Płynie tu energia

kulturaupodstaw.pl 1 rok temu
Zdjęcie: fot. Tristan Tomczak


Od czasów Józefa Pankiewicza – impresjonisty malującego nocne pejzaże miast, kadry w świetle księżyca i lodówki odkrywane są wciąż na nowo, z wykorzystaniem nieoczywistości kompozycyjnych i tematycznych. Nokturn z Konina nie wychodzi z blasku fleszy.

Nokturn stawał się od dawna idealnym narzędziem dla oddania wzniosłości i zachwytu nad siłami przyrody. Dzisiaj jest także znakomitą techniką eksponowania tego co stworzył człowiek. Jak pisał Ludwik Buszard na łamach „Tygodnika Ilustrowanego”, omawiając istotę nokturnów:

„Natura, wielka pod spojrzeniem słońca, stokroć jest większa otulona w tajemnicze cienie nocy”.

Pod trenem nocy

Nocne krajobrazy miejskie to trend światowy, liczący sobie już kilkaset lat tradycji. W latach 90. XIX wieku powstała cała seria nocnych widoków Monachium, Paryża i Rzymu malowanych przez Aleksandra Gierymskiego, w których artysta rozwijał eksplorowane wcześniej w słonecznych pejzażach zainteresowania badaniem zagadnień światła, barwy. Nocna sceneria piętrzyła malarskie wyzwania, mimo na pierwszy rzut oka dość szczupłego warsztatu malarskich zdolności jakie potrzebne były do stworzenia nokturnu.

fot. Tristan Tomczak

W trudnym rzemiośle portretów miast po zmroku, najistotniejsze są efekty związane z elektrycznym (a w wiekach poprzednich gazowym) oświetleniem ulic, mglistym powietrzem, wilgocią na szybach i murach, przenikaniem się dogasającego światła naturalnego ze sztucznym, refleksy na mokrej powierzchni bruku, grę cieni na chodnikach i budynkach oraz specyficzne spłaszczenie perspektywy w półmroku.

Wszystkie te trudne formuły malarskie znajdziemy w nocnych pejzażach Józefa Pankiewicza. Artysta po mistrzowsku przestudiował efekty świetlne gazowego oświetlenia warszawskiej starówki.

Bez uroku przywartego do starych murów, dzisiejsze nokturny wśród malarzy to przede wszystkim ulotne chwile, a choćby sytuacje. Dość wskazać tutaj suplementację tabletek w świetle telefona, czy nocne podjadanie przy uchylonej lodówce. W tematyce dokonał się przełom, podobnie jak w technikach chwytania nocy.

56 lat od wodowania

Za dnia szary blok energetyczny, po nastaniu zmroku przypomina iluminowany parowiec. Kompleks elektrowni w Pątnowie, skupia uwagę coraz szerszego grona fotografów. Zarówno profesjonalnych jak i zdejmujących kadry amatorsko. Wieczorne i nocne weduty z majestatyczną sylwetką elektrowni stają się kadrem „must have” dla wszystkich turysty przybywającego do Konina.

Wskaźnikiem popularności „Titanica”, jest stale rosnąca galeria zdjęć na instagramie opatrzonych hasztagiem #Konin. Ale chwalą się kolosem także tutejsi. Młodzi koninianie, którym elektrownia kojarzy się jednoznacznie ze statkiem, mówią jednym głosem ze starszym pokoleniem, także nieobojętnym na piękno elektrowni w nokturnie. Pan Stanisław Zdyb, mający nieopodal działkę rekreacyjną, tłumaczy:

„To parostatek, nasza konińska duma, kadr najbardziej wielkomiejski ze wszystkich jakie tutaj mamy, a do tego niesłychanie magiczny. Mnie, bardziej niż Titanica, przypomina on powolne, dostojne parowce na Missisipi w Ameryce, zabierające w w rejsy śmietankę towarzyską centralnych stanów Ameryki. Proszę popatrzeć na podobieństwo; smukłe kominy, koło zamachowe, niski pokład.”

