Porzucają dziadków w izbie przyjęć. "Ze łzami w oczach mówiła, iż rodzina wyjeżdża w tropiki"

natemat.pl 14 godzin temu
Wystarczy nie podać wody albo zapomnieć leków. Odwodnienie, ból w klatce, skoki ciśnienia. I już można dzwonić po karetkę albo porzucić babcię w izbie przyjęć. 
W szpitalu muszą położyć na oddział. Spędzi tam święta. Rodzina odpocznie. Ale problem jest bardziej złożony. – Dostęp do opieki wytchnieniowej jest trudny, dlatego często – w oczach rodziny – to szpital przejmuje taką funkcję. Każdy, kto przeżył dyżur w okresie okołoświątecznym i widział takich pacjentów wie, iż serce się kraje. Tylko, iż to jest emanacja systemowego problemu. Na ten moment nie ma rozwiązania – mówi Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.


– Babcię lub dziadka umieszcza się w szpitalu na podleczenie, często naciskając na lekarzy. Każdy, kto przeżył dyżur w okresie okołoświątecznym i widział takich pacjentów wie, iż serce się kraje – mówi Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Ale bywa i tak, iż pobyty w szpitalu "świątecznych dziadków" ustalane są z wyprzedzeniem.


Pielęgniarka Wiktoria Kubinek-Grzybińska doskonale pamięta swoje pierwsze spotkanie ze "świąteczną babcią".

– Ze łzami w oczach opowiadała nam, iż jej najbliższa rodzina wyjeżdża na święta do tropików. Ona wymagała pomocy w czynnościach dnia codziennego, więc nie mogła zostać w domu sama. Do szpitala trafiła z rozchwianym nadciśnieniem tętniczym – mówi Kubinek-Grzybińska.

Była jeszcze wtedy na stażu. Nie mogła zrozumieć, jak można kogoś potraktować w taki sposób. – Z czasem zrozumiałam, iż takich sytuacji jest znacznie więcej, a problem jest bardzo złożony – opowiada.

W kolejnych latach pracy spotykała kolejnych "świątecznych dziadków". Liczy ich


w dziesiątkach.


– Ci pacjenci mają ogromny smutek w oczach. I samotność. Czasami uronią łzę, a czasami są szczęśliwi, iż ktoś w końcu poświęca im czas i uwagę. Pamiętam, jak jeden z pacjentów podziękował mi za świąteczne życzenia, mówiąc, iż jestem pierwszą osobą od wielu lat, która takie mu składa. Szpital dla takich osób staje się ratunkiem przed samotnością – wspomina.

Ale, jak przyznaje pielęgniarka, może stać się i zagrożeniem. – Pobyt w szpitalu dla seniora może być bardzo groźny, gdyż istnieje zjawisko zakażeń wewnątrzszpitalnych, na które osoby w podeszłym wieku z obniżoną odpornością są szczególnie narażone. Szpital nie jest środowiskiem, które powinno być punktem docelowym spędzania świąt i radzenia sobie z samotnością.

– Oczywiście dbamy o to, aby pacjenci poczuli chociaż namiastkę świąt, ale w tym czasie przez cały czas leczymy i ratujemy ludzkie życia. I to jest nasz priorytet. Czasami po prostu nie jesteśmy w stanie poświęcić im odpowiedniej ilości czasu w rozmowę i zrozumienie – mówi.

Dalsza część artykułu poniżej.

Święta w szpitalu


Zdaniem geriatry dr Agnieszki Skoczylas, pełnomocnika OIL ds. opieki senioralnej


i geriatrii, zjawisko "świątecznych dziadków" jest znacznie bardziej powszechne niż mogłoby się wydawać.

– To problem, który istnieje od lat, niemal każdy lekarz spotkał się z nim w swojej karierze – tłumaczy. Pacjentów zaliczanych do "świątecznych dziadków" dzieli na dwie grupy. Planowych, czyli takich, którzy z wyprzedzeniem zapisują się na diagnostykę

w okresie okołoświątecznym.

– W tym roku w moim oddziale zapisanych jest dziesięć osób, które na pewno zostaną na święta, ale będzie ich więcej – zaznacza.


Druga grupa to osoby przywożone na SOR w wigilię albo kilka dni przed nią.


– Czasami są to osoby odwodnione, niedożywione, zaniedbane. Są to ludzie, których stan psychiczny pogarsza się w tym czasie. Mamy pacjentów z depresją, którzy chudną, bo albo nie chcą, albo nie są w stanie jeść. Zawsze znajdą się wskazania medyczne do tego, żeby seniora przyjąć do szpitala. Osoby stare są kruche, także w sensie zdrowotnym. Już niewielka zmiana: nieprzyjęcie leków przez dwa-trzy dni, z pozoru banalna infekcja albo upadek, powodują lawinę konsekwencji. Zdarza się tak, iż rodzina mówi wprost: wyjeżdżam, nie ma się kto nim zająć – zaznacza dr Skoczylas.

