"Córka w tym roku po raz pierwszy pojechała na kolonie. Była chyba już psychicznie gotowa na dłuższą rozłąkę i samodzielność, bo sama nas poprosiła o taki wyjazd. Jechała z koleżanką, więc dzięki temu także czuła się pewniej. Wyjechała na 9 dni zaraz po zakończeniu roku szkolnego.
Nie chciała dzwonić, by nie tęsknić. Czasem wysłała jakieś zdjęcie. Było widać, iż dobrze się bawi i wychowawczyni nam potwierdziła, iż wszystko jest ok. Po powrocie także z entuzjazmem opowiadała o atrakcjach. Byłam zachwycona, do chwili, gdy odkryłam, co córka przywiozła z kolonii.
Zaczęło się od dziwnego zachowania
Kilka dni po powrocie córka zaczęła się dziwnie zachowywać. Na zmianę była apatyczna oraz nerwowa i płaczliwa. Przy okazji miała też spore problemy z koncentracją. Oczywiście zaczęłam się martwić, bo to nietypowe u niej zachowania. Tłumaczyłam jednak, iż wyjazd na kolonie był bardzo dużym wyzwaniem emocjonalnym i może musi teraz odreagować.
Pojawiły się także problemy z apetytem. Rozgrzebywała jedzenie na talerzu i prawie nic nie jadła. Dla jasności, moje dziecko nie należy do wybrednych i lubi zjeść, tymczasem na nic nie miała ochoty. Przecież na koloniach nie mogło być aż tak dobre jedzenie, by nagle przestała lubić moją kuchnię. Pomyślałam o upałach i burzach, iż może to wszystko wpływa na nią jakoś niekorzystnie. Zaczęłam jednak rozważać wizytę u lekarza.
Córka przywiozła to z kolonii
Zanim poszłyśmy na wizytę, udało mi się jednak znaleźć winowajcę. Otóż moje dziecko z kolonii przywiozło owski. Nie było zgrzytania zębami, bólu brzucha czy drapania się po pupie, za to cała masa tych dziwnych zachowań. Po podaniu leków, w przeciągu dosłownie dwóch dni wszystkie objawy ustąpiły, a moje dziecko ponownie jest radosne, skupione i je wszystko z chęcią.
Może to nie jest argument ku temu, by nie wysyłać dziecka na kolonie. jeżeli jednak jeszcze nie podjęliście decyzji, po prostu dobrze to przemyślcie, bo szczerze mówiąc, ja nie jestem przekonana, czy kolejny raz narażę dziecko na zakażenie".