Totalny realizm

nn6t.pl 1 tydzień temu

Wielkimi współkrokami zbliża się współKongres Kultury. Czas więc na urealnienie postulatów i wdrożenie planu naprawczego. Tu i teraz czas na totalny realizm. Będzie tylko gorzej, jeżeli tego nie zrealizujemy.

Analiza: Aleksander Współhudzik

Słuchanie siebie

Najczęstszym postulatem, który pojawiał się w ostatnich latach w środowisku kultury brzmiał – słuchajmy się. Musimy zacząć siebie słuchać – nawiązanie do tego hasła pojawiło się choćby w liście ministry kultury anonsującym listopadowy współKongres. Słyszeliśmy o słuchaniu na debatach, na panelach, na plenerach i na afterach. Ale urealnijmy ten postulat. Nie chodzi nam o to, żeby słuchać siebie nawzajem. Nigdy o to nie chodziło. Sprawa ma się zgoła inaczej. Chodzi o to, żeby se pogadać i słuchać siebie, czyli swojego własnego głosu! Jak już wszyscy się nagadają, ale tak, iż już nie będzie więcej słów w gębie, dosłownie zero, wszystkie wydane, urodzone, wyrzucone w eter, wtedy nagle realnie można będzie posłuchać. Także postulujemy, by kongres otworzył się od wielkiej, dwudniowej sesji gadania. Każdy gada i słucha samego siebie. A potem może się zmęczymy i zaczniemy słuchać się wzajemnie albo przynajmniej tych najwytrwalszych.

Ekonomia daru

Hanna Wróblewska powiedziała w poczytnym tygodniku „Nesqueeek”, iż „wszyscy ulegli kulturze bankomatu„. My chcemy przeciwstawić kulturze (bankomatu) realną ekonomię, a mianowicie ekonomię daru. Tak iż zamiast płacy za pracę, trzeba się teraz przeszkolić w robieniu prezentów. Sekretny Mikołaj to nowa Dotacja. Paczka pod choinką, jest jak grant. Też trafia się raz w roku i dostają go najgrzeczniejsi. To będzie wyglądać mniej więcej tak: od teraz, co roku, jesienią w okolicach dat nie związanych ze świętami państwowymi i religijnymi, ludzie wszystkich kultur, od performansu, przez kino, po metaloplastyków będą sobie dawać dary. Prezenty. Każdy może włożyć, co chce i dostać coś, co ma wykorzystać w twórczości. Kto dostanie spawarkę, musi spawać, chociaż by się mu to wcześniej w życiu nie zdarzało. Kto zostanie obdarowany książką, musi ją przeczytać, a potem zrobić z nią to, co się z każdą książką w Polsce robi – przełożyć na język teatru.

Blikskość

Bliskość już była, teraz jest blikskość, czyli zacieśnianie relacji opartych na częstym rozliczaniu się dzięki polskiego wynalazku płatniczego. Genialne a proste. Przydatne w czasach, gdy artyści schodzą do szarej strefy. Przydatne, gdy ktoś jeszcze chce nas zapytać o numer telefonu. Nieco analogowe, pozbawione otoczki social mediów. Blikskość może służyć nam, gdy wspólnie idziemy na imprezę, gdy trzeba się złożyć na materiały plastyczne albo na sól, żeby coś posolić. Blikskość to też struktura społeczna, dzięki której wiemy, iż czego byśmy nie robili, najważniejsze, co nas łączy, to pieniądz.

Tabletki na długowieczność

To nie chodzi o to, żeby każda osoba artystyczna dożywała wieku matuzalemowego. Chodzi o to, żeby tworzyć długowieczne łańcuchy relacji. Żeby sobie zapewnić trwanie, żeby artysta nie kończył się na młodym zdolnym, #youngartist do 35 roku życia, a potem wychodził spod kamienia po 65 roku, jako uznany mistrz, który trzydzieści lat spędził w poniewierce. To trwanie przekłada się na wszystko, na miejsca, na idee, na wartości, które mogą trwać dłużej, niż pół sezonu, po czym znikać, bo czas na nowe kolorowe.

I syrop na krótkowzroczność

A jeżeli mowa o wartościach, to urealnijmy jeszcze profilaktyczne, zwłaszcza jesienią, zażywanie środka na krótkowzroczność. Żeby nam się nie myliło na przykład bronienie ważnych spraw z bronieniem kolegów. Żeby się nie krztusić, gdy trzeba nagle napisać coś, co nie spodoba się osobom koleżeńskim albo zaprosić na wystawę kogoś, kto przez przypadek nie jest naszym znajomym na Facebooku.

[1] współKongres Kultury, 7-9.11.2024, Pałac Kultury i Nauki, Warszawa, www.kongreskultury.pl

Idź do oryginalnego materiału