Płaskoziemcy istnieją naprawdę. Jak powstają? Analiza psychologiczna w kontekście lotu Polaka w kosmos

astrohomines.wordpress.com 1 dzień temu

Czy lecą z nami płaskoziemcy? Sławosz Uznański-Wiśniewski dzisiaj ląduje, ale ten wpis będzie o teoriach spiskowych i ich psychologii. O tym, dlaczego idąc w największe absurdy można czuć się najbardziej oświeconym. Jak powstaje „szur”?

Sama choćby misja Sławosza wydaje mi się mniej interesująca od tego, co się dzieje wokół niej – jej aspektu socjologicznego i internetowego. prawdopodobnie zauważyliście, iż pod niemal każdym postem dotyczącym lotu naszego rodaka komentariat osiągnął niemal szaleństwo. Można powiedzieć na oko, iż z jakieś więcej niż 90% komentarzy dotyczy twierdzeń, iż jest to oszustwo, iż Uznański-Wiśniewski nigdzie nie poleciał, ale siedzi gdzieś w Hollywood lub NASA, pojawia się masa postów dotyczących negacji wszelakich lotów w kosmos, ale także istnienia kosmosu w ogóle i oczywiście negacji kulistości Ziemi.

Wiele mówi się w internecie o botach i rosyjskich trollach, które są utworzone jako jedna z form wojny hybrydowej z Zachodem. Z jednej strony działania takie inicjują podziały polityczne oraz zwrot społeczeństwa ku partiom destrukcyjnym i łatwiej kontrolowanym przez naszego wschodniego sąsiada, z drugiej strony także wzbudzają wątpliwość do zachodnich struktur, w tym związanych z edukacją. W tym ostatnim przypadku mamy podważanie treści edukacyjnych. To ostatnie także prowadzi do głosowania na partie, z którymi Rosji jest bardziej po drodze.

Czy ta wizja jest prawdziwa, czy jest to kolejna teoria spiskowa, a w rzeczywistości rosyjskie boty i trolle to współczesny mit?

Niestety nie jest to mit. Już jakiś czas temu wykryto, iż wiele kont na Facebooku, które rozsiewają fałszywe teorie, działa wprost z Rosji. Również te same konta, które np. wcześniej podważały istnienie koronawirusa Sars-Cov-2 i wzbudzały antyszczepionkowy ferment, później, gdy rozpoczęła się wojna, zmieniły się w konta publikujące treści antyukraińskie.

Inaczej mówiąc – istnienie inicjowanych przez Rosję troll-kont jest faktem. Nieraz zresztą da się choćby zauważyć, iż komentarze podważające jakieś naukowe fakty nie zawsze są pisane poprawną polszczyzną. Nie chodzi oczywiście o typowy dla samych Polaków brak znajomości zasad pisowni własnego języka, tylko o widzialne przebitki obcojęzyczne.

Jak wygląda ta sprawa w przypadku publikacji dotyczących misji Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego?

Czy wysyp komentarzy dotyczących płaskiej Ziemi, nieistnienia kosmosu lub negujących fakt lotu można wyjaśnić jedynie istnieniem wojny hybrydowej za sprawą fałszywych kont?

W wielu przypadkach da się zauważyć, iż komentarze te tworzone są przez boty lub trolli. Konta z dziwnymi nazwami, które wśród znajomych mają inne konta z dziwnymi nazwami, albo takie, które również piszą komentarze pod tym samym postem. Prawdopodobnie tak ogromne nasilenie „szurii” w komentarzach jest zorganizowaną akcją.

Czy to jednak już wszystko, co można powiedzieć na ten temat? Inaczej mówiąc – czy ze sposłeczeństwem jest jednak lepiej, a wysyp głupoty to trollig?

Niestety nie. Prawda jest taka, choćby jeżeli racjonalnemu człowiekowi wydaje się absurdalna, iż płaskoziemcy naprawdę istnieją i nie jest ich wcale tak mało, jak możemy sądzić. O tym, jak powstaje płaskoziemca, będzie poniżej. Natomiast jeszcze dużo więcej jest ludzi, którzy nie popadając w skrajność płaskoziemstwa negują istnienie misji kosmicznych.

