Robotyzować możemy tylko te procesy, które rozumiemy
Zbigniew Nawrat, prof. IPS, dyrektor kreatywny Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religi oraz prezydent Międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Robotyki Medycznej, podkreślał, iż w ochronie zdrowia jest tak wielu pracowników jak nigdy do tej pory, a będzie ich jeszcze więcej.
– W Stanach Zjednoczonych aż 22 mln osób pracuje pośrednio czy bezpośrednio na rzecz zdrowia. W bogatych krajach jest to średnio 20 proc. zatrudnionych. Jaki mamy odsetek pracujących w tym sektorze w Polsce? Około 6 proc. Trudno się dziwić, iż nasi lekarze muszą pracować za trzech, żeby to przyniosło jakiś skutek – mówił ekspert.
– Powinniśmy wziąć pod uwagę paradygmat funkcjonujący w przemyśle i to, iż współczesna cywilizacja opiera się na produkcji seryjnej. Dzisiaj nie potrzeba bowiem 2 mln ludzi, żeby wytworzyć milion samochodów. Wystarczy uruchomić fabrykę, w której pracują roboty, a niewielka grupa ludzi jedynie nadzoruje ich działanie. Sukces dzięki robotyzacji możemy jednak osiągnąć tylko wówczas, jeżeli rozumiemy w pełni wszystkie zachodzące tam procesy. Efektywnie robotyzować możemy tylko te procesy, które rozumiemy. I to dotyczy medycyny w szczególności – podkreślił prof. Nawrat.
Od lewej: Zbigniew Nawrat, Paweł Kikosicki
Ekspert zwrócił uwagę na to, iż w czasie pandemii, kiedy masowo umierali ludzie i człowiek bał się podać rękę drugiemu człowiekowi, dyrektorzy szpitali masowo zaczęli kupować roboty chirurgiczne.
– Roboty chirurgiczne, a adekwatnie manipulatory chirurgiczne, takie jak da Vinci czy Versius, nie ratują życia, a jednak wówczas kupiliśmy wiele tych urządzeń i dzisiaj mamy ich prawie 40. Dwa lata temu Ministerstwo Zdrowia dojrzało do decyzji, aby rozpocząć finansowanie operacji z udziałem robotów. Refundacja dotyczyła trzech wskazań, które najpierw wyceniono na 20 tys., a w tej chwili na 35 tys. zł. W efekcie także prywatne szpitale wykonują operacje robotowe za publiczne pieniądze, a liczba prywatnie wykonywanych zabiegów zmalała – stwierdził prof. Nawrat.
Nie zapominajmy o własnej inteligencji
Jak podkreślał dr inż. Ireneusz Wochlik, członek zarządu Fundacji AI Law Tech, w dobie gwałtownie rozwijającej się cyfryzacji, robotyzacji i sztucznej inteligencji nie powinniśmy zapominać o własnej inteligencji, bo skłaniamy się do oddawania myślenia w ręce generatywnej AI, co może się okazać bardzo złym kierunkiem.
Od lewej: Jan Pachocki, Ireneusz Wochlik
– Na czym polega różnica pomiędzy AI a klasycznym oprogramowaniem? W tym ostatnim piszemy algorytmy, które od początku do końca musimy kontrolować. Aby to zobrazować, posłużę się banalnym przykładem rozpoznawania pomarańczy. W klasycznym podejściu musimy zdefiniować kształt, przedziały średnicy, kolory w RGB. W przypadku sztucznej inteligencji uczymy ją rozpoznawać pomarańczę, podobnie jakbyśmy uczyli dzieci. Wrzucamy zdjęcia do pamięci AI, informując, iż to jest pomarańcza, a modele cyfrowe same znajdują jej określone cechy, pozwalające na rozpoznawanie takich obiektów – wyjaśnił Wochlik.
Podkreślił, iż taka technika rozwoju modeli i uczenia się jest o wiele szybsza niż w oprogramowaniu klasycznym.
– o ile spojrzymy na dynamikę rozwoju AI, modeli językowych czy sztucznej inteligencji genetycznej, to rozmawiamy już o podwójnie wykładniczym tempie wzrostu.
Jak zaznaczył ekspert, w przypadku nowych technologii i ich rozwoju nie tylko nie nadążamy z regulacjami, z otoczeniem prawnym tego rozwoju, ale także z wiedzą i edukacją w tym zakresie. Po oddaniu do powszechnego użytku takiego instrumentu jak Chat GPT choćby osoby, które z niego korzystają, nie wiedzą, na jakiej zasadzie działa i jakie ryzyka niesie za sobą korzystanie z tego narzędzia.
