– Lekarski egzamin końcowy w obecnej formie nie spełnia swojej podstawowej funkcji, jaką jest rzetelna ocena wiedzy medycznej. Musimy wypracować takie rozwiązanie, które jest sprawiedliwe – powiedział Marcin Karolewski, przewodniczący Komisji do spraw Szpitalnictwa NRL.
Aby zdać lekarski egzamin końcowy, trzeba udzielić 56 proc. poprawnych odpowiedzi. 70 proc. pytań pochodzi z jawnej bazy – podchodzący do testu uczą się zatem na pamięć rozwiązań i 99,22 proc. z nich uzyskuje pozytywny wynik. Tak było we wrześniu 2023 r.
Co z tym zrobić?
O to podczas XXXIII Forum Ekonomicznego w Karpaczu spytaliśmy Marcina Karolewskiego, członka Naczelnej Rady Lekarskiej, przewodniczącego Komisji do spraw Szpitalnictwa Naczelnej Rady Lekarskiej i wiceprezesa Wielkopolskiej Izby Lekarskiej.
– To oczywiste, iż lekarski egzamin końcowy w takiej formie nie spełnia swojej podstawowej funkcji, jaką jest rzetelna ocena wiedzy medycznej – zaczął Karolewski, zwracając uwagę na inny problem.
– Jest na rynku wielu lekarzy, którzy w różnym czasie zdawali LEK, a wcześniej LEP. Wszyscy na równych prawach podchodzą do egzaminów specjalizacyjnych i kwalifikują się na specjalizacje. Czy to jest sprawiedliwe? Oczywiście, iż nie – stwierdził.
Należałoby znaleźć lek na LEK i coś z nim zrobić – ale co?
— Najważniejsze, by nie wylać dziecka z kąpielą i nie przygotować rozwiązania, które będzie bardzo trudne. Nie możemy obijać się w tym systemie od ściany do ściany – albo robimy egzamin zbyt łatwy, albo za trudny, co chwilę zmieniając zasady. Powinniśmy wypracować taki system, który będzie sprawiedliwy i przede wszystkim trwały. Liczba pytań z bazy nie może być tak duża jak dziś i na pewno musi być więcej pytań spoza bazy – za każdym razem nowych. NIe możemy jednak powrócić do rozwiązania, w którym nie będziemy znać żadnych pytań. Musimy znaleźć złoty środek – zasugerował Marcin Karolewski.
Rozmowa do obejrzenia poniżej.