I tutaj dodam jeszcze jedną nieprzyjemną informację – to ostatnie nie dotyczy tylko „oszołomów”, ale też zwykłych ludzi.

Dlaczego coś, co z pozoru wydawałoby się tak niedorzeczne, stanowi pewną stałą w społeczeństwie?

W społeczeństwie zawsze znajduje się jakiś odsetek ludzi, którzy po prostu „nie wierzą” w oficjalne dane, a z tego tytułu podważają różnego rodzaju zdobycze cywilizacyjne, w tym wiedzę naukową. Wynika to czasem np. z zaburzeń osobowości (a zaburzenie osobowości jest przypadłością więcej niż 10%. ludzi w społeczeństwie, więc nie jest to mało – choć oczywiście zaburzenie osobowości tylko czasem wiąże się z większą podatnością na teorie spiskowe lub na inny nieracjonalny ogląd rzeczywistości). Ale zwykle wynika to po prostu z samej osobowości jako takiej, powiedzmy – bardziej nieufnej, która nie jest skłonna do przyjmowania tego, co się mówi i czego się uczy, „na wiarę”, przy jednoczesnym braku umiejętności oraz w ogóle chęci kompetentnego sprawdzenia wiadomości. Nie mając zrozumienia, jak działa świat, nie dysponuje się wówczas również zdolnością merytorycznego podejścia do rzeczy pod kątem weryfikowania treści. Mamy więc nieufność z jednoczesną niemocą do prowadzenia racjonalnej weryfikacji.

Uznawanie treści naukowych może wynikać z dwóch rzeczy – uwierzenia jako uznanie większego prawdopodobieństwa poprawności, ale bez merytorycznego rozumienia (tak czyni większość ludzi, czyli bierze naukę na taką zdroworozsądkową wiarę) lub zrozumienia mechanizmów działania rzeczy, które skutkuje uznaniem na bazie wiedzy. Inaczej mówiąc – większość ludzi naprawdę, jak to mówią sceptycy, „wierzy w naukę”, ale nie potrafi za jej pomocą wyjaśniać zagadnień. Większość ludzi jednak ma skłonność do wierzenia temu, co dzieje się społeczeństwie, czyli temu, co ich otacza. Nie podważa więc wiadomości, które poznaje w szkole, ponieważ jest to bardziej zdroworozsądkowe. Ludzie naturalnie „wchodzą” w społeczeństwo, czyli przyjmują treści swojej kultury.

Co się jednak dzieje u osób, które są bardziej podatne na sceptycyzm, kiedy wiemy, iż większość ludzi przyjmuje naukę „na wiarę”? Kiedy np. nie wie się, jak działa ewolucja, nie tylko nie dysponuje się rozumieniem ewolucji, ale również zwykle nie ma się wówczas narzędzi do tego, żeby móc samodzielnie dociekać, o co z nią chodzi. Więcej – nie ma się do tego także powodów, ponieważ brak wiedzy sprawia poczucie, iż jest to bzdura. A bzdurom nie poświęca się dużej uwagi. Nie występują tu więc motywacje poznawcze takie, jakie ma osoba ciekawiąca się nauką, aby te „oficjalne narracje” w ogóle sprawdzać.

Co pozostaje, kiedy nie ma się merytorycznej wiedzy, ale jest się mocno nieufnym? Po prostu nieufność, która rodzi podważanie nauki.

