Raport "Otyłość i jej konsekwencje" NFZ przygotował w ubiegłym roku, ale teraz go zaktualizował. Widać w nim, iż nadwagę ma większość mężczyzn w Polsce. A otyłość co trzeci i co czwarta kobieta. W czasach ciałopozytywności nie jest to już na szczęście problem estetyczny. Zdrowotny, niestety tak.
Cukrzyca typu 2 to jedno z 200 powikłań choroby otyłościowej. W Polsce cukrzycę lub stan przedcukrzycowy ma prawie osiem milionów osób. Nieleczona choroba może skończyć się choćby amputacją stopy. We wspomnianym raporcie NFZ widzimy, iż w Polsce dwa lata temu (nowszych statystyk nie ma), pięć i pół tysiąca osób straciło stopę. Tylko w ciągu jednego roku.
– Jako społeczna rzeczniczka osób chorych na otyłość życzyłabym sobie i wszystkim chorym, aby te dane wyglądały inaczej – mówi o raporcie NFZ w rozmowie z naTemat.pl Katarzyna Głowińska, rzeczniczka społeczna pacjentów chorujących na otyłość.
Tymczasem poza otyłością dorosłych, od lat mamy problem też z dziećmi – polskie tyją najszybciej w Europie. I nie zanosi się na to, iż coś się zmieni, skoro choćby przedmiot o nazwie edukacja zdrowotna jest dla rodziców polskich dzieci problematyczny.
– Niestety, jak widzimy w raporcie NFZ, jesteśmy świadkami ogromnego problemu i braku świadomości, także braku społecznej odpowiedzialności za podjęcie działań ku zmianom, by zahamować rozwój choroby otyłościowej wśród najmłodszych i wesprzeć już tych chorych, którym jest potrzebna pomoc – dodaje Katarzyna Głowińska.
Jaka pomoc najbardziej by się pacjentom zmagającym się z tą chorobą przydała?
– Rozpoznawanie, diagnostyka i leczenie – zarówno farmakologiczne, jak i chirurgiczne, a także kompleksowa i koordynowana opieka nad pacjentem, który na otyłość choruje. A któremu grozi z tego powodu ponad 200 poważnych powikłań zdrowotnych, w tym przedwczesna śmierć – mówi Katarzyna Głowińska.
Wśród tej dwusetki są m.in.:
cukrzyca typu 2;
nadciśnienie;
choroby serca;
nowotwory;
bezdech senny;
niealkoholowe stłuszczenie wątroby;
zwyrodnienie kolan;
choroby woreczka żółciowego
Leczenie tych i 192 innych powikłań otyłości kosztuje NFZ 15 mld złotych rocznie. I z każdym rokiem będzie kosztowało więcej. Taniej byłoby zapobiegać otyłości, zamiast ją leczyć. A to leczenie i tak w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Co mają zapewnione w ramach NFZ pacjenci z nadmierną masą ciała?
– Bardzo kilka – mówi Katarzyna Głowińska, społeczna rzeczniczka osób chorych na otyłość. – I błądzą osamotnieni w systemie – dodaje.
Bo na razie nie ma dla tych pacjentów stworzonej tzw. ścieżki pacjenta, po której kierowani przez lekarza chorzy mogliby się poruszać krok po kroku od momentu, gdy okaże się, iż mają zbyt duże BMI (otyłość zaczyna się powyżej BMI >= 25kg/m2). Taka ścieżka jest już m.in. od lat np. w onkologii. Gdy lekarz rodzinny podejrzewa nowotwór, pacjent natychmiast kierowany jest do onkologa i na pogłębioną diagnostykę, a potem leczenie, np. operacyjne, czy chemio- i radioterapię, a także na kolejne, regularne kontrole. Coraz częściej ma też swojego koordynatora leczenia, który towarzyszy pacjentowi w całej drodze leczenia.
Pacjentom z otyłością jednak mało się współczuje. Hejt zdarza się nie tylko w internecie. Bywa, iż choćby pracownicy medyczni traktują takie osoby z mniej lub bardziej ukrywaną pogardą. – Pacjenci z otyłością są nierozumiani, obwiniani za rozwój choroby – mówi Katarzyna Głowińska.