– W przypadku medycyny tych ryzyk będzie o wiele więcej. Rozwój coraz liczniejszych technologii przyspiesza, a niemal za rogiem mamy jeszcze komputery kwantowe, które tempo tego rozwoju jeszcze zwiększą. Czy jesteśmy w stanie nadążyć z regulacjami za rozwojem technologii? Moim zdaniem będzie to niezwykle trudne, ale regulacje są niezbędne. I choćby o ile nie będą nadążały, to zanim zaczniemy korzystać z nowych technologii, musimy zrozumieć, jak one działają i jakie stwarzają ryzyka – mówił ekspert.
– Moim pomysłem i receptą na to, aby korzystać z nowych technologii w sposób bezpieczny i etyczny, jest ich rozumienie. Musimy myśleć jeszcze bardziej niż do tej pory, budować naszą wiedzę i kompetencje po to, aby korzystać ze zdobyczy technologicznych w sposób świadomy. Równocześnie odcięcie się od postępu i niechęć do nowych technologii, takich jak sztuczna inteligencja czy robotyzacja, wydaje się tak samo dużym zagrożeniem jak korzystanie z nich w sposób nieświadomy i bezrefleksyjny – apelował dr inż. Wochlik.
Czas transformacji cyfrowej
Jak podkreślił Jan Pachocki, prezes zarządu Fundacji Telemedyczna Grupa Robocza, jako uczestnicy systemu ochrony zdrowia jesteśmy w trakcie intensywnej transformacji cyfrowej. Jeszcze kilka lat temu zaledwie raczkowaliśmy cyfrowo, a dzisiaj praktycznie każda dyskusja dotyka w jakimś aspekcie tej problematyki.
– Rozmawiając o wdrażaniu konkretnych rozwiązań i o innowacjach, powinniśmy się skupić na tym, jak mogą one poprawić sytuację pacjenta, jego parametry zdrowotne, w tym relacje z systemem ochrony zdrowia. Bo to jest realne wyzwanie – ocenił.
Od lewej: Dariusz Dziełak, Jan Pachocki, Ireneusz Wochlik
Wskazał proste rozwiązania pozwalające pacjentom uzyskać w trakcie telekonsultacji zwolnienie lekarskie czy recepty drogą elektroniczną.
– Umiejętnie wprowadzone rozwiązania cyfrowe mogą w istotny sposób ułatwić chorym korzystanie z dobrodziejstw systemu ochrony zdrowia. Współpracuję z przychodnią medycyny rodzinnej i widzę w praktyce, jak wiele prostych spraw można załatwić dzięki technologiom cyfrowym, takich jak odebranie wyników badań, omówienie ich z lekarzem czy też zaproszenie na badanie profilaktyczne – mówił.
– To jednak jest dopiero początek tego, co możemy osiągnąć dzięki zwiększeniu dostępności do lekarza czy placówki medycznej – zwracał uwagę Pachocki, dodając, iż poza wdrożeniami z obszaru IT bardzo ważne jest zwrócenie uwagi na kwestie bezpieczeństwa, standardów i edukacji.
Jego zdaniem w telemedycynie, w tym w zdalnej opiece, istotnym elementem jest edukacja, szkolenia, implementacja wytycznych przez wprowadzanie odpowiednich standardów organizacyjnych usług telemedycznych, aby personel wykonywał swoje zadania na najwyższym poziomie jakościowym, ograniczając tym samym prawdopodobieństwo popełnienia błędu lub tego, iż pacjent pozostanie sam ze swoim problemem.
– Jako fundacja wraz z kilkudziesięcioma partnerami społecznymi przygotowaliśmy dokument, który jest standardem świadczeń telemedycznych. Już dwa lata temu był on szeroko konsultowany i jeszcze w ubiegłym roku został skierowany do Ministerstwa Zdrowia. Zawarte w nim propozycje skupiają się na współpracy lekarza z pacjentem, za obopólną zgodą, ponieważ nie wszyscy są jeszcze dostosowani do nowych technologii – podkreślił Pachocki.
Wskazał również, iż nowoczesne technologie IT, w tym wyroby medyczne, mimo wysokich kosztów wprowadzenia ich na rynek, choćby o ile są efektywne klinicznie i w wielu przypadkach efektywne kosztowo, nie trafiają do pacjentów.