Tego braku zrozumienia jak działa świat, o którym wspomniałem, nie należy postrzegać w bardzo negatywnym świetle, ponieważ w rzeczywistości nie wiąże się on z żadną głupotą, tylko jest czymś normalnym. Żyjemy w świecie, w którym nauka osiągnęła złożony poziom i w której prawdziwe zrozumienie danych rzeczy wymaga konkretnego edukowania się. Społeczeństwo to krzywa Gaussa – większość stanowią po prostu zwykli ludzie, którzy nie mają zainteresowań naukowych, a po przebyciu szkoły (która realnie uczy czegoś tylko tych, którzy chcą się uczyć) wiadomości edukacyjne czerpią z prostych artykułów dziennikarskich (większość społeczeństwa nie czyta również popularnonaukowych treści) lub choćby po prostu jedynie z tego, co zasłyszą, typu program w telewizji lub sam nagłówek artykułu oraz gdy ktoś coś powie w jakiejś rozmowie. Tak wygląda rzeczywistość – takie są realnie źródła wiedzy większości ludzi żyjących w społeczeństwie. Inaczej mówiąc – brak rozumienia świata na głębszym poziomie jest czymś absolutnie normalnym i typowym. Nie jest to rzecz dobra, ale też i nie bardzo zła – po prostu jest to normalny, typowy stan rzeczy, wynikający z tego, iż żyjemy w świecie zbyt skomplikowanym, aby móc go prosto pojąć, a większość społeczeństwa ma inne rzeczy na głowie niż siedzenie w książkach, ani też nie ciekawi się zbyt wieloma rzeczami.

I tutaj mamy clue problemu, który od jakiegoś czasu przetacza się coraz bardziej przez społeczeństwo – dlaczego coraz więcej ludzi poddaje się wydawałoby się ogłupiającym narracjom teorii spiskowych?

Wiemy już, iż zawsze istnieje część ludzi skłonnych do zawierzania czemuś innemu niż „oficjalne narracje”. Wiemy, iż większość ludzi przyjmuje naukę „na wiarę”, ale bez realnego jej rozumienia i wiedzy na jej temat. Dodajmy do tego narzędzia społeczne takie jak Facebook i inne media społecznościowe, w których dominującymi „krzykaczami” są „sceptycy” obdarzeni ignorancją. Co się wówczas dzieje w społeczeństwie, w którym większość ludzi nie ma narzędzi poznawczych rozumianych jako merytoryczne poznawanie rzeczywistości? Zasiewa się wątpliwość.

Jest to słowo-klucz. Jest to główne narzędzie do siania społecznego zamętu.

Wątpliwość ma to do siebie, iż jest cechą łatwo pogłębiającą się. jeżeli zasieje się wątpliwość, zaczyna ona sama na siebie pracować.

Nasze mechanizmy psychiczne chętniej wówczas korzystają z umiejętności „wgłębiania” się w swoje własne metody poznawcze – mianowicie osoba taka zaczyna naprawdę rozważać, dlaczego adekwatnie uznaje daną rzecz. Łatwo jest zauważyć po tym, co napisałem wcześniej, iż u większości ludzi taka autorefleksja nie może prowadzić do innych odpowiedzi niż: „Bo tak mi powiedzieli”. Nie może bowiem się odwołać do własnego rozumienia nauki.

To właśnie dlatego tworzenie troll-kont w mediach społecznościowych jest tak opłacalną grą. Ponieważ takie konta nie muszą niczego tłumaczyć. Nie muszą wyjaśniać, jak działa rzeczywistość. One muszą tylko zasiać wątpliwość. jeżeli to się uda (a uda się wobec jakiejś części społeczeństwa), to psychika tych ludzi będzie sama już pracować w tym kierunku. Odwrotnie niż strony dostarczające wiedzy, popularnonaukowe czy inne wartościowe merytorycznie (polityczne czy społeczne), które muszą podjąć ogromny wysiłek merytoryczny, aby wytłumaczyć czytelnikowi dane zagadnienie, a czytelnik musiałby także powziąć ten trud zrozumienia, troll-konta nie muszą nic takiego robić. One tylko mają wzbudzić mechanizm psychiczny w czytelniku, który jest na niego bardziej podatny. Reszta robi się sama.