Osoby, które nigdy nie miały problemu z utrzymaniem wagi w normie, często są bowiem przekonane, iż nadwagę i otyłość każdy ma na własne życzenie, zamiast zastosować najskuteczniejszą dietę świata, czyli MŻ ("mniej żreć"). I tym samym do 200 powikłań otyłości można dodać jeszcze depresję, z którą wielu chorych się musi zmagać.
Katarzyna Głowińska, pacjentka chorująca na otyłość i społeczna rzeczniczka osób z podobnymi problemami mówi, iż przyczyny otyłości wciąż nie są do końca poznane. I iż tylko 20 proc. pacjentów tyje, bo kompulsywnie je. A zresztą tzw. wilczy głód, to nie jest czyjeś widzimisię, tylko efekt rozregulowania ośrodka sytości i głodu w mózgu, które może być wynikiem problemów emocjonalnych, które wymagałyby terapii czy farmakoterapii pod okiem psychiatry.
– Pacjenci z otyłością są też pozbawieni dostępu do innowacyjnych terapii medycznych, do nowoczesnej farmakoterapii, która dla chorych na otyłość refundowana nie jest. A większości z nas najzwyczajniej na nią nie stać – mówi – mówi Katarzyna Głowińska, pacjentka i rzeczniczka społeczna osób chorych na otyłość.
Bo Ozempic i inne leki z tej samej grupy, czyli analogi GLP-1, które odchudzają, ale zostały stworzone z myślą o osobach z cukrzycą typu-2, wciąż są refundowane głównie dla osób z podwyższonym poziomem cukru we krwi. W dodatku normy są wyśrubowane. I jeżeli ktoś waży choćby 200 kg, to może się nie załapać na refundację, jeżeli poziom glukozy ma podwyższony, ale nie za bardzo. Bez refundacji Ozempic kosztuje kilkaset złotych miesięcznie, no i oczywiście nie kończy się na jednorazowym wydatku, tylko comiesięcznym i to raczej przez lata.
– Marzę, by świat zrozumiał, iż podjęcie leczenia przez chorego i zapotrzebowanie na to leczenie, to nie wymysły, to nie droga na skróty, jak niektórzy nam zarzucają. To walka o zdrowie i życie, które otyłość rujnuje i odbiera – mówi Katarzyna Głowińska.
Wielu chorych z naprawdę dużą otyłością zdążyło się załapać na darmowe operacje bariatryczne (zmniejszenie żołądka). Refundację umożliwiał program KOS-Bar. Jednak był to tylko pilotaż, który się skończył. Przez wiele miesięcy nie było wiadomo, czy jest szansa, iż program będzie kontynuowany i kolejni pacjenci będą mogli poddać się operacji zmniejszenia żołądka za darmo. Teraz Ministerstwo Zdrowia deklaruje, iż program KOS-Bar prawdopodobnie wróci od stycznia 2026 roku.
– Jestem pełna nadziei i wdzięczna, iż dialog z parlamentarzystami trwa i zgodnie z tymi deklaracjami program KOS-Bar powinien zostać wprowadzony do koszyka świadczeń gwarantowanych. Liczymy na to, ponieważ od marca 2025 r. nie można już kwalifikować chorych do tego programu – mówi w imieniu pacjentów z otyłością Katarzyna Głowińska. I dodaje:
– Dużo się o otyłości mówi. I o ile słowa mają ogromną moc, to nie mają sprawczości. A nam, chorym na otyłość potrzeba podjęcia natychmiastowych działań w walce o nasze życie i zdrowie. Tym samym wpłynie to na stabilizację systemu, bo odpowiedni dostęp do leczenia choroby otyłościowej może ją zapewnić.
A jeżeli chodzi o system, to na pewno taniej jest zapobiegać niż leczyć. I nie chodzi tylko o nowotwory i zawały. O choroby, którym leczenie otyłości mogłoby zapobiec, też. Przypominamy: kosztują budżet państwa 15 mln zł rocznie.













