"Syn wrócił ze szkoły z płaczem. Przez słowa pani ze stołówki poczuł się jak biedak"

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Szkolna stołówka może stać się miejscem dyskryminacji. fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER


W mailu do redakcji Ewelina opisała, co przytrafiło się jej synowi. Jej zdaniem osobom pracującym w szkolnych stołówkach często brakuje empatii i zrozumienia dla dzieci, zwłaszcza tych z młodszych klas. Po tym, jak został potraktowany, syn Eweliny nie chce chodzić już na szkolne obiady.


"Czytałam gdzieś o jakimś chłopcu, któremu pani intendent zabrała talerz sprzed nosa, bo jego mama niby nie zapłaciła za obiady. A on chyba miał autyzm albo Aspergera. No i od razu sobie przypomniałam, co się stało u mojego syna. Bo bardzo podobna akcja. Inne miasto, inna szkoła, ale to pokazuje, iż te panie pracujące tam są tak zafiksowane na systemie, iż tabelki muszą się zgadzać, iż nie myślą o dzieciach ani trochę. Wy piszecie o tych stołówkach, ostatnio coś o tym, jakie są kolejki i iż nie dzieci nie są w stanie zdążyć zjeść. Nagłośnijcie to też.

Pani ze stołówki zawstydziła ucznia


Syn wrócił ze szkoły jakiś taki markotny, nie chciał mówić, o co chodzi, powiedział tylko, iż on już na obiady w szkole nie będzie chodził. Ale to z niego wydusiłam i mi się biedny rozpłakał. Jest w trzeciej klasie, mój Kamilek. Poszedł normalnie na obiad o wyznaczonej godzinie dla swojej grupy, chodzi na obiady od pierwszej klasy. My z mężem pracujemy zmianowo, a tak mam pewność, iż syn zawsze zje ciepły posiłek w ciągu dnia.

No i opowiedział mi, co się stało. To było w pierwszym tygodniu szkoły, jeszcze było zamieszanie papierologiczne. Poszedł, podał nazwisko, za nim kolejka, przed nim kolejka, wiadomo, jak to jest, jak te szkoły takie przepełnione. No i podał nazwisko, żeby go tam pani odhaczyła, zaczął się kierować po obiad, a pani mu mówi, iż ma się zatrzymać, bo tu płatności nie uregulowano. Nie wiem, czy takie małe dziecko w ogóle rozumie takie słowa. Ale mu chyba pani wytłumaczyła wtedy po prostu, iż nie może zjeść.

Tak go zawstydziła, iż wyszedł stamtąd głodny i zły, i czuł się upokorzony. Następnego dnia akurat tak pracowałam, iż mogłam podjechać do szkoły to wyjaśnić. No i co się okazało. W szkole jest uczeń o tym samym nazwisku, jakiś pierwszak. I pani spojrzała na nazwisko, zobaczyła, iż brak płatności i odmówiła tego obiadu. A to u tamtego chłopca coś było nie tak, bo u mojego wszystko zapłacone. Pani przeprosiła, obiecała, iż będą uważniej sprawdzać te listy, ale Kamil i tak nie chce tam chodzić.

Potrzeba więcej zrozumienia i empatii


W sumie mu się nie dziwię, bo przy kolegach i innych dzieciach tak go źle potraktowali. Powiedział mi, iż czuł się, jakbyśmy byli biedni i nie mieli pieniędzy. Wyjaśniłam mu, iż to chodziło o innego chłopca, iż ma się nie martwić, iż już się nic takiego nie powtórzy, ale on się wstydzi.

A ja sobie tak myślę, iż taka sytuacja i tak nie powinna się wydarzyć. Bo to tylko dziecko, nie rozumie. To ze mną pani powinna załatwiać takie sprawy, a nie dziecku jedzenia odmawiać. A gdyby trafiła na dziecko, które ma bardzo słabą sytuację w domu, które nie ma śniadaniówek z fajnymi rzeczami, przekąsek, które tylko ten obiad je, a bez niego chodzi głodne cały czas? No co wtedy? Smutno mi się zrobiło.

Mam nadzieję, iż jak więcej takich spraw trafi do mediów, to te panie będą uważniejsze. Albo będą myśleć, iż to nie dzieci wina. I przymkną oko, żeby dzieci głodne nie chodziły. Pozdrawiam, Ewelina".

Idź do oryginalnego materiału