Więcej. Taki mechanizm natychmiast wzbudza wątpliwość do wszelkich podmiotów, które chcą nieść realną wiedzę. Czyli np. stron popularnonaukowych, książek, które się wydaje itd. Ponieważ to są ci sami, których się zaczyna podważać. Logiczne – nie czerpie się wiedzy od tych, co do których właśnie zainicjowałeś swój sceptycyzm.

Widzimy, iż utworzenie wątpliwości jest tak naprawdę bardzo łatwe, właśnie dlatego, ponieważ większość społeczeństwa nie ma podstawy edukacyjnej na tyle dobrej, aby móc bazować na własnej kompetencji, czyli móc merytorycznie zanegować wątpliwość. Skoro ludzie bazują na tym, iż uwierzyli w edukacyjną narrację, to tym samym równie łatwo mogą z niej wyjść i jej nie uwierzyć.

To nie jest aż tak łatwe, jak może wyglądać, ponieważ gwałtownie można by dojść w ten sposób do podważenia wszystkiego, czego się było uczonym (celowo nie piszę: „czego się nauczyło”, tylko „czego się było uczonym”). A taka sytuacja zbyt mocno by rujnowała czyjś świat. Większość ludzi przez cały czas więc odrzuci takie podążanie za sceptycyzmem, tutaj też odezwie się nasz inny wrodzony mechanizm psychiczny – nie czynienia sobie życia zbyt trudnym. Ale niektórzy pójdą dalej.

Co się dzieje, gdy pójdziesz dalej? Łatwo jest zrozumieć, jak działa sytuacja, gdy dostrzegło się, iż brało się w swoim życiu różne rzeczy na wiarę, a straciło się zaufanie. Większość ludzi nigdy nie zastanawia się nad tym, dlaczego w coś wierzy lub dlaczego myśli w dany sposób. Kiedy ktoś, kto nigdy w taki sposób nie myślał, zacznie się nad tym zastanawiać, nagle zaczyna czuć się mądrzejszy. Zastanówmy się – on nagle dokonuje samoanalizy, uprawia metapoznanie. A widzi, iż tak jak on wcześniej, nikt w jego otoczeniu tego nie robi. Zaczyna ich pytać, dlaczego myślą o czymś w taki a nie inny sposób i nie uzyskuje od nich odpowiedzi, które byłyby zadowalające. Ponieważ większość ludzi nie jest gotowa do odpowiadania na takie pytania. Co wówczas musi on sobie myśleć? Że prawdą jest, iż ludzie bezmyślnie wszystko „łykają”, iż ich światopogląd jest narzucony. Nagle on staje się tym mądrzejszym, który filozofuje, rozpatruje podstawy swojego światopoglądu.

I najczęściej jest w związku z tym wyśmiewany. A dodajmy, iż z reguły za tym wyśmianiem również nie idzie jakość wiedzy osób, które się śmieją. Ludzie po prostu odrzucają jego spostrzeżenia, ale nie potrafią ich zbić ani merytorycznie, ani na gruncie logiki, jaką się on posługuje. Zaczyna on mieć zatem otaczających go ludzi za niemądrych. I nie można temu odmówić podstawy – przecież nie uzyskał wartościowej odpowiedzi, ale wręcz przeciwnie – właśnie zaobserwował bezrefleksyjność i „puste” wyśmianie.

Jednocześnie nie mając przygotowania merytorycznego w tematach, o których myśli, które pozwoliłoby rozumieć własny błąd, ani już nie zamierzając takiego mieć, ponieważ w jego oczach nie ma czegoś takiego, jak merytoryka, jest tylko narzucanie narracji, zaczyna odnajdywać zrozumienie wśród tych, którzy znaleźli się w podobnej sytaucji. I tylko wśród nich. Poznaje takie osoby w internecie, raczej rzadko dzieje się to na żywo. Ludzi, którzy pod tym względem wydają mu się dużo mądrzejsi. On sam też postrzegany jest jako mądrzejszy, co nie spotkało go nigdy wcześniej we własnym środowisku. Nietrudno jest wywnioskować, co dalej z tego wynika. Samonapędzająca się machina psychiczna, która w dodatku zyskuje nieprzebrane „źródło” nowych informacji.

