"Tajemnicza wigilijna choroba wracała co roku. Trzymałam dziecku miskę i nie mogłam znaleźć przyczyny"

gazeta.pl 3 dni temu
Zdjęcie: shutterstock.com/Irina Borsuchenko


"Tajemnicza choroba" co roku wracała przed świętami. Zagubieni rodzice, nie wiedzieli, jak ulżyć córce. "Schemat był dokładnie taki sam. Wieczór 23 grudnia, Emilce zaczynają dokuczać wymioty. Ja trzymam miskę. Mąż informuje gorącej herbaty" - twierdzi nasza czytelniczka. Początkowo rodzice sądzili, iż to zwykła jelitówka, ale w końcu odkryli powód.
Święta Bożego Narodzenia są okresem szczególnie wyczekiwanym przez dzieci. Ekscytuje ich ubieranie choinki, pieczenie ciasteczek, ozdabianie domu, pisanie listu do św. Mikołaja i otwieranie prezentów. Zdarza się jednak, iż nieprzewidziane okoliczności takie jak np. choroba, mogą popsuć dziecku radość. Gorzej, o ile dziwne dolegliwości wracają co roku i to zawsze w święta. W takiej sytuacji znalazła się nasza czytelniczka Mariola, która postanowiła podzielić się całą historią.


REKLAMA


"Tajemnicza wigilijna choroba wracała co roku"
- Wszystko zaczęło się, kiedy moja córka skończyła sześć lat. Mamy dużą rodzinę, dlatego święta wiązały się dla nas z wielkimi przygotowaniami. 23 grudnia zawsze starałam się wziąć wolne, by z samego rana piec ciasta. W tym czasie mąż ubierał choinkę. Córka miała w zwyczaju kursować między kuchnią a salonem, żeby nam pomagać - twierdzi czytelniczka. Niestety, w połowie dnia 6-latka zaczęła skarżyć się na ból brzucha. Pod wieczór doszły kolejne objawy. - Dokuczały jej biegunka i wymioty. Nie mogła spać pół nocy. Bardzo jej współczuliśmy. Początkowo sądziliśmy, iż to jakaś jelitówka. Podaliśmy córce elektrolity i gorzką herbatę. Do wigilijnej kolacji jej stan się poprawił, ale przez cały czas nie mogła jeść ciężkostrawnych potraw - twierdzi kobieta.


Rodzice byli jednak bardzo zdziwieni, gdy za rok scenariusz się powtórzył. - Schemat był dokładnie taki sam. Wieczór 23 grudnia, córce zaczynają dokuczać wymioty. Ja trzymam miskę. Mąż informuje gorącej herbaty. Nie chciałam ciągnąć córki do lekarza z tą biegunką, dlatego następnego dnia zadzwoniliśmy do lekarza. Zasugerował, iż jest to zwykła jelitówka i zalecił, by podać córce elektrolity. Uprzedził jednak, żeby przyjechać do przychodni, jeżeli objawy nie ustąpią w ciągu dwóch. Ustąpiły i kolejnego dnia Emilka, choć bardzo osłabiona, usiadła przy wigilijnym stole - opowiada nam Mariola.
"To było jakieś kuriozum"
Jak duże było zdziwienie kobiety, gdy za rok choroba wróciła ponownie. - To było jakieś kuriozum. Przez większość dni w roku córka prawie wcale nie miała biegunki, ale jak w zegarku tajemnicza choroba rozpoczynała się przed biegunką jak jakiś bumerang. W końcu zaczęliśmy z mężem łączyć kropki - wspomina. Po świętach zapisała córkę na szereg badań. Gdy wszystkie wyniki krwi były w normie, rodzice postanowili zrobić córkę testy alergiczne. - W ten sposób dowiedzieliśmy się, iż tajemnicza choroba wracała z powodu...orzechów - przyznaje.


Zobacz wideo 800 plus na dziecko - dużo czy mało?


Jak przekazuje nam kobieta, po głębszym zastanowieniu rodzice doszli do wniosku, iż dziewczynka faktycznie jadła orzechy raz w roku. - Dekorowałam nimi świąteczne wypieki. Córka kręciła się po kuchni, a choćby pomagała mi ozdabiać ciasta i ciasteczka. Zawsze podjadała bakalie leżące na stole w otwartych woreczkach. Łuskała też fistaszki - wspomina Mariola. Rodzina z duszą na ramieniu czekała na kolejne święta. - Nie chcieliśmy, żeby ten czas kojarzył się Emilce z chorobą. Postanowiłam, iż nie zrobię żadnego dania, które zawierałoby orzechy lub mak. Orzechowiec, kutia i makowiec poszły w odstawkę na rzecz lekkiego sernika i ciasta z galaretką. Bardzo pilnowałam też składu wszystkich produktów. Lepiej dmuchać na zimne - podkreśla kobieta.


Po trzech latach nastał kres gehenny
Podejrzenia Marioli okazały się słuszne i po trzech latach ich córka wreszcie przespała noc przed wigilią. - Odetchnęliśmy z ulgą. Wierzcie lub nie, ale ta tajemnicza choroba naprawdę spędzała nam sen z powiek przed świętami. Postanowiłam podzielić się tą historią przed świętami, ponieważ niektórzy rodzice mogą mieć podobny problem. Wigilia to czas, w którym na naszych stołach pojawiają się konkretne potrawy. Wiele dzieci po prostu na codzień nie je maku, grzybów, czy orzechów, które są składnikami wielu dań. Lepiej mieć w tyle głowy, iż mogą uczulić - podsumowuje nasza czytelniczka.
Jakie świąteczne potrawy mogą uczulić dzieci?
Dietetyczka Joanna Giza tłumaczy nam, iż alergie pokarmowe mogą być mylone z zatruciem pokarmowym lub infekcjami ze względu na występujące podobne objawy, jak na przykład biegunki, nudności, wzdęcia, bóle brzucha, a choćby podwyższona temperatura. - Jednak objawy mogą obejmować nie tylko dolegliwości żołądkowo-jelitowe, ale również skórne (m.in. obrzęk warg, języka), oddechowe (kaszel) oraz z układu krążenia (zmienione ciśnienie krwi) i mogą się zmieniać z czasem, wraz z wiekiem. Najbardziej niebezpieczną reakcją alergiczną jest nagła anafilaksja, która wymaga szybkiego podania odpowiednich leków - dodaje.


Ekspertka zauważa, iż święta, to szczególny czas, kiedy na stole pojawiają się pokarmy, które nie występują w codziennej diecie, na które może dziecko może mieć alergię. "Produkty takie, ponieważ nie są regularnie spożywane, trudno skojarzyć z wystąpieniem dolegliwości, jakie mogą być efektem alergii. Dla dzieci silnymi alerganami, które pojawiają się w święta mogą być orzechy i ryby. Innymi składnikami pokarmowymi często uczulającymi są soja, pszenica, białka mleka krowiego i jaj. Zatem makowiec, piernik, karp i inne ryby, kutia mogą być wzięte pod lupę. Rozwiązaniem w przypadku stwierdzonej alergii jest eliminacja produktu uczulającego na pewien okres. Ważne, aby pamiętać, iż nie stosuje się profilaktycznie diety eliminacyjnej" - podsumowuje ekspertka.
Idź do oryginalnego materiału