– To, iż takie technologie czy wyroby medyczne są na rynku prywatnym, kilka daje pacjentom. Ważne, żeby trafiły do koszyka świadczeń gwarantowanych. Niestety, nasze dotychczasowe doświadczenia, na przykład z telemonitoringiem urządzeń wszczepialnych czy telerehabilitacją kardiologiczną, pokazują, iż proces ten zajmuje około 10 lat, mimo zdecydowanie szybszego potwierdzenia skuteczności klinicznej i efektywności kosztowej takich rozwiązań – stwierdził ekspert.
Skąd pieniądze na cyfryzację, robotyzację?
Jak przekazał Piotr Grzebalski, dyrektor Biura Relacji z Sektorem Publicznym BGK, według informacji zebranych przez bank za 2022 r., aż 80 proc. robotów medycznych w Polsce zostało zakupionych w sektorze publicznym, natomiast 70 proc. świadczeń z ich wykorzystaniem zrealizowano w sektorze prywatnym.
Od lewej: Paweł Kikosicki, Piotr Grzebalski, Dariusz Dziełak
– Oczywiście to się zmienia. prawdopodobnie dane za 2023 r. będą nieco inne, ale proszę zobaczyć, jaka jest efektywność pracy sektora prywatnego, jeżeli chodzi o robotyzację. 28 z 30 przedstawionych w ubiegłym roku w banku programów optymalizacji i restrukturyzacji szpitali w ogóle nie zawierało elementów optymalizacyjnych z wykorzystaniem cyfryzacji, procesów automatyzacji. Z dużą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, iż bez wdrażania w takich mechanizmów procesy restrukturyzacji nie mają szans powodzenia – podkreślił dyrektor Grzebalski.
– Zwiększają się systematycznie koszty stałe i są bardzo wysokie. Rosną wydatki na media i materiały, podobnie jak narasta presja wzrostu wynagrodzeń. To powoduje, iż szpitale są zmuszone optymalizować swoje procesy i wykorzystywać do tego nowoczesną technologię – dodał.
Jak zaznaczył ekspert, BGK współpracuje z 300 szpitalami i doświadczenie pokazuje, iż potrzebują one także wsparcia przede wszystkim w zakresie ideowym i know-how.
– Są jeszcze duże szpitale w Polsce, w których rejestracja prowadzona jest w tzw. zeszytach. To jest po prostu niebywałe. Jaka jest optymalizacja wykonywanych tam świadczeń? Równocześnie wiemy, jak działa rynek prywatny, jak są optymalizowane zabiegi, jak są kolejkowane, jak jest wykorzystywany sprzęt i aparatura. Mam nadzieję, iż niedługo tak będzie we wszystkich szpitalach – mówił.
– Dzisiaj bank BGK przy finansowaniu i wsparciu szpitali patrzy na procesy optymalizacyjne. To jest przyszłość lecznic i całego sektora ochrony zdrowia, której nie unikniemy. Największe wsparcie, jeżeli chodzi o zastosowanie nowych technologii, potrzebne jest w szpitalach samorządowych. Tam mamy do czynienia z różnego rodzaju relacjami, niekoniecznie rentowność placówki jest najważniejsza, a zastosowaniu nowych technologii towarzyszy strach, na przykład przed utratą pracy. W mojej ocenie cyfryzacja, robotyzacja i automatyzacja są przyszłością. Jako bank BGK jesteśmy otwarci na to, aby wdrażanie tych procesów wspierać w szpitalach, by stały się one rentowne. Musimy tego się wszyscy wspólnie nauczyć. Bo przecież te działania nie są dla idei, ale dla nas wszystkich, dla pacjentów – podkreślał dyrektor Grzebalski.
Roboty dominują w prostatektomii
– Dysponuję danymi za 11 miesięcy. Trzy rodzaje zabiegów z wykorzystaniem techniki robotycznej są finansowane z funduszy publicznych – prostatektomia, radykalne zabiegi na jelicie grubym i te związane z nowotworami macicy. Dwa ostatnie przeprowadzane są stosunkowo od niedawna, bo od września ubiegłego roku. Najwięcej doświadczeń mamy w pierwszym zakresie, w którym zabiegów do końca listopada 2023 r. wykonano w Polsce prawie 7 tys. Fundusz zapłacił za nie 205 mln zł, choć pewnie będą jeszcze nadwykonania, z czego prawie 150 mln zł tylko za 11 miesięcy ubiegłego roku – przekazał Dariusz Dziełak, dyrektor Biura Partnerstwa Publicznego i Innowacji NFZ, wskazując, iż „w ocenie skutków regulacji opublikowanej przy okazji wejścia w życie rozporządzenia wprowadzającego to świadczenie do koszyka świadczeń gwarantowanych przewidywano, iż w ciągu dwóch lat skutek finansowy zabiegów z wykorzystaniem robota wyniesie ok. 30 mln zł”.
