Ministerstwo Zdrowia zapowiada zmiany w medycynie pracy, jednocześnie zastrzegając możliwość opóźnień wynikających z konieczności połączenia dwóch systemów: NFZ i medycyny pracy. O tym jakie konsekwencje będą miały proponowane zmiany dla pracodawców, pracowników i placówki ochrony zdrowia, jak powinny być wprowadzane rozmawiali uczestnicy jednego z paneli podczas Kongresu Zdrowia Polaków.
Pod koniec października 2024 r. wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny zapowiedział, iż pakiet badań medycyny pracy zostanie poszerzony, co ma związek z przekształceniem programu Profilaktyka 40 plus. W ramach nowego pakietu medycyny pracy każdy pracownik będzie musiał mieć wykonane obowiązkowo: lipidogram, badanie poziomu cukru we krwi, obliczenie wskaźnika masy ciała BMI. Oprócz badań obowiązkowych system zostanie wzbogacony o możliwość wykonania dodatkowych badań profilaktycznych: mammografii, cytologii, stężenia PSA, RTG płuc. Te badania nie będą obligatoryjne, pracownicy sami zdecydują, czy chcą z nich skorzystać.
Wprowadzenie nowych regulacji może oznaczać konsekwencje finansowe dla pracodawców, jednak ministerstwo chce zminimalizować dodatkowe koszty, zachęcając przychodnie do dołączenia do programu profilaktycznego. o ile przychodnia zgłosi się do programu Profilaktyka 40 plus, za dodatkowe badania zapłaci państwowy płatnik. jeżeli pracodawca podpisze umowę z przychodnią, która nie przystąpiła do programu, koszty badań poniesie sam, a taka przychodnia może stać się mniej konkurencyjna na rynku.
Według Andrzeja Arendarskiego, prezydenta Krajowej Izby Gospodarczej, przed zmianami systemowymi w medycynie pracy potrzebna byłaby rewolucja mentalna. Teraz bardzo często ten dział medycyny traktowany jest przez pracowników, jako coś, co trzeba przejść, żeby otrzymać niezbędny do zatrudnienia papierek. A przecież te badania przeprowadzane są przede wszystkim z myślą o dobru pracownika, pod warunkiem iż są wykonywane rzetelnie, a z tym różnie bywa. „W nowych propozycjach Ministerstwa Zdrowia nie podoba mi się, iż placówki medyczne mogą decydować, czy przystąpią do programu profilaktyki, czy nie. Wszystkie placówki publiczne powinny prowadzić tego typu badania. Konieczny jest też follow-up, czyli o ile u kogoś wykryty zostanie podwyższony poziom cukru, czy PSA to za tym pójdzie skierowanie do lekarza specjalisty, kolejne badania” – podkreślił prezydent KIG
Pogląd Andrzeja Arendarskiego o niedocenianiu medycyny pracy podziela dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, wiceprzewodnicząca Rady Narodowego Funduszu Zdrowia. „Bardzo często medycyna pracy traktowana jest jako kryterium formalne, niezbędne do tego, aby rozpocząć pracę na etacie albo ją kontynuować. Mam wrażenie iż przez ostatnie lata rzetelność wizyty u lekarza medycyny pracy i innych specjalistów, do których jest kierowany pracownik, budzi spore wątpliwości”. Doktor Gałązka-Sobotka przedstawiła swoje zastrzeżenia do propozycji MZ – „Kierunek, który został zakreślony w reformie Ministerstwa Zdrowia, jest odpowiedzią na wieloletnie postulaty, by zintegrować medycynę podstawową z medycyną pracy. Ale jak to często bywa, nowe może być wrogiem dobrego. Przez ostatnie lata rozwijamy koordynowaną opiekę w podstawowej opiece zdrowotnej. Podkreślamy ogromną role lekarza rodzinnego, który powinien być wsparciem każdego z nas w budowaniu kompetencji zdrowotnych. Teraz okazuje się, iż chcemy rozproszyć tę odpowiedzialność. Mianowicie będziemy mieli dwóch przewodników – lekarza medycyny rodzinnej i lekarza medycyny pracy. Obawiam się, iż może dojść do chaosu. Obywatele mogą stracić orientację, kto ma być wsparciem w zarządzaniu ich zdrowiem. Przeniesienie do medycyny pracy badań, o których mowa, ma sens, pod warunkiem iż badania te będą zintegrowane z bazą danych lekarzy rodzinnych. o ile to, co wykonamy w ramach medycyny pracy, za moment zobaczy lekarz rodzinny i będzie wiedział, iż jego podopieczny właśnie wykonał lipidogram, badanie glikemii. o ile wyniki tych badań wejdą do systemu centralnego, czyli systemu opieki podstawowej, a nieprawidłowy wynik będzie oznaczał przejęcie tej osoby do dalszego postępowania. Na razie nie znamy odpowiedzi, co wtedy, kiedy wyniki będą złe? Czy to oznacza, iż pracownik nie będzie mógł podjąć pracy? Czy to oznacza, iż najpierw powinien zająć się problemem, a dopiero potem podjąć aktywność zawodową bądź ją zawiesić? I kto będzie się zajmował planem leczenia?”.
