Autor: Wojtek Chudziński
Żyjemy w społeczeństwie instant – społeczeństwo stara się tworzyć najszybsze możliwe rozwiązania na każdy aspekt naszej codzienności. Odwykliśmy już od czekania, coraz bardziej obca staje nam się umiejętność cierpliwości, obserwacji czy przeszukiwania własnych zasobów lub generowania osobistych pomysłów. Chcemy mieć rozwiązanie na wszystko: od samouczków jak naprawić własny telefon, przez kursy online przygotowywania różnorodnych śniadań, po elementy samodiagnozy i treści rozwiązujących zdrowotne problemy. Nie inaczej ma się kwestia tematów związanych z szeroko pojętym dobrostanem psychicznym – skoro coś nie działa, szukamy odpowiedzi. Musi przecież istnieć gotowy zestaw „na gorszy dzień”. Ale czy to możliwe by istniał właśnie taki, który odpowie na nasze potrzeby?
Pułapka „gorszego” dnia
Nim przejdziemy do kwestii czysto technicznych, warto zatrzymać się na moment przy samym sformułowaniu, dla którego próbujemy znaleźć użyteczną odpowiedź. Co to znaczy mieć gorszy dzień? Gorszy czyli jaki? Gorszy od czego – od mojego wczorajszego dnia, od mojego wyobrażenia dzisiejszego a może od cudzego wczoraj lub cudzego dziś? Gorszy o ile? Od jakiej wartości możemy mówić, iż coś jest gorsze? Czym to mierzymy? Jakąś skalą? A jeśli, to czy ona jest uniwersalna dla wszystkich z nas? Skoro mój dzień jest na 3 a cudzy na 6, to czyiś dzień jest dwa razy lepszy niż mój?
Jak służy nam owo ocenianie? Czy jest ono użyteczne w kontekście przybliżania nas do pełnego, wartościowego życia? Kto mówi, iż nas dzień jest gorszy – my sami czy jakaś część naszego umysłu? Być może warto sprawdzić czy nie jest to monolog wewnętrznego krytyka? (więcej o Wewnętrznym Krytyku tutaj) Czy mówiąc sobie, iż mamy gorszy dzień, może choćby gorsze dni, czujemy się lepiej? Czy taka normatywność aktywizuje nasze wewnętrzne zasoby? Podejście Skoncentrowane na Rozwiązaniu zaprasza do świata, w którym elementy oceniające czy wartościujące zastępowane są przez słowo „inny”. Mój dzień jest inny niż wczoraj, jest inny niż się spodziewałam/-em. Kropka. Nadmierne przywiązanie do automatycznego oceniania może podświadomie wydobywać na światło dzienne nasze nieużyteczne przekonania o sobie, o otaczającym nas świecie – bo jeżeli mój dzień jest gorszy, to musi być tego przyczyna, a skoro jest gorszy, to ta przyczyna jest negatywna. Stąd już prosta droga do sklejenia się z takimi myślami i wejścia w stan fuzji z własnymi głosami. A jak już wiemy, myśli są tylko myślami.
Twórca Terapii Akceptacji i Zaangażowania podzielił się kiedyś swoimi przemyśleniami w krótkim filmiku pt. Trzy mity na temat szczęścia. Pierwszy z nich zdecydowanie tyczy się naszego tematu: „Szczęście jest naturalnym stanem człowieka”. Żyjemy w społeczeństwie, w którym tylko „pozytywne” emocje są okej. Kiedy zaś zaczynają przeważać te negatywne, mamy ochotę wejść w etykietowanie, być może choćby diagnozowanie. Bo to odstępstwo od normy, zaburzenie wręcz. Przypomnijmy sobie jednak jakiś szczęśliwy dzień dzielony z bliskimi nam osobami – może to będzie ostatnie Boże Narodzenie, czyjaś rocznica, nasze urodziny, wyjazd na weekend. Choć wracamy wspomnieniem do tego właśnie wydarzenia na hasło „szczęśliwy dzień”, czy od świtu do zmierzchu był on wypełniony tylko „pozytywnymi” emocjami? Czy każdy uczestnik owego dnia w każdej chwili był uśmiechnięty, pozbawiony stresu, strachu, lęku, zdenerwowania, uprzedzeń, smutku, żalu?
Jak zadać sobie użyteczne pytanie?
Z powyższego akapitu wynika pewna konkluzja, zbieżna z podejściem TSR i ACT, jednak przy tym bardzo ludzka i być może użyteczna dla szerszej grupy odbiorców: tworzenie normy, w której odczuwamy powinność do doświadczania jedynie przyjemnych emocji i „dobrych dni” jest usztywniające. Z kolei anormatywność, zakładająca, iż życie każdego z nas jest unikatowe i z natury niepoliczalne, połączona z akceptacją, iż pełne życie to takie, w którym mamy dostęp do pełnego wachlarza emocji, nastrojów i stanów może być furtką do krainy psychologicznego dobrostanu.
Nie oznacza to jednak, iż powinniśmy wyrzucić do kosza pomysł znalezienia adekwatnych pytań na dni, w których czujemy się inaczej. Mając na uwadze paradygmat „Rozmowa o problemach stwarza problemy, rozmowa o rozwiązaniach stwarza rozwiązania” warto zadawać sobie takie pytania, dla których udzielone odpowiedzi będą bliższe rozwiązaniom niż wikłaniu się w rozważaną trudność. To zaproszenie do dialogu z własnym Ja, rozmowy o potrzebach, o zasobach i o wartościach.
- Co znaczy dla mnie gorszy dzień? Czy takie myślenie mi służy?
- Czego potrzebuję by poczuć się inaczej? Co takiego musi się stać by przestać uważać swój dzień za inny niż oczekiwałam/-em?
- Czy chcę zmienić mój dzień, bo tego chcę lub potrzebuję, czy to moja powinność lub czyjeś oczekiwanie?
- Czego będzie więcej, kiedy mój dzień stanie się inny niż jest teraz?
- Jakie wartości i potrzeby będą realizowane, kiedy mój dzień się zmieni?
- Czy kiedyś miałam/-em już podobne poczucie, iż dziś jest jakoś inaczej? Jak to zrobiłam/-em, iż to minęło?
- Z czego mogę skorzystać, na kogo mogę liczyć w momencie takim jak ten?
- Czy mam w sobie zgodę na to, by czasami było inaczej, tak jak dziś? Czy potrafię spojrzeć na to nieoceniająco, bez szukania przyczyny i mechanizmu obwiniania?
- Co takiego dziś robię, iż mimo tego innego dnia trwam, realizuję swoje obowiązki i plany? Co to mówi o mnie?
Język, którego używamy tworzy naszą rzeczywistość – im mniej w nim oceniania, etykietowania, obwiniania, a więcej akceptacji i anormatywności, tym większa szansa, iż takie elastyczne podejście pozwoli nam znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie. Bo być może wcale nie musi być idealnie, może wystarczy nam dziś by było „wystarczająco dobrze”…