Senior zostaje na święta w szpitalu. Dostaje ciepłe łóżko, opiekę medyczną, wyżywienie


i dobre słowo. Ale szpital nie zastąpi mu domu. – Tacy pacjenci bardzo często nic nie mówią. W święta towarzyszy im pustka i rozdzierająca samotność. Lekarz stara się iść

z opłatkiem do pacjenta, chwilę porozmawiać i przytulić. Bo ta bliskość jest im bardzo potrzebna – opowiada lekarka.

To jedna z podstawowych, zaraz po bezpieczeństwie, potrzeb.


– Kiedy nie jest zapewniona, pogłębia się poczucie samotności. W momencie gdy "świąteczny dziadek" trafia do szpitala, jest pozbawiony swoich przyzwyczajeń. Doświadcza dyskomfortu, może być zaniepokojony, przestraszony, zirytowany. Kulturowo zostaliśmy zaadaptowani do tego, iż święta spędzamy rodzinnie. Potrzebujemy bliskości, relacji, ukojenia. Święta samotne to święta pustki, lęku, odrzucenia. Samotność potrafi wydrążyć wszystko z człowieka, zostawiając z brakiem

i poczuciem odrzucenia – zauważa psycholog i psychoterapeuta Zofia Łukaszewska.

Szczególnie, kiedy w trakcie pobytu seniora w szpitalu z jego rodziną nie ma kontaktu. Zdarza się i tak, iż nie odpowiadają, kiedy hospitalizacja dobiega końca albo odmawiają odebrania pacjenta.

– Wtedy wydłuża się czas pobytu, a każdy dodatkowy dzień to przecież ryzyko infekcji wewnątrzszpitalnej. W skrajnych przypadkach rodzina nie wpuszcza odwożonego karetką pacjenta do domu. Pamiętam sytuację, kiedy senior wrócił do nas i zanim trafił do DPS-u, zresztą za pośrednictwem sądu, był w szpitalu przez rok – wspomina.

"Opieka nas osobą schorowaną jest trudna"


Dr Skoczylas zapytana o diagnozę problemu wskazuje na błąd systemowy. – Rodziny pacjentów mylą opiekę zdrowotną z opieką socjalną. Praktycznie nie istnieje opieka wytchnieniowa, nie ma mieszkań chronionych dla seniorów. Pozostawienie czy choćby porzucenie osoby w szpitalu nie jest penalizowane w żaden sposób, dlatego tyle osób to robi, obojętne czy mając, czy nie mając świadomości, iż zadaniem szpitala nie jest opieka socjalna. Czasami są na tyle wyczerpani, iż pozostawienie w szpitalu jawi się im jako jedyne rozwiązanie – mówi Skoczylas.


U opiekunów osób starszych, schorowanych może rozwijać się zespół opiekuna, stan emocjonalnego, psychicznego i fizycznego wyczerpania.

Tymczasem zamiast pomocy ma obowiązki, które mogą przekraczać jej możliwości.


– Proszę sobie wyobrazić, iż ktoś założył rodzinę, miał stabilną pracę, a choroba bliskiego seniora sprawiła, iż musiał przeorganizować swoje życie i podporządkować wszystko opiece nad tą osobą. Często jest przecież tak, iż opiekunowie rezygnują z pracy, przyjemności, odpoczynku. Są pozbawieni dużej części swojego życia, każdego dnia wyczerpując zasoby siły i energii – opowiada dr Zofia Łukaszewska.

Fizycznej i psychicznej. Co bardzo gwałtownie odbija się na zdrowiu.

– Przewlekły stres, który towarzyszy opiekunom chorych i zbyt mała ilość snu, to czynniki zwiększające ryzyko wystąpienia depresji. Mierzą się oni też z poczuciem winy, bezradności i beznadziejności sytuacji. Towarzyszenie osobie chorej jest bardzo trudne. Niestety zdarzają się też próby samobójcze i samobójstwa u opiekunów. Są osoby, które same nie poproszą o pomoc. Ale są takie, które mówią, iż potrzebują pomocy, podają konkrety, ale zderzają się z systemową ścianą. I znikąd nie otrzymują pomocy – mówi Łukaszewska.