Dr Gałązka-Sobotka podkreśiła, iż bez integracji informatycznej systemu medycyny pracy i medycyny rodzinnej ministerialny projekt nie odniesie sukcesu – „Uważam, iż pierwszym krokiem, którego potrzebujemy dla lepszego skoordynowania profilaktyki, jest integracja systemów. Drugim powinno być ustalenie ścieżki w sytuacji, kiedy rzetelnie wykonane badania medycyny pracy będą wymagały dalszego postępowania diagnostycznego i jaka jest droga przekazania pacjenta z obszaru medycyny pracy do medycyny rodzinnej”.
Katarzyna Pikiewicz z zespołu prawa pracy kancelarii SK&S zauważyła, iż Kodeks Pracy już teraz pozwala lekarzowi medycyny pracy skierować pracownika do udziału w programach profilaktycznych, o ile zauważy taką potrzebę. Ważniejsze jest zintegrowanie podsystemów systemu ochrony zdrowia, aby lekarz medycyny pracy mógł w prosty sposób skierować na nie pracownika i żeby ten rzeczywiście na nie dotarł – „Zostały te trudniejsze rzeczy do zrobienia, czyli integracja systemów, żeby wszystko dobrze funkcjonowało. Przepisy nie wymagają zmian, one choćby zakładają, iż o ile lekarz medycyny pracy wyśle pracownika na dodatkowe badania, to pracodawca nie ponosi ich kosztów, bo wszystko odbywa się w ramach profilaktycznych pakietów. Przepisy rozwiewają także wątpliwości, czy dodatkowe badania mogą wpłynąć na stosunek zatrudnienia. Otóż nie. Mogą wpłynąć tylko badania wynikające ze skierowania od pracodawcy”.
Dodatkowe badania bez gwarancji finansowania przez państwo
Rozszerzenie zakresu badań w ramach medycyny pracy spowoduje, iż jednostki realizujące świadczenia w tym zakresie, będą musiały się określić, czy chcą realizować program Profilaktyka 40 plus. Może to spowodować zamieszanie, bo przecież pracodawcy mają podpisane umowy z przychodniami. Co będzie, jeżeli „ich” przychodnia nie zechce realizować programu profilaktyki?
„I to się wydaje słabą stroną ministerialnego rozwiązania, dlatego iż pracodawca jest skazany na dobrą wolę świadczeniodawcy realizującego świadczenie w ramach medycyny pracy. Lekarzy medycyny pracy charakteryzuje bardzo wysoka średnia wieku, to jest specjalizacja zaniedbana, nieciesząca się szczególną estymą. Z danych MZ wynika, iż mamy do czynienia z dużym ubytkiem tych specjalistów – jest to specjalizacja z jednym z najniższych wskaźników wymienialności pokoleniowej. Wielu z tych lekarzy jest przyzwyczajonych do takiego, a nie innego modelu prowadzenia działalności, dlatego mogą być sceptyczni, jeżeli chodzi o wejście w nowy system. Podobną sytuację obserwujemy na rynku POZ, gdzie od 2021 r. rozwija się model opieki koordynowanej, a do teraz przystąpiło do niego niespełna 40 placówek. Ustawodawca nie mówi o obowiązku podpisania umowy. Daje świadczeniodawcy swobodę w tej materii, skazując tym samy np. pracodawców w małych miejscowościach na dodatkowe koszty. jeżeli nie pracodawców, to pracowników, bo część nowych badań będzie obligatoryjna, ale już gwarancja ich finansowania przez państwo niestety nie”.