Od lewej: Dariusz Dziełak, Jan Pachocki
– Koszt okazał się w praktyce znacznie wyższy od przewidywanego. W ubiegłym roku wyniósł średnio ponad 30 tys. zł. I to, co jest istotne, i co być może w OSR nie było dostatecznie przewidywane, to aż 38 instalacji robotowych, które są wykorzystywane do udzielania świadczeń finansowanych przez NFZ. W 2023 r. ich liczba zwiększyła się o 10. W ramach systemu IOWISZ w ubiegłym roku było opiniowanych aż 48 wniosków dotyczących zakupu robotów, z czego ponad 40 zostało ocenionych pozytywnie – powiedział dyrektor Dziełak.
– Odpowiadając na pytanie, czy poprawił się dostęp pacjentów do świadczeń, chciałbym ogłosić, iż w listopadzie ubiegłego roku w przypadku prostatektomii chirurgia robotowa stała się dominującą metodą operowania tego gruczołu w Polsce. Najwięcej takich zabiegów przeprowadzono właśnie z użyciem robota, więcej niż metodą laparoskopową i otwartą metodą klasyczną – przekazał.
Z jednej strony dane zaprezentowane przez dyrektora Dziełaka mogą i prawdopodobnie budzą niepokój płatnika, ale z drugiej strony mogą świadczyć o poprawie dostępności do tego rodzaju zabiegów.
– Zakładaliśmy, iż metoda robotowa wyprze klasyczną i trochę też laparoskopię. O ile w pierwszym przypadku tak się stało, bo operacji otwartych przeprowadzono o połowę mniej – około tysiąca zamiast 2 tys., o tyle zabiegi laparoskopowe utrzymują się na tym samym poziomie. Ogólnie rzecz biorąc, od 2021 r. do listopada 2023 r. liczba operacji radykalnej prostatektomii wzrosła z 6,5 tys. do ponad 10 tys. W tym kontekście powstaje pytanie, czy to oznacza, iż zaspokoiliśmy potrzeby, czy też być może wygenerowała je podaż – zauważył ekspert.
Czy CeZ ma rozwiązania na kryzys kadrowy?
Jak mówił w czasie dyskusji Paweł Kikosicki, dyrektor Centrum e-Zdrowia*, nie ma technologicznego rozwiązania, nad którym realizowane są prace w CeZ, mogącego być bezpośrednią odpowiedzią na kryzys kadrowy w sektorze ochrony zdrowia.
– realizowane są jednak prace nad projektami, które w sposób pośredni będą wpływały na sytuację kadrową. W przypadku kadr medycznych sytuacja jest dynamiczna. Pomocą i odpowiedzią na trudną sytuację mogą być rozwiązania automatyzacji pewnych procesów, szczególnie nieskomplikowanych i powtarzalnych – podkreślił.
Mówiąc o projektach, nad którymi pracuje CeZ w centrum analiz, mogących odciążyć w pracy lekarzy, dyrektor Kikosicki wymienił projekt „Pacjent 360”, powstały we współpracy z organizacją pacjencką. Jak wyjaśnił, polega on na tym – mówiąc w ogromnym skrócie – iż lekarz POZ, logując się na koncie pacjenta, będzie miał wgląd w zebrane i zaraportowane informacje wraz z alertami, oznaczonymi czerwonymi chorągiewkami, na co w przypadku konkretnego pacjenta należy zwrócić szczególną uwagę.
– Wszystko po to, aby lekarz nie musiał poświęcać czasu w dogłębne analizowanie dokumentacji medycznej, na analizowanie danych, których wiele znajduje się na koncie pacjenta. Lekarze czekają na takie rozwiązanie, bo to jest istotna i szybka informacja, którą zawsze, w razie jakichkolwiek wątpliwości, można pogłębić i sięgnąć do dokumentacji, do źródeł, na przykład do wyników badań – mówił.
Kolejnym projektem, nad którym pracuje CeZ, jest system e-rejestracji na świadczenia.
