W Sądzie Okręgowym w Kaliszu ruszył w piątek proces cywilny o zadośćuczynienie za powikłania po szczepieniu przeciw Covid-19. 19-latka, mieszkanka powiatu ostrzeszowskiego domaga się od Skarbu Państwa 201 tys. zł.
Pozwanym w sprawie jest Skarb Państwa – Minister Zdrowia, reprezentowany przez Prokuratorię Generalną Rzeczypospolitej Polskiej.
Sędzia SO Arleta Konieczna, na wniosek obrońcy powódki, podjęła decyzję o prowadzeniu sprawy za zamkniętymi drzwiami, ale - jak podkreśliła – ze względu na szacunek do opinii publicznej i wagi społecznej sprawy przed rozpoczęciem przesłuchań i opuszczeniem sali przez dziennikarzy wyjaśniła okoliczności sporu i stanowisko stron.
Sędzia podkreśliła, iż sprawa jest trudna merytorycznie, wymagająca wiedzy specjalistycznej z dziedziny prawa i medycyny oraz ma wielowątkowy charakter.
Powikłania po szczepionce
Roszczenie powódki oparte jest na podstawie artykułu Kodeksu cywilnego, który mówi: "Jeżeli przez zgodne z prawem wykonywanie władzy publicznej została wyrządzona szkoda na osobie, poszkodowany może żądać całkowitego lub częściowego jej naprawienia oraz zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę, gdy okoliczności, a zwłaszcza niezdolność poszkodowanego do pracy lub jego ciężkie położenie materialne wskazują, iż wymagają tego względy słuszności".
Powódka wniosła o zadośćuczynienie w wysokości 201 tys. zł wraz z odsetkami i kosztami sądowymi za doznaną krzywdę.
Zdaniem 19-latki tuż po szczepieniu zaistniały u niej powikłania natury neurologicznej - znaczne, o dużym nasileniu, wpływające na życie i funkcjonowanie.
„W tej chwili jest dorosła, ale boryka się z tymi problemami, twierdząc, iż jest to wprost powikłanie poszczepienne. Zostało ono zgłoszone jako niepożądany odczyn poszczepienny w trybie adekwatnych przepisów i uznane przez organy nadzorcze. To uznanie powoduje jednak tylko tyle, iż zostało uznane do statystyki, a z problemem boryka się powódka, pozostawiona sama sobie” – stwierdziła sędzia.
W odpowiedzi na pozew Skarb Państwa, który - jak przypomniała przewodnicząca - uczestniczył we wprowadzeniu Narodowego Programu Szczepień - wniósł o oddalenie powództwa w całości i zakwestionował swoją odpowiedzialność co do jej wysokości oraz wskazany rodzaj uszczerbku na zdrowiu. W odpowiedzi na pozew wskazał na inne podmioty, których odpowiedzialność należy rozważyć np. producenta, placówkę medyczną lub osobę podającą preparat.
"Sprawa jest trudna"
Według SP szczepionki na Covid-19 były świadczeniem całkowicie dobrowolnym i nie istniał żaden mechanizm prawny przymusowego, obowiązkowego szczepienia. „Narodowy Program Szczepień został przyjęty uchwałą Rady Ministrów, która to uchwała nie jest źródłem powszechnie obowiązującego prawa, ma jedynie charakter wewnętrzny i obowiązuje jednostki organizacyjne podległe Radzie Ministrów” – zacytowała sędzia odpowiedź pozwanego.
Zdaniem sędzi sprawa jest trudna. "Tutaj na ten moment nie ma rzeczy oczywistych. Dysponuję sporą wiedzą, ale nie wiem, na ile wystarczającą, żeby zadowolić opinię publiczną, żeby ten proces poprowadzić prawidłowo, zgodnie z wymogami i sprawiedliwie. Trzeba przez to przebrnąć” – powiedziała sędzia Konieczna. Dla przykładu wskazała, iż np. charakterystyka produktu leczniczego firmy Pfizer liczy 730 stron A4 wiedzy wysokospecjalistycznej. "Próbowałam przez to przebrnąć. Jest to trudne" - oświadczyła.
Przyjmuje silne tabletki
Młodej kobiecie towarzyszyli w sądzie rodzice oraz jej siostra bliźniaczka. Jak powiedzieli w rozmowie z PAP, wszyscy przyjęli szczepionki. „Jedna z naszych córek okazała się słabsza. Następnego dnia od rana bardzo źle się czuła, po wstaniu z łóżka straciła przytomność i upadła na podłogę. Od tego momentu jej życie zmieniło się. Nie funkcjonuje normalnie, jest przygaszona, smutna, wylękniona i samotna, ponieważ unika towarzystwa. Zamiast kontaktów z rówieśnikami ciągle jeździmy po lekarzach, szukając dla niej pomocy” – powiedziała matka dziewczyny.
Ojciec dodał, iż córka przyjmuje codziennie silne tabletki, które utrudniają jej normalne funkcjonowanie. Wcześniej rozwijała się normalnie, nie chorowała. Rodzice od razu mieli nabrać podejrzeń, iż problemy zdrowotne ich dziecka mają związek ze szczepieniem.
Z prośbą o pomoc udali się do kancelarii adwokackiej we Wrocławiu. „Tam usłyszeliśmy, iż na proces przysługiwał nam tylko rok czasu od zdarzenia, iż nic nie da się już w tej sprawie zrobić” - powiedzieli.
Nie zrezygnowali, szukali dalej. W końcu trafili na adwokata, który miał im powiedzieć, iż „nie zna wyniku sprawy ale trzeba próbować i walczyć o dziecko” - powiedzieli.
Jak poinformował PAP sędzia Marek Urbaniak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kaliszu, rozprawa została odroczona bez terminu w celu powołania biegłych. "Ich zadaniem będzie określenia związku przyczynowo skutkowego między schorzeniami powódki a szczepieniem" - przekazał.
PAP