Polacy chętnie kupują takie suplementy. Tymczasem inne kraje zakazały ich sprzedaży

natemat.pl 3 godzin temu
Bierzemy ją na uspokojenie, lepszą koncentrację, poprawę snu, redukcję stresu i witalność. Reklamy tego adaptogenu pojawiają się w polskim internecie coraz częściej. Ashwagandha ma niwelować problemy wywołane stresem, świetnie wpływać na układ nerwowy i poprawiać odporność. Tymczasem preparaty zawierające tę roślinę są zakazane w dwóch europejskich krajach. Czy słusznie?


Prawie 90 procent Polaków regularnie kupuje suplementy i zajmujemy pod tym względem pierwsze miejsce w Europie. Wydajemy na nie rocznie prawie osiem miliardów złotych. Pokazują to co roku raporty wielu firm badawczych.

Jedne z chętniej kupowanych w naszym kraju suplementów są te zawierające ashwagandhę, znaną też jako Withania somnifera, żeń-szeń indyjski czy królewskie ziele.

To roślina stosowana jest od wieków, np. w starohinduskiej sztuce leczenia – ajurwedzie. Należy do tzw. adoptogenów (z łac. adaptō – przystosować się i gr. genos – pochodzenie). To substancje pochodzenia naturalnego lub surowce roślinne, które wspierają adaptację organizmu do stresujących warunków.

Uważa się, iż aktywne substancje ashwagandhy – witanolidy, sprzyjają wyciszeniu układu nerwowego, wywołują odprężenie i wzmacniają odporność organizmu na stres.

Duńska Administracja Weterynarii i Żywności (Danish Veterinary and Food Administration, DVFA) zakazała sprzedaży suplementów z ashwagandhą w składzie. Jest to konsekwencja opublikowanego w 2023 r. raportu Duńskiego Uniwersytetu Technicznego, w którym zawarto informację o potencjalnie szkodliwym wpływie tej rośliny na organizm człowieka. Dlaczego?

Wątpliwości naukowców dotyczą wpływu ashwagandhy na układ hormonalny, rozrodczy (wspomniano o wywoływaniu poronień) czy odpornościowy.

Poza Danią zakaz sprzedawania preparatów zawierających tę roślinę obowiązuje również w Holandii.

W Polsce ashwagandha wciąż jest powszechnie dostępna. Zawiera ją w swoim składzie wiele suplementów, które są dostępne bez recepty w aptekach i sklepach internetowych. Produkty te cieszą się zresztą u nas sporym zainteresowaniem, a na ich reklamy często można trafić w internecie.

Duński raport krytykujący sprzedaż ashwagandy nie spotkał się z reakcją ani amerykańskiej FDA ani europejskiej EMA, co może oznaczać brak w raporcie dostatecznych dowodów naukowych na potwierdzenie tezy o szkodliwości tej rośliny.

W dodatku raport skrytykowali eksperci związani z National Library of Medicine (największa na świecie biblioteka medyczna prowadzona przez rząd federalny Stanów Zjednoczonych). Zarzucili oni naukowcom nieścisłości i błędy w badaniu.

W tej sytuacji eksperci rekomendują uzyskanie opinii lekarza przed rozpoczęciem stosowania preparatów z ashwagandhą w składzie. Dotyczy to szczególnie kobiet w ciąży i karmiących piersią.

Idź do oryginalnego materiału