Te infromacje, które osoba taka czerpie z tego środowiska, są już postrzegane jako prawdziwe, ponieważ wynikają one właśnie ze sceptycyzmu. Nikt nie zaczyna od razu od płaskoziemstwa. Najpierw podważa się rzeczy, których podważanie może wydawać się bardziej racjonalne. Np. pandemię, szczepionki, globalne ocieplenie. Podważa się rzeczy, do których podważania nie trzeba być „oszołomem”, po prostu wystarczy nie mieć wiedzy. I najpierw pojawia się jedynie podważanie, a dopiero potem zaczyna się zawierzanie nowo tworzonym narracjom, które zaczynają się stawać poglądami. Najpierw np. zaczyna się podważenie istnienia Covidu czy skuteczności szczepionek. Potem przychodzi zastanowienie, dlaczego w takim razie jest to robione. Środowisko z łatwością podsuwa mu różne odpowiedzi. Zaczyna więc obierać poglądy. Kiedy takie poglądy zaczynają się tworzyć, następne przychodzą już coraz łatwiej. Potem nie trzeba już niczego podważać. Potem już po prostu przyjmuje się kolejne poglądy jako logicznie wynikające w poprzednich. Skoro jest jakiś spisek covidowy, to na pewno też wiąże się to z innymi przedsięwzięciami. Więc lotów na Księżyc na pewno też nie było, skoro jest to narracja z tego samego środowiska, z tej samej polityki i „edukacji”. A skoro nie było, to w jakimś celu tę fikcję wymyślono. Zaczyna się tworzenie alterantywnych odpowiedzi, oraz generalizowanie spisku, czyli tworzenie całej alternatywnej rzeczywistości.

Dlatego właśnie „szuria” nie jest wyrywkowa. „Szur” staje się „kompletnym świrem”, patrząc okiem zwykłego człowieka, a nie jedynie odklejeńcem w jakimś jednym temacie. Wyznaje spisek totalny. Dlatego kiedy ktoś jest „księżyco-sceptykiem”, to niemal zawsze jest również antyszczepionkowcem, antyociepleniowcem, antycovidowcem i tak dalej.

W końcu dochodzi do punktu, w którym człowiek taki jest przekonany, iż wszystko do tej pory było oszustwem. A skoro nie było lotów w kosmos, to dlaczego w ogóle mamy uważać, iż jest jakiś kosmos? To po prostu logiczna konsekwencja analizowania swojej życiowej drogi poznawczej. Taka osoba też z czasem bardzo łatwo przyjmuje kolejne sceptyczne hasła podsuwane przez swoje środowisko, gdzie przecież jest wielu radykalniejszych „sceptyków”. Oni już nie piszą tylko o szczepieniach, ale np. o płaskiej Ziemi, podsuwając całą masę argumentów, które takiej osobie wydają się coraz bardziej racjonalne.

W perspektywie takich osób muszą się oni sobie wydawać niesamowicie oświeceni i przebudzeni. Nie ma też już żadnej możliwości, aby zdobywali wiedzę naukową i potrafili się merytorycznie odnosić do treści nauki.

Wyobraźcie sobie zatem, jak dla kogoś takiego wygląda medialna wrzawa wokół lotu Sławosza.

Wysyp komentarzy pod każdym postem dotyczącym lotu to, prócz trolli mających na celu sianie zwątpienia, dwie grupy ludzi: niewierzących w lot oraz wierzących w płaską Ziemię. Ci pierwsi często nie są tymi drugimi. Nie należy ich mylić. Ale ci drudzy są też zawsze tymi pierwszymi.

Płaskoziemcy naprawdę istnieją. Mechanizmy, które prowadzą do takiego oderwania od rzeczywistości, paradoksalnie jawią się jako lepsze poznanie rzeczywistości. Ale można łatwo zrozumieć, jak taki szur powstaje. Jest to tak naprawdę działanie tych samych mechanizmów, które mamy w głowie wszyscy, tyle iż działające w osobowości bardziej podatnej na niewierzenie w rzeczy. I paradoksalnie – taka osoba oczywiście z łatwością zawierza w treści ze swojego światka.