Jak podkreślała dr Gałązka-Sobotka, to może być dla wielu pracodawców duże wyzwanie, z którym będą się mierzyć w momencie wejścia przepisów – „Przy każdej możliwej okazji podkreślam, iż inwestycja w zdrowie pracowników jest inwestycją w rozwój organizacji i mimo wszystko będę promowała ponoszenie kosztów na te cele, niemniej dla wielu – zwłaszcza małych przedsiębiorców – może to być wyzwanie organizacyjne. Mam nadzieję, iż ustawodawca w toku prac nad nowymi regulacjami będzie szukał rozwiązań, aby rzeczywiście w bardzo prosty sposób odbywało się podpisanie nowych umów dotyczących medycyny pracy. Tu dużo będzie zależało od dobrej woli regulatora, szczególnie NFZ”.
Co zyska na dodatkowych badaniach pracodawca
Pracodawca niewątpliwie zyska wiedzę na temat kondycji swoich pracowników. Gdyby ten system zadziałał poprawnie, to byłyby nowe instrumenty zachęcające pracownika, żeby nie poprzestawał na kontestowaniu złych wyników, tylko rozpoczął leczenie. Zasoby pracownicze się zmniejszają, w związku z czym pracodawca musi szczególnie dbać o zatrudnione osoby. Rozszerzenie zakresu badań jest bardzo cennym benefitem dla pracodawcy, jeżeli chodzi o dbałość o kondycję pracowników. Tylko pod jednym warunkiem – jeżeli zostaną uwzględnione kwestie, o których mówiliśmy. I wszystko zostanie zorganizowane w sposób racjonalny, nie będzie dziur systemowych, nie będzie miejsca na dobrą wolę, tylko będzie to obwiązek. Wtedy ta zmiana przyniesie pozytywne efekty” – powiedział Andrzej Arendarski.
Małgorzata Gałązka-Sobotka oceniła, iż dzięki takiej zmianie, dobrze zorganizowanej, połączeniu medycyny pracy z systemem medycyny rodzinnej już za kilka lat będziemy mogli cieszyć się sukcesem w postaci zmniejszenia liczby osób ciężko chorych i z wielochorobowych – „Jednym z wielkich walorów tego rozwiązania jest, iż uzupełnimy wiedzę o tym, w jakiej kondycji są Polacy, żeby lepiej uzbrajać system ochrony zdrowia w skuteczne narzędzia”.
Według mecenas Katarzyny Pikiewicz plusem planowanych rozwiązań dla pracodawców może być mniej absencji chorobowych zatrudnianych przez nich osób – „I to jest wymierna ekonomiczna korzyść. Niestety zamiar MZ, żeby kosztami dodatkowych badań obciążać pracodawców, to jest zły kierunek. Zapewnienie zdrowia społeczeństwa jest rolą państwa, podobnie jak badania profilaktyczne. Medycyna pracy powinna być tylko dodatkową okazją, żeby „zwabić” pracownika do lekarza, i jak już się pojawi, żeby usłyszał od lekarza, iż ma wykonać konkretne badania dla swojego dobra. Myślę, iż ułatwieniem i zachętą dla osób wykonujących te badania byłaby możliwość zarezerwowania wizyty jednym kliknięciem przez IKP”.
Dr Gałązka-Sobotka zwróciła uwagę na fakt, iż medycyna pracy nie zajmuje się wszystkimi pracującymi – „Nie możemy zapomnieć o milionach osób, które są samozatrudnione i które pracują w oparciu o inne formy zatrudnienia. Potrzebne są rozwiązania, które również im zapewnią opiekę. Stwórzmy system, który będzie przyjazny zarówno dla pracownika, pracodawcy jak i placówki medycyny pracy. Tylko wtedy sukces tej reformy będzie gwarantowany”.
„Zaproponowane przez Ministerstwo Zdrowia rozwiązanie – to krok w dobrym kierunku, przybliżający nasz system zdrowia do standardów Europy Zachodniej, a przede wszystkim Skandynawii. Pod warunkiem, iż zmiany zostaną przeprowadzone racjonalnie, z uwzględnieniem interesów różnych grup. I jeżeli będzie im towarzyszyła poważna akcja edukacyjna skierowana do pracowników, pracodawców i lekarzy, bo oni też znajdą się w nowej sytuacji” – mówił Andrzej Arendarski.