Błąd systemowy


Opieka wytchnieniowa jest dostępna w Polsce od 2019 roku. Nie dla wszystkich i nie na długo. Polega na czasowym zastąpieniu opiekunów w sprawowaniu opieki nad bliskimi. Skorzystać z niej mogą członkowie rodzin lub opiekunowie sprawujący bezpośrednią opiekę nad dziećmi z orzeczeniem o niepełnosprawności lub nad osobami posiadającymi orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności (albo orzeczenie traktowane na równi z orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności).


Limity godzin są odgórnie ustalone. W przypadku dziennego pobytu przysługuje 240 godzin świadczonej usługi. Przy całodobowym – można skorzystać z oferowanych 14 dni wsparcia.

Opieka opłacona


"Świąteczni dziadkowie" z nieco zamożnieszych rodzin trafiają do prywatnych domów opieki. – Wiele placówek daje możliwości, żeby na święta, czy czas wyjazdu zaopiekować się seniorem, ale to się wiąże z opłatami. W naszym "Domu z sercem" na święta przeważnie mamy jedną, dwie osoby. Zjawisko znam też od drugiej strony. Przed świętami nasi mieszkańcy są wypisywani ze szpitali i wracają do nas, żeby zrobić miejsce dla szpitalnych świątecznych dziadków – mówi Paweł Radomski, prezes Fundacji Dom z Sercem w Komorowie.

Święta w domu opieki, jak tłumaczy, są inne niż te szpitalne. – Dbamy o to, żeby wprowadzić świąteczny nastrój, organizujemy kolację wigilijną, seniorzy spędzają ją ze swoimi rówieśnikami, co roku gościmy na wigilii kilka rodzin naszych mieszkańców. Zależy nam, żeby były to radosne święta – opowiada.

Paweł Radomski w zjawisku "świątecznych dziadków" stara się zrozumieć obie strony: seniorów i ich opiekunów. – Zdaję sobie sprawę z tego, iż osoby, które mają pod opieką seniora też chcą odpocząć. Opieka nad osobą schorowaną jest trudna. Z drugiej strony seniorom też nie jest łatwo zaakceptować zależność. Chyba najtrudniejsza jest świadomość jakie wyzwania opieka stawia nad bliskimi. A stawia, bo nie ma odpowiedniej systemowej pomocy – dodaje.

Dalsza część artykułu poniżej.

Potrzeb coraz więcej, rozwiązań mało


Pobyt w domach opieki społecznej jest współfinansowany ze środków publicznych. Ich działanie regulują przepisy prawne (rozporządzenie Ministra Polityki Społecznej z dnia 8 sierpnia 2012 r. w sprawie Domów Pomocy Społecznej oraz Ustawa z dnia 12 marca 2004r. o Pomocy Społecznej). DPS-y określane są jako instytucje formalne.

Ich głównym zadaniem jest zapewnienie całodobowej opieki seniorom, którzy jej potrzebują i nie są samodzielni. Żeby ubiegać się o miejsce w domu opieki społecznej należy mieć skierowanie z Ośrodka Pomocy Społecznej. Czas oczekiwania różni się

w zależności od miasta. W niektórych będzie to pół roku, w innych choćby kilka lat.

Alternatywą stają się prywatne domy opieki. Tylko, iż one kosztują i to nie mało.

W 2024 roku średni miesięczny koszt pobytu w DPS w Polsce wynosi od 3,5 do choćby 10 tys. zł (dane za portalem Seniorlife.pl).

– Starzejemy się jako społeczeństwo, potrzeb będzie coraz więcej. Opieka długoterminowa i nad seniorami nie jest priorytetem dla państwa, a pieniędzy na ochronę zdrowia jest wciąż za mało – podsumowuje Łukasz Jankowski.

Od kilku lat Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie organizuje kampanię społeczną "Wspólne Święta", która ma zwrócić uwagę na zjawisko "świątecznych dziadków", ale przede wszystkim uwrażliwić.

– Szpital nie jest przechowalnią bliskich. Nie można traktować starszych ludzi przedmiotowo. Społeczeństwo się starzeje, z czasem problem będzie rósł, a opieka zdrowotna wszystkiego nie uniesie. Stąd też nasza akcja plakatowa prowadzona w stołecznych szpitalach – chcemy przywrócić wrażliwość społeczną – opowiada dr Agnieszka Skoczylas.

I dodaje: – W trzech warszawskich szpitalach, w oddziałach, gdzie seniorów jest najwięcej, w okresie przedświątecznym wraz ze studentami będziemy rozdawać drobne upominki. A w moim oddziale w wigilię stanie wspólny stół, żeby ci opuszczeni i samotni starsi ludzie mogli poczuć bliskość drugiego człowieka i usłyszeć: jesteś ważny.

Idź do oryginalnego materiału