieczniejsze schronienie.

Jeśli jednak zajdzie konieczność opuszczenia domu, najważniejsze jest posiadanie planu, który zapewni schronienie przed deszczem, ochronę przed zimnem lub upałem.

Dobrym przykładem prostego, a zarazem skutecznego rozwiązania jest folia NRC – lekki koc ratunkowy ważący zaledwie około 50 gramów i kosztujący kilka złotych. Warto mieć ich kilka w zapasie, ponieważ skutecznie izoluje, odbija ciepło i zapewnia ochronę przed wiatrem oraz deszczem.

Na pierwszym miejscu omawianej listy są okulary...

Jestem zaskoczony. Wiem, iż dla osób z dużymi wadami wzroku są one niezbędne, ale ich umieszczenie na pierwszym miejscu jako najważniejszej rzeczy wymagałoby przemyślenia. Owszem, jako survivalowiec i instruktor wiem, iż można za ich pomocą rozpalić ogień albo choćby zaostrzyć szkło, ale to raczej przykład indywidualny, nieporęczny jako powszechna wskazówka dla ogółu.

Pandemia? Już nikt nie ma złudzeń – może się powtórzyć, może być śmiertelna i znów zmusić nas do izolacji. Musimy być na to gotowi.

Wojna? Jeszcze niedawno wydawało się, iż to zjawisko nie przystoi XXI wiekowi. Że jako cywilizacja, jako ludzie – mamy przecież etykę, moralność, świadomość. A jednak wojna obnaża najciemniejsze strony natury człowieka: morderstwa, gwałty, przemoc, anarchię.

I nie chodzi tylko o Ukrainę. Trudno patrzeć obojętnie na to, co dzieje się w Palestynie – na czyste ludobójstwo, maskowane manipulacją i propagandą.

Wszyscy powinniśmy być prepersami?


Słowo "prepare", czyli "przygotuj się", ma dziś zupełnie inne znaczenie niż kiedyś. To nie tylko zaradność życiowa, to często kwestia przetrwania. I trudno z tym dyskutować. Przykładów z ostatnich lat było aż nadto, żeby ich nie traktować poważnie.

Dlatego wzywam Unię Europejską do tego, by z większym zaangażowaniem podeszła do spraw bezpieczeństwa obywateli. Potrzeba wskazówek zrozumiałych i realnych. A czytelników zachęcam do zapoznania się z broszurą wydaną przez szwedzki rząd; łatwo ją znaleźć w internecie. Została opublikowana również w języku polskim, ponieważ spora grupa Polaków mieszka w Szwecji. Tamtejsze władze zadbały o to, by informacje były zrozumiałe i dostępne dla przedstawicieli różnych narodowości. To bardzo rzeczowy informator, w którym znajdziemy m.in. numery alarmowe i instrukcje, jak zachować się w różnych sytuacjach.

Myślę, iż wielu każdy z nas pamięta początki pandemii, kiedy okazało się, iż w magazynach państwowych nie ma maseczek, rękawiczek, środków dezynfekujących. To rzeczy, które powinny być dostępne nie tylko w czasie pandemii – to absolutna podstawa w każdej sytuacji kryzysowej.

Bezpieczeństwo to sprawa fundamentalna – i proszę wierzyć, iż żadna instytucja nie zadba o nas tak dobrze, jak my sami o siebie. Musimy zadbać o siebie samodzielnie – bo to jedyna realna gwarancja bezpieczeństwa.

Jakie błędy najczęściej popełniają osoby próbujące przygotować się na kryzys? Oprócz paniki?


W survivalu i sztuce przetrwania istnieje prosta reguła: STOP – Stay, Think, Observe, Plan. Czyli: zatrzymaj się, pomyśl, zaobserwuj i zaplanuj. A potem działaj.

W sytuacji kryzysowej ludzie często wpadają w panikę lub wypierają rzeczywistość – mówią sobie: "to nie dotyczy mnie", "zaraz przejdzie", "jakoś to będzie". To prowadzi do bycia ofiarą, zamiast do działania.

Nawet jeżeli sytuacja nie wygląda groźnie, warto mieć przygotowany plan B. Tak jak w samochodzie mamy koło zapasowe, pasy bezpieczeństwa – nie dlatego, iż spodziewamy się wypadku, ale żeby być gotowym.

Jakie umiejętności przetrwania mamy dziś jeszcze w ogóle w zanadrzu?


Nie umiemy już wykonywać tak podstawowych czynności, które jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu były dla nas oczywiste i proste. Mam na myśli naprawdę banalne rzeczy, takie jak zawiązanie butów na sznurowadła. Wiele młodych osób dziś nie potrafi tego zrobić. A już nie wspominając o przygotowaniu sobie kanapki, ukrojeniu chleba nożem, naostrzeniu patyka, zbudowaniu schronienia, umiejętności pozyskiwania wody czy rozpalania ognia.

Wymieniam te rzeczy, które dla wielu mogą dziś brzmieć wręcz egzotycznie, choć jeszcze niedawno były to umiejętności powszechne. Spotykając się na szkoleniach z rówieśnikami, którzy przyprowadzają tam swoje dzieci, a czasem choćby wnuki, bardzo często widzę na ich twarzach uśmiech i nostalgię: wspomnienie czasów, gdy to wszystko było dla nas naturalne.

Każdy umiał kiedyś rozpalić ogień dzięki okularów, skupiając światło. Każdy wiedział, jak użyć kawałka szkła, by coś zaostrzyć. Wszyscy nosiliśmy scyzoryki. Tych umiejętności było naprawdę wiele.

Dziś ludzie muszą chodzić na kursy survivalowe czy wyprawy, by sobie o nich przypomnieć. Ale nie chodzi mi, żeby ich krytykować czy zawstydzać, ale pobudzić do refleksji. I zachęcić do tego, by poświęcili choć trochę czasu w odzyskanie tych umiejętności, które zanikły, a które mogą okazać się bardzo przydatne w sytuacjach kryzysowych.

Idź do oryginalnego materiału