– W ograniczonym zakresie przeprowadziliśmy pilotaż tego systemu w dwóch województwach. Z naszej perspektywy jego wyniki nie były przekonujące, ale zebrane wnioski są świetną bazą do tego, aby ten system przemyśleć od nowa – wyjaśnił Kikosicki, dodając, iż aby zrealizować i wdrożyć rozwiązania związane z e-rejestracją, konieczne są też duże zmiany ustawowe, chociażby dlatego, iż świadczeniodawcy prowadzą kolejki lokalnie, a rozwiązanie systemowe e-rejestracji wymaga wprowadzenia systemu centralnego.
Przede wszystkim edukacja
Tomasz Zieliński, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych, wiceprezes federacji Porozumienie Zielonogórskie, członek Polskiej Izby Informatyki Medycznej, entuzjasta nowych technologii w medycynie, przekonywał w czasie dyskusji, iż powinniśmy większy nacisk położyć w dobie „medycznej” transformacji cyfrowej na edukację.
– Do tej pory rzucaliśmy jakiś pomysł, który realizowali tylko entuzjaści nowych rozwiązań, a większość mogła stać z boku i się przyglądać. Skoro chcemy wprowadzić masowe wdrożenia rozwiązań cyfrowych, musimy położyć nacisk na edukację zarówno personelu medycznego, jak i pacjentów, aby także oni wiedzieli, z jakich narzędzi i w jaki sposób mogą korzystać. Bo część z nich po prostu nie wie, jak się poruszać w cyfrowym świecie – mówił prezes Zieliński, wskazując, iż „potrzebne są w tym zakresie zarówno kampanie edukacyjne dla pacjentów, jak i szkolenia dla personelu medycznego, by mógł ćwiczyć na przykład wystawienie e-recept, e-zwolnień, skierowań elektronicznych do leczenia uzdrowiskowego. Dzisiaj ćwiczymy i testujemy wszystko to na żywym organizmie”.
– Ważne jest też, abyśmy pokazywali pożytki cyfrowych rozwiązań. Gdybyśmy to robili w umiejętny sposób, tym chętniej kolejne podmioty, lekarze, pielęgniarki, włączaliby się w proces cyfryzacji. Przykładem jest automat refundacyjny. o ile personel medyczny będzie wiedział, iż wysyłanie informacji o zdarzeniach medycznych, dokumentacji medycznej drogą elektroniczną daje korzyści w postaci zdjęcia z niego części odpowiedzialności za wypełnianie poziomu refundacji i ponoszenia odpowiedzialności za błędy, które cały czas występują, zacznie tak postępować. Inaczej będzie tak jak na przykład ze sprawozdawczością dotyczącą wagi i wzrostu pacjentów, którą w POZ od kilku lat powinniśmy wykonywać. choćby jeżeli to ktoś robi, to żadnego pożytku z tego nie ma – mówił Zieliński.
Podsumowując, podkreślił, iż jeżeli dysponujemy nowymi technologiami, to je wykorzystujmy.
– Niech korzystają z nich ci, którzy potrafią, pokazują reszcie kierunek, aby w labiryncie zmian pozostawiali za sobą nić, dzięki której pozostali, nie błądząc, będą mogli iść już wyznaczonymi, dobrymi ścieżkami – zaznaczył.
Dyskusja ekspertów na temat: „Digitalizacja systemu ochrony zdrowia” odbyła się w trakcie kongresu Priorytety w Ochronie Zdrowia 2024.
Moderatorem sesji „Digitalizacja systemu ochrony zdrowia” był Zbigniew Nawrat z Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religi Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i Międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Robotyki Medycznej.
W panelu uczestniczyli:
– Dariusz Dziełak z Narodowego Funduszu Zdrowia,
– Piotr Grzebalski z Banku Gospodarstwa Krajowego,
– Paweł Kikosicki z Centrum e–Zdrowia*,
– Jan Pachocki z Telemedycznej Grupy Roboczej,
– Ireneusz Wochlik z Aigorithmics sp. z o.o., Fundacji AI Law Tech,
– Tomasz Zieliński z Porozumienia Zielonogórskiego i Polskiej Izby Informatyki Medycznej.
*Paweł Kikosicki, decyzją minister zdrowia Izabeli Leszczyny, 2 lutego został odwołany z funkcji dyrektora Centrum e-Zdrowia.
Od lewej: Zbigniew Nawrat, Paweł Kikosicki, Piotr Grzebalski, Dariusz Dziełak, Jan Pachocki, Ireneusz Wochlik
Nagranie wideo z sesji do obejrzenia na stronie: www.youtube.com/G1nfKldU.