Ale aby nie było tak wesoło – istnieje jeszcze inny typ płaskoziemców.

Myślę, iż wielu z nas nie docenia, ile tak naprawdę znajduje się w społeczeństwie bardzo prostych ludzi, którzy po prostu nie mają bladego pojęcia o czymkolwiek w świecie. Ogromna większość ludzi w społeczeństwie nie wie praktycznie niczego na temat astronomii. Wśród nich istnieje część ludzi, którzy po prostu byli kompletnymi miernotami w szkole i nie wynieśli z niej zupełnie niczego, a tym samym dla których wszystko to, co w szkole, to bzdura. Ludzie wychowani w prostych środowiskach, które nigdy nie miały nic wspólnego z edukacją. To są płaskoziemcy, którzy w ogóle nie wywodzą się z teoriospiskowców. To są po prostu ludzie, którzy stanowią niedużą część społeczeństwa z lewej strony krzywej Gaussa, czyli nieinteligentnych, i których wiedza kończy się na tym, co ich otacza. I jakkolwiek z perspektywy jakiegoś miastowego wykształciucha może się to wydawać niewiarygodne i śmieszne, to jest zupełnie normalne przecież, iż w społeczeństwie istnieją też ludzie szczególnie niemądrzy i na pewno każdy z nas miał się czasem okazję przekonać, gdzieś choćby na ulicy, jak zatrważająco niski poziom potrafią prezentować sobą niektórzy ludzie. Naprawdę myślicie, iż dla nich nie wierzenie w kulistość Ziemi to taka wielka sprawa?

Podsumowując – płaskoziemskie komentarze mają co najmniej trzy źródła:

1. Troll-konta, najczęściej rosyjskie, których zadaniem jest wzbudzać wątpliwość, aby za jej sprawą człowiek sam uruchomił w sobie „sceptyka”.

2. Teoriospiskowcy, którzy doszli do skrajnego zgeneralizowania spraw spiskowych.

3. Ludzie bardzo prości, całkowicie niewykształceni, a także różnego rodzaju tumany, głąby, czy degeneraci, których poziom może odebrać nam mowę.

Jako czwarty punkt warto nadmienić, iż komentarze pod postami dotyczące lotu Polaka w kosmos pochodzą zarówno od płaskoziemców, jak i od ludzi niewierzących w loty w kosmos, którzy płaskoziemcami nie są (i tych komentarzy jest najwięcej).

Myślę, iż to wyjaśnia, dlaczego mamy aż tak niewiarygodny wysyp „wariatów” pod postami dotyczącymi Sławosza. Z jednej strony jest to wydarzenie, pod którym warto zrobić trollerski ferment, podważyć osiągnięcie Polaków. Z drugiej strony medialna wrzawa jest też ogromną pożywką dla prawdziwych „sceptyków”, którzy w takiej sytuacji musieli się szczególnie mocno uruchomić.

Media społecznościowe są dla teoriospiskowców doskonałym narzędziem. Za ich sprawą coraz więcej zupełnie normalnych ludzi budzi w sobie „sceptyka”, skoro masowo widzą negacje różnych kwestii. Zaczynają się zastanawiać, czy przypadkiem rzeczywiście niektóre z tych negacji nie są prawdziwe. Co skądinąd jest przecież inteligentnym odruchem. Ze względu na nieczytanie treści naukowych ludzie ci nie znajdują ujścia dla tej wątpliwości, po prostu pozostaje ona w zawieszeniu albo wzmacnia się z czasem. Dlatego w dobie, gdy środowisko społeczne (bo media społecznościowe są środowiskiem społecznym) są tak dogodne dla krzykaczy, teorie spiskowe będą miały ciągle tendencję do wzmacniania się.

I nie wróży to niczego dobrego.

Idź do oryginalnego materiału