Polityka przez WhatsAppa. Co zmieni wyrok w sprawie „Pfizergate”? Unijni biurokraci będą musieli bardziej uważać

news.5v.pl 5 godzin temu

„Jak inaczej mamy to robić?” — pyta POLITICO jeden z urzędników UE, oczywiście za pośrednictwem WhatsApp. „Przez sekretarki? Boże, nie.”

Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, iż Komisja niesłusznie odmówiła dziennikarzom dostępu do wiadomości przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen i dyrektora generalnego Pfizera Alberta Bourli w szczytowym momencie pandemii COVID-19. Wiadomości były wymieniane tuż przed uzgodnieniem wielomiliardowego kontraktu na szczepionki — największego w historii UE.

Prawnicy Komisji twierdzili, iż wiadomości te nie były wystarczająco istotne, aby udostępniać je publicznie — ponieważ były zbyt nudne, aby można je było uznać za dokumenty, biorąc pod uwagę, iż w dużej mierze dotyczyły uzgadniania terminów i miejsc spotkań. Jednak opinia publiczna nie wie, czy to prawda.

Chociaż wyrok sugeruje, iż wiadomości tekstowe powinny być teraz traktowane tak samo, jak każda inna komunikacja pisemna, niełatwo będzie się odzwyczaić. „Orzeczenie nie może zmienić faktu, iż aplikacje do przesyłania wiadomości są najszybszym i najprostszym sposobem na nawiązanie kontaktu” — pisze nam na WhatsAppie kolejny unijny urzędnik.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Niewykluczone, iż choćby najbardziej banalne wiadomości wymieniane między urzędnikami UE a przemysłem, organizacjami pozarządowymi lub między sobą mogą zostać udostępnione po złożeniu wniosku o dostęp do dokumentów.

Podczas gdy sami urzędnicy nie sądzą, iż doprowadzi to do większych zmian, prawnicy uważają, iż może to być konieczne.

— Orzeczenie to może zachęcić wybranych europejskich przedstawicieli i urzędników państwowych do preferowania wymiany ustnej zamiast wiadomości — mówi Vincent Couronne, badacz prawa europejskiego na Uniwersytecie Paris-Saclay. — W dzisiejszym ekosystemie komunikacji biznesowej granica między SMS-ami, e-mailami, WhatsApp, Slack itp. stała się bardzo cienka.

Przykłady z Wielkiej Brytanii

Chociaż orzeczenie to może nie spodobać się niektórym europejskim dyplomatów, to tak naprawdę dostosowuje ono UE do zasad przejrzystości obowiązujących w wielu krajach.

W Wielkiej Brytanii komisja śledcza w sprawie COVID-19 wykazała, że były doradca byłego premiera Borisa Johnsona, Dominic Cummings, był entuzjastą WhatsAppa i podczas pandemii zdarzyło mu się opisać członków gabinetu jako „bezużyteczne świnie”.

EPA/ANDY RAIN / PAP

Dominic Cummings, były doradca premiera Borisa Johnsona, po złożeniu zeznań w trakcie komisji śledczej do spraw pandemii COVID-19. Londyn, 31 października 2023 r.

Sprytni urzędnicy Komisji zawsze mogą pójść za przykładem byłej premier Szkocji Nicoli Sturgeon, która powiedziała, iż jej wiadomości z WhatsApp nie były dostępne do sprawdzenia, ponieważ zostały usunięte.

Jeden z urzędników poprzedniego rządu Wielkiej Brytanii powiedział, iż mniej więcej połowa ówczesnego gabinetu korzystała z funkcji znikających wiadomości, która usuwa rozmowy po określonym czasie, chyba iż któryś z uczestników zdecyduje się je zachować.

Podczas listopadowej rozprawy sądowej w sprawie Pfizergate w Luksemburgu zasugerowano, iż jest to standardowa praktyka także w Brukseli.

Urzędnik Komisji przemawiający na początku tego tygodnia powiedział, iż „zaleca się korzystanie z funkcji znikania”. Istnieje „ogólne zalecenie” dla pracowników, aby nie używać wiadomości tekstowych ani aplikacji takich jak Signal do „ważnych wymian”. Teksty zawierające istotne treści powinny być klasyfikowane jako dokumenty i odpowiednio archiwizowane, powiedział urzędnik.

„To niczego nie zmieni”

Pojawia się jednak pytanie, kto się na to decyduje taką decyzję. Jak to często bywa w instytucjach UE, to właśnie ci urzędnicy, którzy decydują się archiwizować dokumenty, nagrywać swoje spotkania i udostępniać je do publicznego wglądu, są najbardziej narażeni na kontrolę.

— Udostępnienie wiadomości w wyniku złożenia wniosku o udostępnienie dokumentów niczego nie zmieni, jeżeli same osoby nie zadeklarują wymiany i nie zarejestrują ich jako oficjalnych dokumentów — twierdzi jeden z urzędników w rozmowie z POLITICO.

Każdy, kto złożył wniosek o dostęp do dokumentów, wie również, iż samo medium nie jest jedyną przeszkodą w odrzuceniu tych żądań. Spośród ponad 7000 wniosków rocznie Komisja odrzuca wiele, uzasadniając to tym, że udzielenie odpowiedzi byłoby zbyt uciążliwe, zbyt czasochłonne lub zbyt drażliwe politycznie.

Może więc nic się nie zmieni. A może urzędnicy i dyplomaci wrócą do rozmów twarzą w twarz — ryzykując, iż zostaną podsłuchani przez setki brukselskich szpiegów.

Idź do oryginalnego materiału