Ograniczenia w refundacji leków na liście D, która obejmuje nieodpłatne środki dla seniorów powyżej 65 roku życia oraz pacjentów do 18 lat, mają przynieść ponad 1,5 mld zł oszczędności. Propozycję taką w piśmie do ministra finansów Andrzeja Domańskiego przedstawiła jesienią 2025 roku minister zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda. Dokument ujawnił poseł PiS Janusz Cieszyński.
Odebranie seniorom i dzieciom prawa do darmowych leków to tylko jedna z części planowanych oszczędności. Wśród innych obcięć znajdują się powrót limitów na badania obrazowe, takie jak tomografia komputerowa i rezonans magnetyczny, nałożenie ograniczeń na wizyty u specjalistów – z wyjątkiem wizyt pierwszorazowych oraz zabiegowych – oraz zakończenie pilotażowego programu „Dobry posiłek w szpitalu”.
Całość działań ma przynieść oszczędności wynoszące 10,4 mld zł, co pozwoli zmniejszyć deficyt budżetu NFZ z 23 mld do około 12,9 mld zł w roku 2026. W tabeli oszczędności powstało także stwierdzenie dotyczące „ograniczeń na liście D leków refundowanych do limitu finansowania”.
Pacjenci nie stracą jedynie pieniędzy, ale i zdrowia
Prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, Krzysztof Kopeć, wyjaśnia, iż wspomniany limit oznacza cenę najtańszych leków z każdej grupy terapeutycznej. Przykładowo, w przypadku leków na nadciśnienie, nieodpłatne będą tylko te produkty, które kosztują ok. 20 zł za opakowanie. Wszystkie droższe medykamenty wiązałyby się z koniecznością dopłaty przez pacjenta, a im wyższa cena, tym większa dopłata.
W rzeczywistości bezpłatne pozostałyby wyłącznie leki produkowane w Chinach czy Indiach, gdzie standardy w zakresie produkcji czy ochrony środowiska są niższe niż w Europie. Krzysztof Kopeć podkreśla, iż taki krok mocno ograniczyłby dostęp do leków dla osób, które nie mogłyby sobie pozwolić na wydatki. Jednak żaden producent nie nadążyłby z pokryciem potrzeb rynku pacjentów z codziennymi schorzeniami, jak nadciśnienie czy cukrzyca, których opakowania idą w miliony rocznie.
Argumentem zwolenników cięć jest twierdzenie, iż seniorzy marnują darmowe leki – ponieważ w tej chwili każdy lekarz posiadający prawo wykonywania zawodu może wypisać receptę z symbolem „S” (senior), nie tylko specjaliści tak jak na początku programu. Istnieje ryzyko, iż pacjent może otrzymać rocznie recepty na te same leki od kilku różnych lekarzy i gromadzić je w domu, co – według krytyków – zagraża powstaniem patologii, takich jak wypisywanie leków dla innych osób lub oszczędzanie na tzw. „czarną godzinę”.
Według prezesa Naczelnej Rady Aptekarskiej, dr. Marka Tomków, program darmowych leków dla seniorów jest bardzo kosztowny, a na rok 2025 zaplanowano wydatki na poziomie około 9 mld zł. Zainicjowany w 2016 r. jako wsparcie dla pacjentów powyżej 75 lat i ograniczający się do wybranych leków, w tej chwili pokrywa prawie 97% wszystkich leków refundowanych, czyli około 3,8 tysiąca preparatów.
„Wystarczy lepiej kontrolować wydawanie nieodpłatnych leków”
W czasach elektronicznych recept zdolność do nabycia leków bez limitów jest duża. Jak zauważa dr Tomków, niektórzy pacjenci mają zapisanych choćby do 100 opakowań darmowych leków na jednej recepcie. Jednak jego zdaniem problemem nie jest rezygnacja z programu, ale potrzeba stworzenia skuteczniejszych mechanizmów kontroli i uszczelnienia systemu wydawania leków. Wskazuje, iż to właśnie lepsza kontrola pozwoliłaby na znaczące oszczędności.
Krzysztof Kopeć podziela to stanowisko, pytając jednocześnie, dlaczego odpowiedzialni za system nie reagują na znane nieprawidłowości związane z programem leków 65+. Według niego usunięcie tych patologii jest dużo bardziej efektywne i słuszne niż karanie potrzebujących pacjentów, bo taka „kara” może choćby kosztować ich życie.
Joanna Zabielska-Cieciuch, lekarz rodzinna i ekspertka Porozumienia Zielonogórskiego, zwraca uwagę, iż likwidacja programu refundacji leków 65+ dla niektórych seniorów oznaczałaby zaprzestanie skutecznego leczenia:
„Jeśli starszy pacjent leczy się na nadciśnienie i będzie musiał płacić kilkadziesiąt złotych miesięcznie, być może sobie na to pozwoli. Natomiast pacjenci potrzebujący leków z wyższej półki, np. plastrów na demencję, insulinowych zastrzyków za 300 zł czy leków na astmę za 400 zł, nie będą w stanie ich kupić. Zamiast natychmiast rezygnować z całego programu, warto przyjrzeć się kosztom leczenia powikłań”
Eksperci podkreślają, iż usunięcie z listy bezpłatnych leków najdroższych specyfików stanowi ryzyko, którego należy unikać. Przykładowo, niedawno do refundowanych włączono kosztowne szczepionki na wirusa RSV. Choć ich cena wynosi około 800 zł, chronią one przed groźnym zapaleniem płuc, które może kończyć się długim pobytem na oddziale intensywnej terapii z lekami wewnętrznymi wartymi kilkanaście tysięcy złotych dziennie.
Karolina Kowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści dostępne w serwisie mają charakter informacyjno-edukacyjny i nie zastępują porady lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych należy skonsultować się ze specjalistą.








