No właśnie – nazwa goni nazwę a jedna od drugiej dziwniejsza. Jakoś tak już się utarło, że co koncepcja to nowe nazewnictwo – ciężko oprzeć się wrażeniu zagubienia, gdy jadąc na kolejne szkolenie wyjeżdżasz nie tylko z nową wiedzą, ale i z nowym skryptem pełnym zupełnie nowej nomenklatury. Tu densyfikacja, tam miogeloza, tam sympatykotonia…
Ale wbrew temu wrażeniu te dziwne słowa nie są niczym nowym w świecie nauki i medycyny – a już na pewno pojęcie tensegracji zadomowiło się na dobre w architekturze. Choć więc brzmią egzotycznie (a może wręcz ezoterycznie?) mają więcej niż trochę wspólnego również z pracą fizjoterapeuty.
Ale po kolei – jak w każdej opowieści należy cofnąć się do początku, by nadać jej pewien kontekst. Zacznijmy więc od tego czym jest tensegracja – by z czasem powiedzieć też, czym nie jest.
Trochę o historii
Tensegracja (od angielskiego „tensegrity” – połączenia „tenson”, naprężenie oraz „integrity”, jedność) to pojęcie określające dynamiczną równowagę zamkniętego systemu, opartą o oddziaływanie nań i warunkowaną układem istniejących w niej naprężeń (ściskania i rozciągania). „Może Pan jeszcze raz powtórzyć? Wolniej?” – już słychać z ostatniego rzędu na auli wykładowej. Niestety, chcąc kompaktowo przedstawić czym jest tensegracja, musielibyśmy pisać o niej właśnie tak – a to jeszcze bardziej zaciemniłoby obraz. Więc spróbujmy szerzej – i nieco historycznie.
Pojęcie tensegracji wprowadził w 1975 r. amerykański architekt Buckminster Fuller – choć powstanie pierwszych właściwych konstrukcji opartych przede wszystkim o podobną koncepcję datuje się już na początek XX w. Po prawdzie, myśl ta towarzysza architektom i konstruktorom od znacznie dawniejszych czasów (np. łuki w architekturze sakralnej), ale nie o budownictwie chcesz tu przecież czytać. Dość rzec, że pojawił się chirurg Stephen Levin – i zaczął korelować swoje obserwacje z sali operacyjnej z koncepcją tensegracji. I jak się możesz spodziewać tak powstała koncepcja biotensegracji – ale o tym w drugiej części tego wpisu.
Zarys koncepcji
W koncepcji tensegracji mówi o dwóch podstawowych typach elementów składowych sieci tensegracyjnej – sprężystych strun lub cięciw łączących niesprężyste węzły (najlepiej rzuć okiem na załączone zdjęcie).
Układ ten – co ważne, zamknięty – jest tak skonstruowany, że poszczególne naprężenia cięciw równoważą się dzięki ich dystrubucji po całej sieci, oczywiście za pośrednictwem węzłów. To zaś powoduje, że struktura taka może znieść znacznie większe naprężenia i siły zewnętrzne nań działające, niż taka, która zorganizowana byłaby wg klasycznej mechaniki.
W koncepcji tensegracji mówi o dwóch podstawowych typach elementów składowych sieci tensegracyjnej – sprężystych strun lub cięciw łączących niesprężyste węzły (najlepiej rzuć okiem na załączone zdjęcie). Układ ten – co ważne, zamknięty – jest tak skonstruowany, że poszczególne naprężenia cięciw równoważą się dzięki ich dystrubucji po całej sieci, oczywiście za pośrednictwem węzłów. To zaś powoduje, że struktura taka może znieść znacznie większe naprężenia i siły zewnętrzne nań działające, niż taka, która zorganizowana byłaby wg klasycznej mechaniki.
Poszukajmy przykładów
Za przykład niech posłużą wspomniane łuki w kościołach – w porównaniu do prostszej koncepcji, gdzie mamy jedną belkę stropową opartą o dwie podpierające ją kolumny, konstrukcja łukową znacznie lepiej opiera się naciskowi zewnętrznemu (jak i swojemu własnemu ciężarowi). Należy zaznaczyć, że w wielu miejscach badacze konstatują, iż budowane jeszcze w średniowieczu łuki tworzono bez zaprawy, idealnie wpasowując kolejne cegły lub kamienie tworzące łuk. Siły tensgracyjne bowiem zapewniały wysoką stabilność takiej konstrukcji.
Innym dobrze widocznym przykładem są mosty tensegracyjne. Które to? To te, w których część elementów została zastąpiona sprężystymi linami stalowymi. I choć w dotyku nie mają one wiele wspólnego z tym, jak rozumiemy sprężystość (często w przekroju są grubsze tułowia dorosłego mężczyzny), to dzięki zjawisku tensegracji są one w stanie znieść nie tylko naprężenia wynikające z własnego ciężaru czy wagi pojazdów i pieszych przemieszczających się mostem, ale jeszcze zniwelować te powstające w wyniku wiatru bocznego!
Podsumujmy
A zatem – zjawisko tensegracji daje możliwość tworzenia (lub istnienia) takich struktur, które pomimo kruchości swoich składowych części, razem tworzą konstrukcję o wielokrotnie większej wytrzymałość. Co to daje? Daje odporność pozwalającą przetrwać także te „nadprogramowe” naprężenia i przeciążenia. Przeciążenie? Coś zaczyna świtać?
Czy da się to zatem tak prosto przełożyć do nauk medycznych? Okazuje się, że nie – i dalsze poszukiwania badaczy oraz terapeutów związanych z fizjoterapią doprowadziły do powstania najmłodszego „dziecka” w rodzinie pojęć tensegracyjnych – fascintegracji (ang. fascintegrity). I nie zdziwi Cię, że i tym razem wszystko ma opierać się na koniu roboczym wszystkich nowinek w fizjoterapii: powięzi.
Ale o tym w następnej części – jeśli temat Cię zainteresował, więcej przykładów i rozważań znajdziesz książce „Biotensegercja. Strukturalna podstaw życia” – autor Graham Scarr . Czekamy również na Twoje pytania – i widzimy się w części drugiej!
Jeśli po przeczytaniu artykułu wciąż Ci mało w tym temacie to zapraszam Cię na kurs Biotensegracja w podejściu osteopatycznym
Czeka na Ciebie:
- 3 dni szkolenia stacjonarnego
- Świetna atmosfera
- Skrypt szkoleniowy
- Imienny certyfikat
Jeśli po przeczytaniu artykułu wciąż Ci mało w tym temacie to zapraszam Cię na kurs Biotensegracja w podejściu osteopatycznym
Czeka na Ciebie:
- 3 dni szkolenia stacjonarnego
- Świetna atmosfera
- Skrypt szkoleniowy
- Imienny certyfikat