Do Konina, na nocne spotkanie z energetyzującą sylwetką kompleksu elektrowni przybywają także zakochani. Opinie o najbardziej romantycznym miejscu w okolicy nie są odosobnione, a wspomnienia z tych spotkań, zawarte na platformach społecznościowych, zawsze kończą się powodzeniem. Poza zakochanymi, nad brzeg jeziora znad którego najlepiej widać oświetloną elektrownię ściągają turyści.

fot. Tristan Tomczak

Jak opowiada jedna z gościń ze stolicy, to właśnie „Titanic” zrobił największe wrażenie na jej grupie, deklasując kanoniczne zabytki miasta nad Wartą i jeziorem Gosławskim.

W recepcie na turystyczny sukces, zawsze chodzi o niepowtarzalność. A gdy przy okazji ta wartość jest ulotna, tak jak refleksy oświetlenia pątnowskiej elektrowni w wodach zbiornika wodnego, uznanie i popularność rosną w zawrotnym tempie. Impresje z Konina są pożądane, właśnie przez wzgląd na ulotność widoku. Kadry z Titanikiem są niepowtarzalne; nie ma dwóch tych samych kształtów dymów z kominów, odmiennie światło blikuje na falach wód jeziora, raz spokojnego, innym czasem smaganych wiatrem.

Istota nocnego widoku, niebo, także różnicuje się pod względem kolorystycznym. W melanżu nocy, czerń nigdy nie jest jednolita. Towarzyszą jej refleksy atramentowe, fioletowe, amarantowe, o barwie ziemnej i z dodatkiem resztek koloru zachodzącego słońca, który z kolei różnicuje temperatura powietrza. Tak powstają fantastyczności.

Koniec rejsu

Nocą zdaje się ona ruszać w długi rejs. Pątnowska elektrownia jednak według wielu źródeł, przeznaczona jest do wyłączenia z eksploatacji. Najprawdopodobniej podzieli ona los wyburzonej w 2022 roku elektrowni Adamów w Turku, gdzie w miejscu starej elektrowni na węgiel brunatny powstaną bloki gazowe.

W Koninie, sytuacja przedstawia się bardziej złożono. Bloki opalane węglem w Pątnowie mają zastąpić reaktory jądrowe. Według specjalistów z koreańskiej firmy KHNP, którzy wizytowali elektrownię w Pątnowie, to bardzo dobra lokalizacja dla atomu. W tej pozytywnej opinii wystawionej przez zespół ekspercki, największą zaletą jest dogodne wyprowadzenie mocy i woda do chłodzenia, której Konin w swoich granicach ma pod dostatkiem.

W świetle oględzin, reaktory jądrowe przyszłej elektrowni jądrowej zasadne jest usytuować dokładnie tam, gdzie dziś stoją bloki opalane węglem brunatnym. Jak poinformował prezes zespołu trzech elektrowni Pątnów-Adamów-Konin Piotr Woźny:

„Strony zaangażowane w projekt, czyli państwowa spółka PGE, ZE PAK i koreańska firma KHNP po podpisaniu listu intencyjnego w sprawie budowy elektrowni jądrowej, umówiły się, iż do końca roku powstanie tak zwany raport możliwości. W dokumencie tym znajdą się odpowiedzi na najważniejsze pytania m.in. o liczbę reaktorów. Później dojdzie do rozmowy o finansowaniu.”

Póki co, siłownia na węgiel brunatny w Pątnowie, ma pracować i dostarczać prąd do 2024 roku. Wypada w tej historii w nokturnie rzucić więcej światła na techniczne walory elektrowni nad północnym brzegiem jeziora Gosławskiego. Zespołu ZE PAK (wcześniej Zespół Elektrowni „Pątnów-Adamów-Konin”) to trzon tzw. Konińskiego Zagłębia Wegla Brunatnego, dostarczającego 1168 MW mocy i mającego 4 procent udziału w krajowej produkcji energii.

Dzisiaj, nie ze wszystkich kominów wydobywa się dym. Elektrownia powoli wygasa. Funkcjonujący od ponad połowy wieku kompleks budynków niedługo ma stać się świadkiem polskiej przemiany energetycznej, atomowej metamorfozy.

Autor dziękuję za pomoc Adamowi Ptakowi i Tristanowi Tomczakowi.

Idź do oryginalnego materiału